Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

III Konferencja KSD

Ks. dr Aleksander Posacki SJ

Granice kompromisu w chrześcijańskiej wierze (idolatria, bluźnierstwo, profanacja)
camera
Drodzy księża Biskupi, Ekscelencje, drodzy Księża, drodzy Państwo... Moje wystąpienie traktuję jako wprowadzające, tak by w świetle teologii ocenić niektóre problemy, niektóre zagrożenia, ale też zastanowić się nad tym, co jest zgodne z tematem tej Konferencji, nad granicami kompromisu - w wymiarze wiary chrześcijańskiej.

Celem każdej religii jest Zbawienie - szerzej: wyzwolenie od zła (mamy tu do czynienia z aspektem soteriologicznym religii). W chrześcijaństwie jest to szczególnie mocno dookreślone. Zbawienie stoi w centrum. Zbawienie od zła, któremu na imię: grzech. Ksiądz Arcybiskup Władysław Ziółek (podczas Mszy św. Otworującej Konferencję) w swojej homilii właśnie o tym mówił, że granicą kompromisu jest grzech.

 


Grzech - jego obszary i granice

Pojęcie grzechu jest pojęciem płynącym z obszaru Objawienia. To nie jest tylko zwykła „antywartość", która rodzi się w łonie ludzkiej refleksji, czy aksjologii. To jest obiektywne zło, które określa Bóg, a także teksty objawione, medytacja chrześcijańska i tradycja Kościoła. Należałoby się zatem zastanowić, co jest największym grzechem. Największym problemem wynikającym z grzechu jest to, że przeszkadza on w Zbawieniu. W tym sensie stanowi granicę kompromisu i można go rozpatrywać w trzech przestrzeniach:

  1. W przestrzeni Kościoła (zagadnienie eklezjologii).
  2. W przestrzeni Chrystusa (chrystologia).
  3. W przestrzeni dotyczącej samego Boga (teologia).

Nowe ruchy religijne, które są problemem dla świata i dla Kościoła, sytuują się także w tych trzech przestrzeniach. Są takie ruchy, które obejmują wszystkie te trzy wymiary, są takie, które np. mówią Kościołowi - nie, ale Chrystusowi i Bogu - tak, a są i takie, które mówią Chrystusowi i Kościołowi „nie", ale Bogu „tak"... Wszystkie te trzy elementy według nauki chrześcijańskiej zwracają uwagę na zjawiska, które zagrażają zbawieniu. Także eklezjologia jako część teologii mówi, że jeżeli ktoś znałby Kościół, ale świadomie odszedł od niego, byłby zagrożony w swoim Zbawieniu. Sam Kościół bowiem nazywa się „Sakramentem Zbawienia", a poszczególne Sakramenty to środki konieczne do Zbawienia. W tej właśnie przestrzeni będziemy dyskutować o zagrożeniach grzechem, zastanawiać się: Czy nie jesteśmy już na jakiejś granicy...?
Jeżeli chodzi o Chrystusa, to On sam mówił, że „kto w Niego wierzy, będzie zbawiony". Kto nie wierzy - być może nie będzie... Wchodzimy też tutaj w Tajemnicę Eucharystii: „Kto pije moją krew, ma życie wieczne", a kto nie... być może nie ma...
Tu jest granica, nad która warto się zastanawiać, o której warto rozmyślać, choć dzisiaj zapomnieliśmy o tej granicy i przestaliśmy w sposób wyraźny mówić o naszym Zbawieniu. Mówimy o „doskonałości", mówimy też o Zbawieniu, o rozwoju, o uświęceniu, ale nie mówimy o tym, co jest tą „dolna granicą" dla Zbawienia, bo Zbawienie można utracić, można się z nim rozminąć, można zatracić się i stracić Wieczność. Człowiek bowiem jest istotą wieczną, ale niekoniecznie ta wieczność musi być zawsze szczęśliwa.
Wszystkie te, wspomniane przeze mnie, trzy poziomy Prawdy są ze sobą powiązane, i to hierarchicznie. Jeżeli ktoś kocha Kościół, ale nie ma właściwego stosunku do Chrystusa, jako do osoby, to nie jest to podejście sensowne, bo Chrystus jest założycielem Kościoła i Głową tegoż Kościoła, i realnym Zbawicielem. Jeśli ktoś kocha Chrystusa, ale ma niewłaściwy obraz osoby Boga, jeśli nie uznaje transcendencji Boga, czy Jego charakteru osobowego (jak to jest np. w ruchu New Age i podobnych ruchach, kosmocentrycznych w swoich światopoglądach), to też jest to podejście nielogiczne i niebezpieczne. A to z tej racji, że Chrystus byłby wtedy jakąś „osobą symboliczną", poetycką metaforą, kimś sympatycznym kogo zaledwie lubimy.
Zauważmy, że w sektach i nowych ruchach religijnych nie ma krytyki Chrystusa, przecież nawet najwięksi ateiści, jak Nietzsche, nie negowali istnienia czy nawet wartości Chrystusa, tylko zamieniali jego znaczenie. W ich ujęciu jednak nie był On już Zbawicielem, Bogiem, był np. „wybitną postacią" czy „wielkim człowiekiem", ale jedynie mędrcem, szamanem czy nauczycielem1. Ta zmiana znaczenia, przedefiniowanie boskości są nawet bardziej zdradzieckie, niż ateizm.

