Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać - MONTE SANT’ANGELO



Wnikający w Adriatyk ostrogą włoskiego buta Półwysep Gargano, odbiega od wszystkich innych rejonów Italii ukształtowaniem terenu, klimatem, kolorytem lokalnym, typem mieszkańców, może także i mentalnością ludzi twardych - pasterzy i rybaków nieprzywykłych do uskarżania się i narzekań. Z jedynego w tym rejonie większego miasta Foggia droga biegnie po urodzajnej równinie w kierunku płaskiej niczym stół górze porośniętej karłowatymi, rosochatymi dębinami, pochylonymi od wiatrów ciągnących od morza. Nagle szara gajami oliwkowymi równina ustępuje miejsca pastwiskom usłanym głazami z wapienia. Minąwszy rozjazd do San Giovanni Rotondo, rozpoczyna mozolną wspinaczkę ostrymi zakosami prawie na sam grzbiet Gargano. Widoki stąd rozciągają się bajkowe. Najpierw na Manfredonię, miasto o wielkiej przeszłości wciśnięte między morze i górę, jedyny w tych stronach port. Potem na tę szarą, posępną równinę gajów oliwkowych. Wreszcie na morze, w którego odmętach ginie gdzieś hen daleko wybrzeże Apulii, aż po Bari.

Zadumawszy przy grobie Ojca Pio, postanowiłem odwiedzić grotę, w której czci się od niepamiętnych czasów Michała Archanioła. Zawsze intrygowało mnie nazewnictwo wywodzące się od imienia tego księcia wojsk niebiańskich, nadawane wielu miejscowościom Europy, ale i Meksyku. We Francji jest ich kilka, pośród których najbardziej znaną jest samotna skała wyłaniająca się z morza Kanału La Manche, zwieńczona sanktuarium Michała Archanioła i opactwem benedyktyńskim - Mont-Saint-Michel. W Wielkiej Brytanii będzie to Mount Saint Michael, sanktuarium wzniesione też na skale samotnej wyspy u brzegów Kornwalii. Nie inaczej jest w Irlandii – Skellig Michael przebił wszystkie morskie sanktuaria, jako że to wyrasta z Atlantyku i pnie się aż pod samo niebo. W Hiszpanii nazwę San Miguel posiada kilka miejscowości, podobnie jest w Meksyku, którym przewodzi San Miguel del Milagro, czyli Michał Archanioł słynący cudami, nazwany tak dla odróżnienia głównego miejsca pielgrzymkowego Nowej Hiszpanii od innych okolicznych miejscowości noszących tę samą nazwę. Wreszcie tu, w Italii, Monte Sant’Angelo.

Skąd te wszystkie nazwy? Nazwy bardzo stare, sięgające końca czasów starożytnych i zarania średniowiecza? Są one pochodną pewnego procesu, mianowicie postępów chrystianizacji wśród ludów barbarzyńskich, które w prowincjach upadłego Imperium Rzymskiego podjęły trud budowania własnej państwowości. Uważano, że skoro przyjmowano już chrześcijaństwo, w sposób ciągle jeszcze powierzchowny i niedoskonały, należało to ziarno nowej wiary ustrzec w duszach neofitów przed zakusami złego ducha. A czyjej opiece, jeśli nie Michała Archanioła, było najlepiej powierzyć tych ludzi dopiero co ochrzczonych? Tą samą logiką kierowali się XVI-wieczni franciszkanie w Meksyku, polecając trosce  anielskiego młodzieńca z dobytym mieczem swych nowo nawróconych Indian.

