Publikacje członków OŁ KSD

Tomasz Bieszczad - Przykład idzie spod ziemi

Major (teraz pułkownik) Szendzielarz to przykład mężczyzny, wojownika, który „zwycięża zza grobu”. Któremu dopiero Historia przyznaje rację, ale który – znieważony, opluty, zapomniany – wraca. Wraca podobnie jak... aż boję się napisać... jak Lech Kaczyński.

Łódzcy radni Platformy Obywatelskiej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej postanowili, że w swych decyzjach kierować się będą wyrokami Trybunału Konstytucyjnego, nawet tymi, które nie zostały „opublikowane” (czyli nie są „autoryzowane” przez rząd Rzeczypospolitej).

Czy grozi to – zapowiadanym już przez niektórych ekspertów i komentatorów – „dualizmem prawa”? Sytuacją, w której jedno polskie prawo będzie miało stempel „sejmowo-rządowy”, a drugie „trybunałowo-samorządowy”? Może i tak być, jeśli w najbliższym czasie Trybunał (zupełnie przypadkiem) wyda orzeczenie sprzeczne ze swoimi obecnymi (konstytucyjnymi) prerogatywami i rząd tego orzeczenia nie opublikuje... a jednocześnie (ale to już będzie absolutny przypadek) orzeczenie to w jakiś sposób „przypasuje” radnym łódzkiej Rady Miejskiej, którzy akurat nim (tym orzeczeniem) będą chcieli się pokierować. Trudno jest wyobrazić sobie taki (przypadkowy) zbieg okoliczności i tę karkołomną jurydyczną konstrukcję myślową, która bardziej przypominałaby grę operacyjną wywiadów zwaśnionych mocarstw, niż sposób realizacji wspólnego dobra na styku: rząd – samorząd.    

Jak widać opozycja nadal nie chce (nie umie, nie może) uwierzyć, że kilka miesięcy temu coś niecoś się w Polsce zmieniło. Wypiera taką możliwość ze świadomości i w tym momencie oddaje się na pastwę namiętności, nad którymi nie jest w stanie zapanować. Przykładów można by podać wiele, ale po co – każde dziecko potrafi je wskazać. Dlaczego opozycja tak się szamocze, naraża na śmieszność, wręcz samo-poniża i najczęściej potyczki o swoje racje przegrywa? Czyż nie lepiej byłoby nic nie robić, czekać przez cztery lata na kolejne wybory i potem spokojnie zgarnąć śmietankę – skoro wyniki pracy partii rządzącej są tak katastrofalne, jak je opozycja przedstawia? A jednak nie: opozycja dostaje amoku na samo brzmienie słowa PiS i walczy do upadłego. Dlaczego? Czyżby nie wierzyła w swoje przyszłe, automatyczne zwycięstwo?

Jest to możliwe. Bo co – jeśli ludzie (w swojej masie) przypomnieli sobie dawne czasy i zorientowali się, że partia braci Kaczyńskich wcale nie była „faszystowska”, jak ją przedstawiano. Przeciwnie: w wielu sprawach to właśnie „Kaczory miały rację” i to oni najpełniej wyrażali polską rację stanu. A teraz ludziom jest wstyd, bo byli naiwni, bo dali się zwieść manipulacjom i propagandzie. To nowe spojrzenie na politykę utrwala się coraz głębiej i szerzej. Będą mu sprzyjać kolejne, zapowiedziane przez PiS, rozwiązania oraz comiesięczne (sic!) pięćsetzłotowe zastrzyki wsparcia dla polskich rodzin i polskich dzieci. Oczywiście – myślą ludzie – obecny rząd też popełnia błędy i niezręczności, i nie jest idealny, ale nobody is perfect: jak na polskie warunki w sposób raczej powściągliwy uprawia „TKM”, daje pożyć i na pewno nie zasługuje na bezwarunkową anihilację. Poczekajmy – myślą ludzie – dajmy im czas. Opozycja w ogóle tego punktu widzenia nie rozumie.  
A zatem... jeśli słupki poparcia dla opozycji jeszcze bardziej się skurczą? I jeśli stanie się to... excusez le mot – nawet w „czerwonej Łodzi”? Za parę lat, za parę miesięcy... nieważne. Co wtedy będzie?