Najważniejsza granica - bałwochwalstwo, czyli brak miłości Boga

Najbardziej graniczną sprawą - być może najważniejszą - jest jednak stosunek do Boga osobowego i transcendentnego, które wyraża treść pierwszego przykazania Dekalogu. Mamy tu na potwierdzenie tej właściwej postawy słowa samego Chrystusa, który w trzech Ewangeliach synoptycznych przypomina, co jest najważniejszym przykazaniem...
I tak np. w Ewangelii św. Marka 12. 28-34 mamy pytanie: Które przykazanie jest najważniejsze? Jezus odpowiada: „Słuchaj Izraelu, pan Bóg nasz jest jeden: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoja duszą, całym swoim umysłem i całą swoja mocą." Drugie brzmi: „Będziesz miłował swego bliźniego, jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych."
Zwróćcie państwo uwagę: one są razem, ale nie można ich mieszać, nie można transponować logiki wiary w Boga na logikę miłości bliźniego. Są to dwa oddzielne przykazania, choć ściśle ze sobą powiązane. Przykazanie miłości Boga jest fundamentem, bo z praktyki wiemy, że nie można kochać w sposób doskonały człowieka, bez miłowania Boga. Taka jest potwierdzona logika teologiczna.
Podobny cytat spotykamy w Ewangelii św. Mateusza 22. 34 - 40. Jest to pytanie o największe przykazanie. Chrystus uczy nas w kwestii wielbienia Boga: „To jest największe i pierwsze Przykazanie". Co to znaczy? Otóż jeżeli przekraczamy ten nakaz, popełniamy największy grzech, czyli grzech idolatrii, bałwochwalstwa - największy i najbardziej niebezpieczny. Dlatego jest to być może ostatnia czy dolna granica Zbawienia. Najważniejszy punkt graniczny?
Pytałem różnych ludzi, w tym także studentów o znaczenie słowa idolatria. Okazuje się, że wielu nie ma pojęcia, co to znaczy. Jest największym paradoksem to, że najbardziej niebezpieczny grzech jest tak bardzo zapomniany i zapoznany. Mamy na potwierdzenie całą logikę Biblii: to z powodu tego grzechu Bóg najbardziej gniewa się i smuci. Teologia Gniewu Bożego osiąga tu punkt kulminacyjny2.

