Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Martyna Ostrowska - Wierzymy wciąż, że mamy jeszcze czas.. I inne wiersze

Wierzymy wciąż, że mamy jeszcze czas.

Wierzymy, że spotkanie można odłożyć na jutro,
za tydzień, miesiąc.
Ze ktoś jest na zawsze
że przyjaźń jest stała,
a miłość czeka na nas za którymś zakrętem.
A to wszystko jak mgła ulotne,
jak słońce zachodzi,
każdego dnia mija
jak zwykły przechodzień niechcianie...
wypala się jak papieros
w kilka chwil, minut, lat.

Wierzymy wciąż, że mamy jeszcze czas
czekając na cud, który nigdy nie nadejdzie.


Absurdalnie

Zachęcam do dobra-
złem emanuję
Zaklinam zazdrość-
złorzeczę,

wycieram cudze łzy-
płaczę,
podtrzymuje życie-
choć pragnę umrzeć.
Innym karze biec-
gdy sama kroczyć nie umiem.

Stoję na pograniczu jednego i drugiego,
a jednak tak trudno zrobić krok
w którąkolwiek ze stron...



Poświęcenie


Ludzie mijają się między progami
gdzieś czasem szepną ciche "kocham"
bezczelnie twierdząc, że to na zawsze
i nam wciąż tak ciężko odnaleźć
pośród tego całego zgiełku!
Bo ludzka miłość jest najsłabsza,
pośród wszystkich innych miłości.
Nasza miłość przy pierwszej przeszkodzie potyka się i umiera.
A kwiat???...
-nawet, gdy go dzieli płot
do drugiego kwiatu nachyli się,
by przez chwilę z nim być-

przynajmniej do nocy!


Bezimienna

Kocham to serce dalekie i zimne ,
co pociąga wyobraźnię do głębin.
Czy podobne? Czy wielkie? Czy wyższe? Czy pokłony składa?
Nie wiem, lecz jutro temu sercu kromkę chleba podaruję.
Może głód zaspokoję, może pomogę?
Ja nic nie chcę, może zwykłe , ludzkie "dziękuję"
Mam nadzieję, być nadzieją...
że nadejdą lepsze czasy, że Bóg stworzył dłoń do miłowania, nie do złości.
Że ludzie, są ludźmi...
że jeszcze ktoś się o kogoś troszczy.
Idę, serce! Idę ku pokrzepieniu wszystkich zbolałych serc.
Ja Ci dłoń wyciągnę, ale Ty obiecaj!
Że nie wyrwiesz się z jej piersi!
Odchodzę
Może już mię czeka?
Do serca nie można się przecież spóźnić.
Pamiętaj!
Nie można z dobrem spóźnić się do człowieka !


List priorytetowy.

Możecie dawać mi prezenty najpiękniejsze,
które nic nie będą znaczyć.
Bóg wynagrodził mi tak wiele rzeczy,
tyle cierpień, że wstydem byłoby przyjąć jeszcze cokolwiek.
Najpiękniejsze prezenty , jakie mam , są zawsze od niego-
życie,bliskość osób, które kocham, a ponadto wszystko, czego potrzebuję.

Czy więc list do Niego muszę zanieść mu wprost pod jego stopy?
Przecież wszystkie moje myśli są Jego, przecież to On mi je daje.
jak więc mógłby ich nie znać?
Czy muszę czytać, za co dziękuję, czego pragnę głośno?
Przecież On wie o tym lepiej, niż ja.
Może jednak zaniosę Mu go jutro?
Przecież ja jestem jak On, a On jak ja,
może więc Bóg lubi dostawać listy?...



Ból

Każde słowa, które czytasz okupione jest
ciężką jak dzieło armaty łzą,
w której zawierają się plany, marzenia, głupie nadzieje i ból niespełnienia.

Odczytuj więc te moje łzy
ilekroć Ci na to przyjdzie ochota
i pamiętaj,
że życie i zdrowie to jedyny
Twój cel i wielka,
niezmierzona rozumem cnota.


