Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki – Z listów do przyjaciół. I znajomych. Tyle smutku w całym mieście…

Obruszyłeś się, iż w jednym z poprzednim listów przywołałem Judasza Iskariotę, dla określenia działań niektórych naszych internacjonalnych aktywistów. Dla wykazania otwartości na dialog, jestem gotów do zejścia na niższy szczebel i przystać na patronat pragmatyzmom przez płk. Kuklinowskiego (Wiesz, tego „komisarza” od Szwedów z „Potopu” Henryka Sienkiewicza. Nie mylić z płk. Kuklińskim!).

Już Ci pisałem – zrozumiałe, iż kasa oraz inne walory zobowiązują. Tudzież aktywizują. O tym, że i tym razem nie będzie inaczej, jasne było po doświadczeniach z awangardami „postępu” w różnych czasach i przestrzeniach. Tym razem padło na nasz targany burzami historii kraj, który postanowił stawiać wichrochrony.

Smuta powyborcza przepełniła czarę goryczy postępu „w tym mieście” i „w tym kraju”. Postanowiono – dawnymi zwyczajami - zwrócić się po bratnią pomoc. Cóż, internacjonalizm niejedno ma oblicze. I nie jeden dom.  Na tym etapie w Brukseli i Strasburgu. I to z – he, he - antyputinowskim pohukiwaniem i antyrosyjskimi minkami.

Nie wyszło zbyt dobrze. Dama Stanu - Beta Szydło – pokazała na czym polega spokój prawości, kompetencja, duma z polskości, połączone z szacunkiem dla innych, bez korzenia się przed terrorem ogólnopostępowego bleblania. Nawet jeśli bywa sygnowanym przez nowych komisarzy i pomniejszy aktyw.

W merytorycznym wywodzie pani Premier ukazała miałkość, a nawet fałsz, antypolskich donosów. Natomiast głosy – nie tylko rodaków - wspierające nasz kraj na forum Parlamentu Europejskiego, dodatkowo obnażyły mizerię pretekstów przenoszenia spraw poza polski dom.

W tym kontekście można podziękować aktywistkom z zielonej, lewej strony PE. Jednak szczególnie gorące słowa należą się panu… Guy Verhofstadtowi, który robił co mógł, aby udowodnić, iż emocje dominują nad intelektualną dyscypliną. Z dobrym skutkiem. Rzec można - kolejny nasz człowiek w Europie! W antyeuropejskiej „Europie”. Pomyśl o tym żałosnym paradoksie…

I co teraz będzie? Kogo lewość wezwie w sukurs przeciw swojej….ojczyźnie? Zawahałem się przy tym słowie, ponieważ przypomniało mi się – z dawnych czasów - że prawdziwy internacjonalista - jak sama nazwa wskazuje - nie ma ojczyzny.
A jeśli już - to Związek Ra…no – bratni!
Ale na tym etapie?…Jaki związek?... Brukselski?... Bankowy?…
Jakie macie wytyczne w czasach smutku i kombinacji ? Postępowych naturalnie.

- Skąd mi się wziął ten płk Kuklinowski?  
A, tak jakoś się mi skojarzyło. Tobie nie?...

PS. Ponieważ kiedyś pytałeś mnie o definicje konserwatyzmu w opozycji do postępu, ślę Ci takie określenie:
"Konserwatyzm nie jest przywracaniem tego, co było, ani trzymaniem się tego, co jest, lecz życiem z tego, co obowiązuje zawsze." ( A. E. Gunther)
Amen