Grzech bałwochwalstwa jest najcięższy

Grzech bałwochwalstwa powoduje największe nieszczęścia, choroby, np. rozpad rodziny, więzów społecznych, państwa. Rozpad królestwa Salomona nastąpił na skutek bałwochwalczych kultów. Pamiętamy historię złotego cielca, przytoczoną przez św. Pawła, jako graniczne ostrzeżenie. To po tym grzechu idolatrii przyszedł gniew Boży jako reakcja Pana Boga.
W Nowym Testamencie mamy zaostrzenie wymagań wobec człowieka. Karą za grzech bałwochwalstwa w Starym Testamencie jest kara śmierci (przez ukamienowanie). W Nowym Testamencie, kiedy czytamy dokładnie wywody najwyższych autorytetów (św. Paweł, św. Jan), widzimy już u nich następny skutek idolatrii: utrata życia wiecznego. A więc grzech bałwochwalstwa, obok czarów i okultyzmu, jest na liście grzechów, wskutek których nie wchodzi się do Królestwa Bożego(w liście do Galatów, a także w Apokalipsie)3. Wreszcie mamy liczne świadectwa męczenników, którzy (co przypomina Katechizm Kościoła Katolickiego) unikali nawet udawania obcych kultów4.
No, i mamy też działalność egzorcystów5. Sam jestem konsultantem egzorcystów katolickich, polskim i zagranicznym, współpracuję z nimi od co najmniej 10 lat. Potwierdza się w tym obszarze pewna prawidłowość: zniewolenie przez złe moce dokonuje się przeważnie przy przekraczaniu pierwszego przykazania. Szczególnie jest to widoczne w formie satanizmu (i nie jest to tylko zjawisko socjologiczne, psychologiczne, kulturowe, czy kryminologiczne), lecz zjawisko z kategorii transgresji (świadomego przekroczenia) pierwszego przykazania. Tak więc satanizm, podobnie jak: wróżbiarstwo, magia, podejrzana medycyna okultystyczna, różdżkarstwo, spirytyzm (który przyjął współcześnie różne nowe formy) to są grzechy ducha6.
Tu można się pokusić o rozróżnienie grzechów na: grzechy ducha i grzechy ciała. Choć także grzechy ciała nie tracą elementu duchowego. Św. Paweł mówi o bałwochwalczych grzechach ciała, wymieniając tu grzechy seksualne (magia seksualna, prostytucja świątynna) i określając je: profanacją wobec świątyni, jaką jest ciało.
Tak naprawdę idolatria odnosi się nie tylko do bałwochwalczych kultów i fałszywej mistyki, ale także do postaw ubóstwiających stworzenie. Oddawanie czci stworzeniu (czyli wielbienie tego, co nie jest Bogiem, przenoszenie kultu na inne rzeczywistości niż Bóg), a więc ubóstwianie: stworzenia, kosmosu, zwierząt, duchów, demonów, rzeczy, ale i postaw. Pismo Święte mówi o chciwości, kulcie przyjemności, pieniądza, kulcie własnej skuteczności. Dzisiaj w dobie liberalizmu, czy permisywizmu - warto rozważać te sprawy z punktu widzenia teologii. Czy to aby już nie jest idolatria?
Problem humanizmu (który przybiera często dziwna formę antropoteizmu) istnieje od czasu Renesansu. Zwraca na to uwagę Mikołaj Bierdiajew - filozof rosyjski, krytyk filozofii renesansowej deifikującej człowieka7. W deklaracjach Ficcina czy Pico de la Mirandoli humanizm renesansowy był tym, który deifikował kosmos, deifikował człowieka, stworzenie, co swoje korzenie miało w fascynacji światem antycznym, przed-chrystusowym, w więc pogańskim. Stąd krytyka Renesansu, jako światopoglądu, który zawierał w sobie silny element „religii człowieka" - jak to podkreślali także Eric Voegelin i Alain Besançon8.
Podobnie badacze współczesnych totalitaryzmów typu gnostyckiego (nazizmu i komunizmu) dostrzegli w nich mechanizmy deifikujące człowieka (nadczłowieka). Także Leszek Kołakowski - wybitny krytyk marksizmu - konkludował na koniec swych studiów nad nim, że chodziło tam w gruncie rzeczy o ubóstwienie człowieka zamiast Boga9.