Aniele mój


Mieścisz się na mej dłoni już,
w kącie fotela, na żyrandolu i na rączce parasola.
Jesteś niewidzialnym Aniołem
chłonnym na me słowa.
Mieszkasz w ułamku sekundy,
w skrawku kropli, co spadła z nieba,
w słowach, wspomnieniach,
w pamięci, co nie zginie.

Wiesz...
Wciąż jesteś przy mnie.

Czy wiesz, że tak długo, jak bije moje serce
będę żyć Ci w podzięce,
że dałaś lekcję mi bezcenną-
jak być kochaną, zołzą,bezinteresowną, namiętną ?...


Wiersz bez tytułu

Ponad życie nic piękniejszego,
a zarazem nic tak kruchego.
Ponad miłość nic bardziej niezwykłego,
ale także tajemniczego, niezrozumiałego.
Nie ma nic cenniejszego niż uśmiech dziecka
i chwiejniejszego od świecy płomienia.

Nie sposób szukać czegoś gorszego od cierpienia
i sposobu na zrozumienie własnego istnienia.

Nie sztuka nauczyć innych nie popełniać błędów,
które sami mamy na sumieniu.

Nie lada uczynek pocieszyć swoim uśmiechem kogoś innego,
lecz czy jest coś oprócz tego,
co określić można mianem prezentu wierniejszego?

Nie Możliwym jest, by szczęściem obdarować wszystkich sprawiedliwie
-to tak, jakby życie wygrać żyjąc tylko chciwie...!
Nie ma sposobu, by powstrzymać łzy.
To tak, jakbym jednym słowem tak łatwo skreśliła słowa Ja i Ty.

Nie wolno nam tęsknoty zagłuszyć
to zupełnie jakby na poszukiwanie Boga wyruszyć!

Nie mamy prawa łamać beznamiętnie zasad żelaznych
bo przecież chcemy godnie żyć i nie tracić po drodze
wartości tak dla nas ważnych!
Niestety to TYLKO jest i AŻ życie,
a ono inne niż my prawdy zna.
Wczoraj ciemne barwy kredką na niebie kreśliło,
dziś już białą w dłoni trzyma.

Tak co dzień uczy kochać i nienawidzić- po równo
ale ze sobą niesie tajemnice największe
i na to pytanie nawet Ty nie znajdziesz odpowiedzi.
Kiedy się skończy?
-za rok
-miesiąc
a może już jutro ?...


Autorski cytat

Człowiek jako Twoja tajemnica się rodzi, jak tajemnica żyje i umiera, a odkrywa się w życiu na miarę własnych możliwości.
Odchodząc, robi wokół siebie tyle zamętu,
iż po raz kolejnej próby
nie zostaje odkrytym
i znów... w tajemnice ucieka.



Dla samotnego staruszka

On miał oczy białe, przesłonięte żyłą krwi
Gdy ostatnio patrzył na mnie myślał zapewne, że śni.
"Tego" dnia twarz promienną zdać się była,
lecz serce cichutko płakało- tego nie zauważyłam.
Był jedną kroplą z całej szklanki pełnej wody.
Był jednym słowem zapisanym w całym zeszycie,
lecz odszedł pewnego dnia bez słowa
od tego czasu życie w nikczemnym cierpieniu rozpoczęłam od nowa.

Nocą


Nocą każda gwiazda jest piękniejsza
każda gałąź drzewa bardziej tajemnicza.
Niebo jest światłem, co zsyła marzenia, snuje domysły.
Płatki kwiatów tulą pąki, chroniąc je od burz.
Rano budzi je słońce, moczą krople rosy

- niebo płakało
że noc tak krótko trwała.

Bez tytułu


To jest właśnie życie- tylko jedno,
to, co daje się odczuć każdej nocy
każdego dnia czegoś uczy-
prosić, przepraszać i umierać
Jest piękną ciszą i głośnym krzykiem jednocześnie.
Pierwszym słowem się rozpoczyna i ostatnim niedopowiedzianym zdaniem się kończy...
jak dziecko nieprzewidywalne i jak ono bezradne!