Jadę zatem do włoskiego Monte Sant’Angelo. Na Półwysep Gargano. Miasteczko jest przeurocze, posadowione na skarpie z widokiem na morze, pełne maleńkich, białych domków w średniowiecznej dzielnicy Junno, w których za okno służą przeszklone drzwi, ciągle otwarte, pozwalające dyskretnie zaglądnąć do skromniutkich pomieszczeń. Trzeba przed sąsiadami uważać, co się tam w środku mówi, bo nawet słowa wypowiedziane półgłosem słychać na ulicy. A te są stareńkie, wąskie, przystosowane nie do aut, lecz osiołków, zacienione parasolami suszącej się bielizny. Wszystko tu aż dyszy przeszłością, i te kilka kościołów z różnych epok, wprawdzie ubogich, niemniej zdobionych trochę na modłę romańską, trochę gotycką, może najbardziej jeszcze na barokowo. A jaki tu jest romanizm, inny niż na północy, jakiś bardziej radosny, śródziemnomorski! Jest tu ponury zamek sięgający epoki Normanów, jeśli nie wcześniejszej, zamek cesarski, będący przez pewien czas własnością Fryderyka II, który zawładną południem Italii. Ach - o czym nie można zapomnieć - są sklepiki z wystawionymi na zewnątrz bochnami chleba z apulijskiej pszenicy, tak wielkimi jak koło od wozu. Smaczny to chleb, wystarczający na całodzienne pożywienie z dodatkiem twardego, miejscowego sera, posiłek zapijany doskonałym winem z okolicznych winnic. Piękne miasteczko! Trudno jest bez przystawania to tu, to tam dotrzeć prosto do Michała Archanioła. Zawsze coś człowieka zatrzymuje po drodze, jakaś dawność, starożytność.

Figurę Archanioła znaleźć można ukrytą głęboko w grocie obudowanej warstwami kilku kościołów. Tak zatem nie wchodzi się do niej po schodach do góry, lecz przeciwnie, schodzi się w głąb ziemi, do groty zamienionej na kaplicę. W głównym ołtarzu widać w srebrnym cyborium za szkłem figurę młodzieńca odkutego w marmurze. Ubrany jest na modłę rzymskiego legionisty, a więc w pancerz z wizerunkiem ludzkiej twarzy na piersiach, w podwiązane pod kolanami rzymskie sandały z motywami jakby lwiej paszczy. W prawicy dzierży błyszczący stalą miecz. W lewej dłoni mocno trzyma łańcuch, którym krępuje deptanego stopami szatana. Ten jakby próbował się bronić, ale daremnie. Na twarzy urodziwego młodzieńca artysta, Andrea Contucci Sansovino, który wykonał figurę w 1507 roku, utrwalił ideę przewagi dobra nad złem, czego wyobrażeniem jest szatan, odwieczny wróg człowieka. Jakby tym sposobem chciał wyrazić przekonanie: nie masz szans, szatanie, w starciu z mocami nieba. Tę odmianę figury powielano wszędzie przez całe wieki, nawet w odległym Meksyku. Widać, że pierwowzór pochodzi z Europy, może właśnie z Italii, może nawet z tego tu miejsca.

Upływał V wiek od narodzenia Jezusa.  Ochrzczona już rzymska ludność trwała pogrążona w trwodze i przerażeniu na wieść o coraz to nowych falach barbarzyńców wlewających się całymi plemionami na słoneczny półwysep, tak potwornie teraz zdewastowany. Z południowej części Italii nawet do Rzymu dochodziły pocieszające wieści o niezwykłym zdarzeniu. W jednej z grot w niedostępnych górach Gargano ukazał się wiernym Michał Archanioł, po raz pierwszy w 490 roku, po raz wtóry dwa lata później, i kolejny raz w 493 roku. Ostatnie objawienie niebiańskiego księcia odnotowały kroniki w 1656 roku, kiedy bezpośrednia interwencja Anioła ocaliła wielu jego czcicieli od szalejącej w Italii dżumy.
Pierwszym objawieniom towarzyszyły niezwykłe zdarzenia, które okoliczny lud uznał za ewidentne znaki z nieba, co zostało w późniejszych wiekach utrwalone pędzlem artystów w obrazach i na ścianach pod postacią fresków. Objawienia zostały spisane w ówczesnych kronikach, z których warto przytoczyć fragment, który odnosi się do słów przedstawiającego się Anioła. Ja jestem Archanioł Michał, stojący przed obliczem Boga – usłyszał z jego ust miejscowy biskup, naoczny świadek zdarzenia – Grota jest mnie poświęcona; ja sam jestem jej strażnikiem. Tam, gdzie się otwiera skała, będą przebaczone grzechy ludzkie. Modlitwy, które będziecie tu zanosić do Boga, zostaną wysłuchane. 