Obronić „prawa Boga"

Taka jest zatem przestrzeń dla głębszej refleksji nad grzechem transgresji, wyłoniona wskutek autorytetu, jaki nam daje teologia, Objawienie, które przyjmujemy na zasadzie Autorytetu jako ludzie wierzący, wskazuje na teologiczne umocowania grzechu, jako przekroczenie (transgresja) przykazań, jako ich negatywna forma. Bardzo silne umocowanie tej oceny, pochodzące z ust Jezusa i Apostołów, i z całej tradycji chrześcijańskiej, sprawia, że konsensus jest tak jednoznaczny i uderzający, iż nie ma tu potrzeby dyskusji. Dyskusja byłaby możliwa tylko nad szczegółowymi polami aplikacji, czy refleksji: w jaki sposób pewne konkretne zachowania ludzkie można interpretować w tym kluczu...
Zwróćcie Państwo uwagę, że idolatria, ale też bluźnierstwo, czyli blasfemia, świętokradztwo czyli profanacja - wszystkie te pojęcia są umocowane w kręgu trzech pierwszych przykazań. Z mojego doświadczenia wynika, że - jak już wspominałem - pierwsze trzy przykazania są kompletnie zapoznane we współczesnym świecie. Otóż transgresję tych trzech pierwszych przykazań nazwałbym „naruszeniem praw Boga". Przykazania „od czwartego wzwyż" są raczej dobrze rozumiane, także przez humanistów, agnostyków czy nawet ateistów. W związku z nimi wiele się mówi o prawach człowieka i przykazania te są „pojmowalne" przez „świat" w kategoriach prawa (międzynarodowego), obyczaju, kultury. Tymczasem miłość do Boga nie jest dziś właściwie rozumiana w sensie prawa. Co ciekawe: miłość człowieka do człowieka jest dobrze rozumiana, miłość do Boga - nie. I konsekwentnie: prawa Boga nie są rozumiane, prawa człowieka - tak. Istnieje tu rozziew który nie powinien mieć miejsca w świetle Objawienia.
Jeżeli chodzi o bluźnierstwo, które obserwujemy np. w sferze sztuki, kultury, to często słyszymy, że „mogło tu zaistnieć zjawisko obrazy czyichś uczuć religijnych, co jest oczywiście naganne..." Prawo, konstytucja na ogół bronią ludzi przed tego rodzaju urazami. Ale istnieje przecież bluźnierstwo podobne idolatrii, świętokradztwu, czy profanacji i nie są to subiektywistyczne wydarzenia, czy opinie, ale kategorie, które mają ostateczne, ontologiczne odniesienia: Jeżeli Pan Bóg istnieje, to obrażanie Go jest faktem, który ma charakter obiektywny. Nie są to zjawiska subiektywne (intersubiektywne, psychologiczne, psychospołeczne, kulturowe) - jak się je obecnie próbuje redukować. Właśnie „subiektywizowanie" tych zjawisk jest ich redukowaniem, i trend taki idzie to od czasu Oświecenia.
Żyjemy w czasach „dezonotologizacji" tych kategorii, mamy do czynienia z atrofią kategorii symbolu. Symbole w religiach (jak również w magii) zawsze były rodzajem nośnika „realistycznego" (K. Rahner), miały swoją siłę, były podstawą inicjacji10. Inicjacje te traktowano we wszystkich religiach (także w magii) bardzo poważnie, ze względu na ontologię, ale ontologię zupełnie inną niż ta, którą przyniosło Oświecenie. Dopiero Oświecenie i empiryzm znacznie to spłyciły. Teraz śmiejemy się z różnych zjawisk, bagatelizujemy pewne fakty. W efekcie nawet w przypadku skandalizującej piosenkarki Madonny (występującej niedawno w Polsce), która wyraźnie profanuje symbole religijne, nikt nie dopuścił do poważnej dyskusji w przestrzeni społecznej, za to obśmiewano ludzi, którzy próbowali ratować wartości i jakoś protestować. Ale poważnego, zdecydowanego głosu reakcji nie słyszałem. Także ze strony dziennikarzy.