Tego Ty nie wiesz


Pytasz mnie o sens naszego życia,
a ja nie potrafię odpowiedzieć,
ja żyję w cieniu zwątpienia
i sens życia przesłania mi cierpienie.
Ale to nie przeszkadza mi w odkrywaniu piękna
zarówno natury jak i piękna ludzkich dusz.
I to nie przeszkadza mi w tym, by cieszyć się
Twoją obecnością przy mnie, za każdym razem,
gdy odchodzisz.

I choć żyją w innym świecie,
to wracam do Ciebie z niego
za każdym razem,
gdy na mnie patrzysz.
I odpowiadam milcząco gdy pytasz: " Co dalej? "


Pozwolę Ci naiwnie wierzyć


To, jakim jesteś człowiekiem nie łatwo jest odczytać od razu.
Dopiero skrawki Twoich działań ułożone w całość
ukażą prawdziwy charakter.
Z oczu wyczytam tęsknotę, trochę bólu, żalu, jednostajność.
A Ty siedząc nieopodal uśmiechniesz się do siebie myśląc,
że nic o Tobie nie wiem
w momencie,
gdy będę wiedziała już wszystko...


Bliski koniec


Tu, gdzie najgłośniejsza jest cisza
wszystko błyszczy i gaśnie,
w jednej chwili znika.
Ktoś umiera, rodzi się nowe życie.
Ktoś stoi w połowie, ktoś inny pada na szczycie.
Ludzie gonią za szczęściem, ono wciąż ucieka.
Jedno słowo potrafi zabić lub podnieść człowieka.
Wszyscy otuleni dłonią Boga, lecz kto to dostrzega?
Życie jest tylko życiem
i z dnia na dzień
swego końca dobiega!



Mamo, Mamo, kiedy pojedziemy do Babci?



Damy jej piękne kwiaty, ucieszy się z pewnością.
Pogoda taka wspaniała, że usiadłoby się na świeżym powietrzu,
i w ręce łapało motyle jak sprzed lat.
Z piasku by się zupy i ciasta robiło,
a na obiad zaprosiłoby się lalek z pudełka tłum.
Babcia znów odnalazłaby w krzaku malin nasz dom,
co przez lato był wielką tajemnicą i azylem,
gdzie ucieka się w zatroskany, dziecinny świat.

Mamo, Mamo kiedy pojedziemy do Babci?

Tam kaczek, królików od groma jest i gęś taka mądra,
co protestuje na całe podwórze, gdy chleba brakuje jej.
Wiatr niesie tu jaśminu zapach, a w piecu strzelają iskry z brzozy.
Uprzejmie za stodołą kłania się wierzba, nieco zmęczona wieloma kapryśnymi jesieniami.

Mamo, Mamo czy nie masz żalu do życia, że tak złośliwie przecieka nam przez palce? Czy jesteś pewna, że byłaś tak od początku do końca dzieckiem, jakie Babcia chciała widzieć w najmilszych snach?
Czy zawsze byłaś człowiekiem dla człowieka,
pomocną dłonią dla tonącego,
matką miłosierną i kochającą?
Mamo nie odpowiadaj.
Najwięcej wątpliwości rodzi się w duszy
i tam na zawsze pozostaje.
Zatem poruszam Twą duszę i pytam niecierpliwie:

Mamo, kiedy pojedziemy do Babci?

Do tego obrazu dziecinnego, pięknej, acz zamazanej krainy,
gdzie zapach siana i zboża w starej stodole wzrusza,
to miejsce, gdzie niegdyś się spało wśród myszy.
A teraz? Teraz człowiek już popsuty! Życie propaguje szukania wygód,
zamiast zwykłych, prostych swojskich wartości.

Mamo, Mamo kiedy pojedziemy do domu Babci?

Tam w sadzie porzeczki się zawstydzają,
gdy tylko na nie patrzę.
A grusza i jabłoń z wytchnieniem trzymają na wątłych gałęziach owoce,
niczym matka, co swe pierworodne dziecko chce uchronić przed smutkiem
życia codziennego i dlatego robi, co może, by go nie upuścić, nie zostawić, nie stracić.



Tam betonowa studnia od pół wieku oddaje to samo klarowne echo,
a u jej stóp stary kret dogorywa.

