Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Janusz Janyst-Filharmonia instytucją polityczną?

Na koncerty do Filharmonii Łódzkiej im. Artura Rubinsteina chodzę wiele lat. Wiąże się to po części z moimi zawodowymi powinnościami, ale w równym stopniu wynika z jak najbardziej autentycznych, własnych zainteresowań i potrzeb. Można bez przesady powiedzieć, że mam szczęście łączyć pożyteczne z przyjemnym.
Za czasów komuny wizyty owe miały – poza sensem czysto estetycznym – inny jeszcze walor. Filharmonia, jako swoista „świątynia sztuki”, stanowiła azyl i odskocznię od skrzeczącej rzeczywistości PRL-u. Tu się tylko słuchało muzyki, w tym gmachu nie było miejsca na indoktrynację czy propagandę, przenikające codzienność w różnych jej wymiarach. Piszę to z pozycji słuchacza siedzącego wygodnie w fotelu i nadstawiającego uszu na dobiegające z estrady brzmienia Mozartowskie, Brahmsowskie lub Ravelowskie, jako że zupełnie innym zagadnieniem jest wpływ, jaki na wewnętrzne sprawy instytucji miała PZPR uosabiana tu niegdyś przez…pardon, litościwie pominę nazwiska aparatczyków wśród muzyków i zatrudnionych w filharmonii urzędników.
Mogłoby się wydawać, że w wolnej Polsce nie będzie nawet potrzeby zastanawiać się, czy najważniejsza, bądź co bądź, placówka muzyczna w naszym mieście nadal „trzyma fason”, a więc czy jako miejsce spotkań z Polihymnią jest w dalszym ciągu - z punktu widzenia bywalca koncertowego - politycznie„czysta”, neutralna, niezaangażowana. Dziś wprawdzie nikt nie próbuje narzucić nam komunizmu, ale walka polityczna toczy się nadal, z tym że na innej płaszczyźnie (a gołym okiem widać, że wcielana w naszym kraju w życie ideologia liberalna powoduje coraz większe zagrożenie dla interesów narodowych, polskich).
Obecnie nikt nie neguje roli mediów w takiej walce. Nie brak nawet opinii, że to media stały się w istocie trzecią, drugą, a nawet pierwszą władzą. W okresie komuny „rząd dusz” chciał sprawować organ KC PZPR – „Trybuna Ludu”. W Łodzi głównym partyjnym dziennikiem był „Głos Robotniczy”. Nie pamiętam jednak, aby kiedykolwiek któraś z tych gazet spróbowała skalać teren filharmoniczny swoją obecnością poprzez umieszczanie na zewnątrz i wewnątrz budynku – jak to się teraz mówi – logo, albo poprzez jakieś inne formy autoreklamy, co byłoby równoznaczne z agitacją polityczną.
Dziś wszakże, a to może już zakrawać na wielki paradoks, takie akcje polityczne są w filharmonii niemal na porządku dziennym. Realizuje je – nie ma co owijać w bawełnę – jeden z wielkonakładowych dzienników, mający w Polsce ogromny wpływ na życie polityczne, lecz przez dużą część rodaków nieakceptowany, dziennik stanowiący de facto tubę propagandową partii obecnie rządzącej, a w prasie niezależnej – o czym pewnie tylko czytelnicy tej prasy wiedzą - permanentnie rozliczany z kłamstw i manipulacji. A więc: „Gazeta Wyborcza”.
Sygnalizowałem już tę sprawę na łamach „Aspektu Polskiego” w styczniu ub. roku. Mówiłem też o tym w filharmonii, w obecności marszałka Włodzimierza Fisiaka, na zamykającej ubiegły sezon konferencji prasowej, związanej z pożegnaniem dyrektora Andrzeja Sułka (konferencji odbywającej się notabene na tle wielkiej reklamy rzeczonej gazety!). Filharmonia nie tylko pozwala na permanentne i różnorakie reklamowanie się „Wyborczej” w gmachu przy ul. Narutowicza, także np. poprzez częstowanie w przerwach tanim winem w kieliszkach, z których każdy ma na profitce znak firmowy gazety. „Współpraca” polega również na tym, że orkiestra filharmonii poza własną siedzibą uświetniła ostatnio swym udziałem jakiś tam jubileusik łódzkiego dodatku do „Wyborczej”. W każdym z kolei programie koncertowym, wydawanym ostatnio – przyznaję - bardzo starannie, cytowanie są „złote myśli” z „GW”.
Czymś porażającym okazał się tegoroczny Międzynarodowy Dzień Muzyki, czyli 1. października. Bardzo dobrze, że do placówki wstęp był wolny, że każdy mógł zwiedzić zaplecze, przyjrzeć się próbie, posłuchać muzyki kameralnej. Ale zrodziły się wątpliwości, czy jest to święto Polihymnii, czy też właśnie „Gazety Wyborczej”. Przed wejściem do filharmonii stał ogromny, czerwony balon z wielką winietą gazety, na każdym piętrze poustawiane były plansze reklamowe, a hostessy w czerwonych strojach (oczywiście z odpowiednim logo) rozdawały cukiereczki. Pikantny szczegół to to, że jedną z osób pełniących honory domu była, zatrudniona w Filharmonii, niegdysiejsza tajna współpracowniczka SB (co jest tajemnicą poliszynela). Inspiracja zadomowionym w „Wyborczej” Maleszką?
Jako meloman odwiedzający omawiany przybytek - po odbudowie, z tak fatalną, niestety, pod względem architektonicznym, fasadą - jestem na ogół zadowolony z odbywających się tam koncertów, na ten temat zresztą wypowiadam się szczegółowo przy innych okazjach. Natomiast jako Polak (wraz z pokaźną grupa słuchaczy koncertowych) staję się coraz bardziej zdegustowany. Apeluję do obecnego dyrektora, Lecha Dzierżanowskiego: proszę nie czynić z mającej już prawie sto lat Filharmonii Łódzkiej instytucji politycznej! Placówce nie jest potrzebna jakakolwiek…fasada ideologiczna!

Copyright © 2017. All Rights Reserved.