Bluźnierstwo i „bogobójstwo"

I teraz: Czym jest bluźnierstwo? W Katechizmie Kościoła Katolickiego (2146) mamy uwagę na temat drugiego przykazania: Zabrania się tam wszelkiego nieodpowiedniego używaniu imienia Boga, Jezusa Chrystusa, Najświętszej Panny i wszystkich świętych. Bluźnierstwo sprzeciwia się bezpośrednio drugiemu przykazaniu. Polega ono na wypowiadaniu wobec Boga (wewnętrznie lub zewnętrznie) słów nienawiści, wyzwań, wyrzutu, braku szacunku względem Niego, na nadużywaniu Imienia Boga... Zakaz bluźnierstwa rozciąga sie na obrażanie Kościoła, świętych, rzeczy świętych. Bluźnierstwo sprzeciwia się szacunkowi należnemu Panu Bogu. Ze swej natury jest grzechem ciężkim11. A więc nie jest to tylko obrażanie uczuć religijnych, ale grzech ciężki, który dotyczy samego Boga. Jeżeli uznamy, ze obraza Boga jest naprawdę rzeczą ciężką, o, to wtedy zupełnie inaczej będzie przebiegała nasza refleksja.
Tymczasem trwa powierzchowne traktowanie tych transgresji. Dlatego warto doprowadzić do dyskusji, na ten temat, opierając się na tekstach źródłowych. Sam Katechizm jest kodyfikacją tego, co było obecne w całej tradycji judeochrześcijańskiej, a także w tradycji Kościoła i u Ojców Kościoła. W tym kontekście drugie przykazanie Dekalogu zabrania magicznego używania imienia Bożego. Magia i okultyzm - powtórzmy - to zjawiska nadal „niedocenione" wśród chrześcijan. Wszędzie widzimy złe owoce, które wynikają właśnie z tego teoretycznego „niedocenienia".
Jeżeli chodzi o grzechy bluźnierstwa, które wiążą się bardzo często z wulgaryzmami i przekleństwami, to ich niedostrzeganie znaczy tyle, że straciliśmy je z oczu, z punktu widzenia analizy semantycznej. Napisałem kiedyś artykuł w „Naszym Dzienniku" (chyba jedyny krytyczny na ten temat) o znanej kreskówce, serialu „Włatcy móch"12. Wszelkie rodzaje wulgaryzmów są tam nagromadzone w niezwykłej ilości, mamy tam do czynienia z rozbudowanym słowotwórstwem wulgaryzmów i są tam też bluźnierstwa - z punktu widzenia teologii (profanacja Eucharystii, Sakramentu Pojednania, propagowanie satanizmu czarnej mszy, i in.). Ten serial oglądają wszyscy, dorośli i dzieci, od lat pięciu do stu pięciu. Nigdzie nie spotkałem się z jego krytyką, widać że zaszliśmy już tak daleko, że z naszą reakcją (zakładając, że jakaś by była) nie możemy się przebić. Jesteśmy zatem wrażliwi na ludobójstwo, także na zabijanie fok i delfinów, ale zupełnie niewrażliwi na bogobójstwo...
Grzech idolatrii można bowiem nazwać „bogobójstwem". To jest słowo który używają filozofowie i pisarze rosyjscy, tacy jak: Bierdiajew, Sołowjow, Dostojewski... A więc: ludobójstwo - tak, bo razi nas, natomiast bogobójstwo - nie. I w dodatku nie można podjąć żadnej krytyki. Jeśli ktoś protestuje przeciw bluźnierstwom, czy wulgaryzmom na granicy bluźnierstwa, to jest on wyśmiewany, nie może nigdzie podjąć dyskusji. Były dyskusje, czy symbole nazizmu mogą być w sztuce używane. Są one odrzucone (aczkolwiek coraz słabiej, dyskusja na ten temat jest pacyfikowana), bo oznaczają ludobójstwo. Trzeba jednak nie lada odwagi, by podjąć otwartą dyskusję o „Harrym Potterze", który propaguje okultystyczną symbolikę „bogobójstwa"13. Joseph Ratzinger ustosunkował sie do „Harry'ego Pottera" (jeszcze jako kardynał} całkowicie negatywnie i w podobnym kluczu interpretacji , ale ostatnio dyskusja - w duchu „poprawności politycznej" - została wyciszona14. Tak więc symbole ezoteryczne, okultystyczne - mimo ich ewidentnej szkodliwości - mogą być obecne na porządku dziennym i są w pełni tolerowane, a przecież są ocieraniem się o bogobójstwo.
Zwróćmy uwagę na głośne procesy sądowe. Zespół „Behemot" profanuje na estradzie Pismo Święte, ale skazany zostaje ten, kto złożył doniesienie przeciw profanacji w gdańskim sądzie...Nie ma tu żadnej świadomości wielkości zła, jakim jest bogobójstwo. Nie posiada się żadnej świadomości praw Boga, a także ich obrony. Nie ma bowiem elementarnej świadomości znaczenia miłości Boga, tylko wszędzie podkreślana miłość do człowieka (będąc często jedynie postulowaną, nie zawsze szczerą i najczęściej mało ofiarną)... A przecież są to dwie sprawy tak bardzo różne, choć oczywiście powiązane. Nie tylko Kościół katolicki, ale wszystkie kościoły chrześcijańskie, a także judaizm, taką „podwójną" perspektywę przyjmują.