Ostatnie wielkie uroczystości w Łodzi, ku czci Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, mogą się stać – moim skromnym zdaniem – takim momentem przełomowym: w sensie moralnym, psychologicznym, tożsamościowym. Obecni w Katedrze przeżyli je w stopniu niesamowitym. Major (teraz pułkownik) Szendzielarz to przykład mężczyzny, wojownika, który „zwycięża zza grobu”. Któremu dopiero Historia przyznaje rację, ale który – znieważony, opluty, zapomniany – wraca. Wraca podobnie jak... aż boję się napisać... jak Lech Kaczyński. Ludzie to podświadomie rozumieją, czują, łączą. Ci dwaj wybitni, polscy mężowie są jakoś ze sobą związani. Zwyciężyli po latach odrzucenia, po strasznych trudach, mękach, po obelgach, po przedwczesnej śmierci... Zwyciężyli, ponieważ – jak napisał Jan Lechoń w wierszu „Włosy Słowackiego”, poświęconym sprowadzeniu ciała Poety na Wawel – „nie ma śmierci i jest sprawiedliwość”.

Czwartkowy kondukt z trumną pułkownika Szendzielarza „Łupaszki” na ulicach Łodzi i Msza św. w Katedrze, a potem piątkowe czuwania... To wydarzenia graniczne, wydarzenia o niesamowitej sile budzenia wzruszeń. Świadectwo prostego, codziennego patriotyzmu, bijące z biografii „Łupaszki” (wspaniale rozwinięte w homilii abp. Marka Jędraszewskiego). Siła woli, by przetrwać i zachować wolność, objawiona w osobie pojedynczego Żołnierza (opowiedziana przez ministra Macierewicza)... W słowach, które padły w Katedrze objawił się nowy polski Męczennik, a jego życie zostało zinterpretowane jako znak, zapowiedź, figura przyszłego Zmartwychwstania narodu po dekadach błądzenia na pustyni, mamienia fałszywymi wartościami i okradania z dorobku. „Nie ma śmierci i jest sprawiedliwość”. Te przeżycia, ten powtórny pogrzeb – jak zawsze w polskiej historii – odłoży się w zbiorowej psychice mieszkańców Miasta, zmieni ich sumienia – po herbertowsku. Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”: „on będzie niósł Miasto w sobie po drogach wygnania,
on będzie Miasto”...

Umarli wracają, a ośmieszeni wstają w powadze. Przegrani i odrzuceni zwyciężają – czyli „jest sprawiedliwość na świecie”. Do ludzi to dociera, jakoś to im się układa w głowach. Ich oczy zmieniają się, błyszczą. To było w Katedrze widać: w mieście Łodzi niedługo przyjdzie czas na prawdę, na odrzucenie drwin i pogardy. Przyjdzie czas na uczciwość i powagę. Insynuacje przestaną być środkiem komunikacji międzyludzkiej.

Oczywiście – opozycja nie musi od razu „zapisywać się do PiS-u” (jak już zaczyna się w Łodzi szeptać o politycznych zamiarach najbardziej prominentnej Łodzianki – chyba jednak przedwcześnie). Faktem jest jednak, że polska opozycja nie może dłużej zachowywać się tak jak jedna z tych matek, które przed królem Salomonem spierały się o dziecko: Lepiej dziecko przeciąć na pół, niżby miała je zabrać ta druga... Skoro różne siły mogły skutecznie współpracować przy okazji upamiętnienia Pułkownika „Łupaszki” w Łodzi, to może z czasem uda się opozycji przeboleć i traumę wyborczą, i nawet spektakularny sukces programu 500+.

Tomasz Bieszczad

Publikacja miała miejsce również na portalu wpolityce.pl 22.04.br.

za:wpolityce.pl/polityka/289897-przyklad-idzie-spod-ziemi-nowe-spojrzenie-na-polityke-utrwala-sie-coraz-glebiej-i-szerzej