Od tego czasu aż po dziś dzień ludzie zewsząd garną się do groty, zwanej Grotą Anielską. Pierwsi pątnicy zaczęli wznosić wokół niej budynki z kamienia, wpierw dość prowizoryczne, by w trakcie upływu wieków zastępować je okazalszymi świątyniami. A że grota znajduje się na skarpie w miejscu z natury niedostępnym, udostępniono ją w taki sposób, iż z poziomu przykościelnego placu wchodzi się do niej poprzez system schodów wykutych w litej skale. Nie jest trudno odnaleźć kościół w labiryncie wąskich, krętych, niekiedy na kilku poziomach puszczonych uliczek. Jego lokalizację wskazuje wyniosła wieża gotycka, dość toporna, prosto ścięta u szczytu, wystawiona nad miastem z fundacji Karola I Andegaweńskiego jako wotum wdzięczności za opanowanie przez króla południowej części Italii. Skromna fasada kościoła o bliźniaczym portalu, skromnie ozdobiona w tympanonach płaskorzeźbami, zaprasza do środka.

O tym, że grota jest miejscem czczonym od niepamiętnych czasów, świadczą nie tylko zapisy kronikarskie, ale i materialne świadectwa kultu w postaci dzieł sztuki sakralnej. W wielu miejscach na ścianach widnieją jeszcze nie do końca wypłowiałe przez czas bardzo stare freski, niektóre prawdziwe arcydzieła średniowiecza. Podziwiać tu można kamienne płaskorzeźby i takież figury wielu świętych, nie tylko Archanioła, też pochodzące z różnych epok. Miejscowy skarbiec i muzeum, pełne wotów i precjozów, dobitnie świadczą, że w poczet pielgrzymów wpisywał się nie tylko prosty lud, ale że przybywali tu królowie, książęta, magnaci, możni, biskupi. Cesarz Fryderyk II, pomieszkujący od czasu do czasu w swym potężnym zamku górującym nad miastem,  pozostawił  w sanktuarium cząstkę Krzyża Świętego w złotym relikwiarzu. Jan Paweł II podarował patenę i kielich z wygrawerowaną datą pobytu u Michała Archanioła: 24 maja 1987 roku. A w sanktuarium posługę duchową sprawują polscy księża michaelici, też wymowny akcent powszechności Kościoła, cierpiącego na Zachodzie z powodu niedostatku powołań. 

Trudno jest wyjechać z Monte Sant’Angelo ot, tak sobie. Coś tu trzyma człowieka. Jakaś żywa duchowość tego miejsca, pradawna atmosfera miasteczka, jego południowy, chłopski, pasterski urok, jego liczne zabytki. Niech mi będzie wolno wspomnieć o jeszcze jednym, o wciśniętym w labirynt pobielonych wapnem  domostw sakralnym kompleksie, w którego skład wchodzi baptysterium, tak zwany Grobowiec Rotara i kościół Matki Boskiej Większej. To krok od sanktuarium Michała Archanioła, a tu takie wspaniałości! Weźmy chociażby artystycznie piękną, dobrze zachowaną, głęboko rytą w kamieniu scenę z nad wejścia do baptysterium. Pochodzi z XI wieku. Przedstawia mękę Chrystusa, poszczególne jej etapy, aż do chwalebnego zmartwychwstania. I wszystko to pomieszczone na dwóch kamiennych płaszczyznach.

A tuż obok, w sąsiadującym przez ścianę kościele Matki Boskiej wprost cudowny portal  z płaskorzeźbą Matki Boskiej z Dzieciątkiem, adorowaną przez dwóch aniołów, Michała i Gabriela, sceną głęboko ciętą w miodowym wapieniu. Ach ten apulijski romanizm, jakiż jest on ciepły, śródziemnomorski, jak odbiega delikatnością od podobnych przedstawień w krajach Europy północnej, z natury chłodniejszej w klimacie, a przez to i we wzajemnych stosunkach z ludźmi. A do tego fantazja ówczesnych mistrzów! Niektórzy dopatrują się w obliczu Maryi twarzy cesarzowej Konstancji, zaś w Dzieciątku – jej syna, przyszłego cesarza Fryderyka II. A w środku? Plamy wielobarwnych fresków bizantyńskich, z postacią Michała Archanioła na pierwszym planie, jakimś sposobem zachowane w stanie prawie doskonałym. To też ślad panowania bizantyńskiego w Apulii, jakie przypadło na stulecia X i XI, grecki ślad w Monte Sant’Angelo zresztą nie jedyny, by wspomnieć wspaniałe drzwi z brązu, odlane w Konstantynopolu w 1076 roku, a znajdujące się przy grocie Michała Archanioła.