Problem profanacji a właściwie pojęta świętość

Powiem jeszcze trochę o profanacji. Profanacja dotyczy tego, co święte. Kategoria świętości, tak jak ją przyjmuje religioznawstwo empiryczne, nie odpowiada ściśle temu, co głosi Kościół katolicki. Definicja empiryczna, religioznawcza jest zbyt otwarta, zbyt „eklektyczna" dla nas. Pojęcie sacrum, którego znaczenie należałoby odnowić i przywrócić (w znaczeniu teologicznym) jest czymś innym. W ujęciu teologicznym sacrum ma charakter absolutny i jednoznaczny. Tymczasem ujęcie religioznawcze jest relatywne i ambiwalentne.
Przykładem tego problemu może być wywód Mircei Eliadego, który krytykował proroków Starego Testamentu, a pośrednio także św. Pawła za to, że potępiali kulty orgiastyczne. Św. Paweł np. w Liście do Koryntian - prostytucję sakralną (gnostycką) i nazwał ją świętokradztwem. Próbował nam to ostatnio zaszczepić tę orgiastyczną ideologię Dan Brown w formie jakiejś propozycji „świętości kobiet", w tym „bestsellerze kłamstwa", jakim jest Kod Leonarda da Vinci15. W przeciwieństwie do naturalistycznego (orgiastycznego) ujęcia sacrum, nauka Kościoła definiuje takie kulty jako „antysacrum", jako coś demonicznego... a więc widać, że spory te są potrzebne, żebyśmy nie błądzili i dobrze definiowali różne zjawiska.
Sacrum teologiczne jest personalistyczne i etyczne (pisał o tym np. o. Jan Andrzej Kłoczowski OP), natomiast sacrum religioznawcze może być materialistyczne, naturalistyczne, immanentne, kosmocentryczne, co wynika z pewnego pomieszania pojęć. W tym ujęciu profanacja (związana teologicznie z trzecim przykazaniem), jako naruszenie świętości Boga, świętości liturgii, świętości kultu, nie oznaczałaby prostej, neutralnej laicyzacji, lecz formę niebezpiecznego duchowego antysacrum, związanego z przebytym, lub uprawianym, doświadczeniem kontrinicjacji. Tak rozumiana (jako kontrinicjacja) awersja wobec sacrum, jawi się jako główny symptom opętania demonicznego, często związanego z satanizmem. W 1999 roku Jan Paweł II wydał nowy Rytuał egzorcyzmów publicznych. Jest on bardzo ważna księgą, liturgiczną i kościelną, która przypomina nam o istnieniu szatana i wskazuje na znaczenie walki duchowej16.
Ludzie zniewoleni przez złego ducha czują awersję do sacrum i jest to pierwszy symptom opętania, oprócz symptomów psychologicznych. Widzimy, że desakralizacja profanacyjna i jednocześnie bluźniercza to rzeczywistości bardzo niebezpieczne (i mogą się ze sobą wiązać).