Jakże brakuje mi tego obrazu!
Gdy Babcia rankiem karmiła zwierzęta, zrywała koniczynę
i cieszyła się jak dziecko z każdego nowo narodzonego cielątka.
Później dom pachniał sytym obiadem,
po którym jechało się przymałym rowerem w nieznane.

Pamiętam sokoła, co zmarł na naszym polu- ja wtedy jeszcze nie wiedziałam, co to śmierć.
Papugę, którą Babcia złapała na łące i biedronki, które zbierałam do pudełka od zapałek,
by pomóc im przetrwać zimno nocy.
Jakże człowiek był bezkreśnie naiwny w tej swej niewiedzy!

Dlatego Mamo, Mamo jedźmy już proszę do Babci!

Tam przy płocie rośnie choinka, co gdy ją Babcia sadziła, była malutka jak ja,
teraz sięga wysokością okopconego komina.

Ten dom Mamo, ma spiżarnię, a w niej Twoje zdjęcia z dzieciństwa.
Tam byłaś jeszcze taka młoda i nie wiedziałaś wówczas, ile życie cierpień dla Ciebie przygotowało...

Wspominam z pewną dozą tajemniczości strych i prześcieradła pajęczyn na nim.
W nie bezradnie uwikłany stał koń na biegunach
i nowiusieńka porcelanowa zastawa.

Mamo, Mamo, ja Ci bardzo dziękuję, że jesteś każdego dnia przy mnie,
że wszystkie burze przetrwałyśmy razem i nie jedna jeszcze pewnie nas czeka.
Lecz Mamo kochana proszę jedźmy już do Babci!
Ty nie wiesz, lecz ja czuję, że ona tęskni za nami i bardzo ucieszy się z tych kwiatów.
Bo cóż możemy jej więcej dać w tę pierwszą rocznicę jej śmierci?...

Martyna  Ostrowska.


***

Nazywam się Ostrowska Martyna. Urodziłam się 7.09.1988roku w Łodzi. Obecnie jestem studentką Wyższej Szkoły Edukacji Zdrowotnej i Nauk Społecznych w Łodzi, na kierunku Resocjalizacja (Magisterium).

Piszę z pasji i zamiłowania. Interesuję się także lotnictwem oraz literaturą. Swoją przygodę z pisaniem rozpoczęłam jakieś 15 lat temu. Od tego czasu powstał dość pokaźny zbiór wierszy, które skrzętnie poznawały jedynie zakamarki mojej szuflady, aż pewnego dnia przypomniawszy sobie maksymę Horacego  „non omnis moriar”  postanowiłam uchylić rąbka swojego zeszytu.

W dobie szerzącego się wyścigu szczurów nie jest łatwo znaleźć chwilę wytchnienia na czas wyłącznie dla siebie, chyba, że mówimy o poezji, która kompletnie człowieka pochłania, jest natchnieniem dla duszy, która w  obliczu wszechobecnego absurdu paraliżuje nas , zatrzymując czas w  miejscu. Dla mnie każda, nawet najbardziej trudna sytuacja życiowa jest ogromną inspiracją, wspaniałą możliwością przelania na papier uczuć, które w danym momencie mi towarzyszą.

Z racji wykształcenia interesuję się także psychologią szeroko rozumianą- mianowicie skutkiem zachowań na określone bodźce przesyłane z zewnątrz oraz wpływem środowiska na wychowanie człowieka, a także (co jest ściśle związane z obrona pracy licencjackiej) poczuciem koherencji u osób terminalnie chorych.
Miałam już okazję współpracować z dziećmi z łódzkiego Hospicjum i mam wrażenie, że od czasu tego spotkania o wiele bardziej szanuję każdą chwilę, jaką Bóg pozwala mi spędzić na tej ziemi. Wiara jest nieodłącznym elementem mojego życia, podobnie jak garstka najbliższych mi osób.

Chciałabym, aby opublikowanie moich wierszy było uwieńczeniem wielu ciężkich lat, jakie moja Mama poświęciła na samotne wychowywanie mnie.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.