Niebezpieczny rodzaj blasfemii i profanacji - granice Zbawienia

Przychodzi mi tu na myśl kolejny grzech graniczny: blasfemia - grzech przeciw Duchowi Świętemu, który „nie będzie odpuszczony ani w tym życiu, ani w przyszłym". Grzech ten opisany jest w trzech Ewangeliach synoptycznych w podobny sposób (Mt 12, 31n; Mk 3, 28n; Łk 12, 10). Jan Paweł II w Encyklice o Duchu Świętym definiuje tę blasfemię jako „odmowę Zbawienia" (jeśli jakiś człowiek uważa, że nie potrzebuje Jezusa jako Zbawiciela, nie popełnia go, bo być może ma problem z auto-definicją, jednak może się na ten grzech narazić)17.
Rzeczywista odmowa Zbawienia jest bardzo bliska grzechom bałwochwalstwa i pychy. Pycha w tradycji ascetycznej i moralistycznej kościoła katolickiego (a także wschodniego) jest uznawana za grzech główny (podobnie jest w religiach niechrześcijańskich, np. w buddyzmie). Grzechy Ducha - bardzo dzisiaj lekceważone - mają swoją specyfikę: nie są tak spektakularne, na ogół są ukryte. Weźmy np. taniec przed złotym cielcem. Przecież ówcześni Żydzi nikomu nic złego nie robili, tańczyli tylko i śpiewali. Powiedzielibyśmy dzisiaj: „relaksowali się". Jak bardzo wiele się zmieniło od tamtego czasu w Izraelu. Jakie ten „taniec" i to odstępstwo miały pustoszące konsekwencje - aż do śmierci tych, którzy je praktykowali.
„Normalne" grzechy są spektakularne, biją po oczach, w sposób widoczny kaleczą. Grzechy Ducha niszczą od środka, powodują destrukcje wewnętrzną, zamykają człowieka na Boga, blokują życie duchowe, niszczą życie w Łasce. Człowiek - jak już wspominałem - jest istotą duchowo-cielesną, zatem jeżeli sfera duchowa jest niszczona, grzech promieniuje na sferę cielesną. Rodzą się różne choroby, wychodzą na wierzch problemy psychofizyczne, jak depresja czy lęk18.
Właśnie dlatego potrzebujemy odnowy, głębokiej refleksji nad sferą życia i duchowości. Renesans egzorcyzmu otwiera szereg nowych pól refleksji z pogranicza psychiatrii, psychologii, medycyny. Ukazuje na nowo znaczenie wierności wymiarowi duchowemu człowieka i śmiertelna niebezpieczeństwo transgresji: grzechów duchowych bezpośrednio obrażających Boga, który jest osobą...
Można by na ten temat dużo jeszcze mówić, ale już na tym zakończę. Powtórzę: musimy wrócić do refleksji nad grzechami granicznymi. Jeżeli uznajemy, że pierwsze przykazanie jest najważniejsze dla Zbawienia człowieka, to gwałcenie zawartych tam relacji z Bogiem jest największym zagrożeniem dla Zbawienia. Musimy do tego wrócić. Musimy tę refleksje przenieść w przestrzeń publiczną, opisać wymiar zagrożeń, jakie grzechy te niosą dla Zbawienia.
To jest właśnie zadanie dla dziennikarzy: Odsłonić niebezpieczeństwo zlekceważenia Boga i zbanalizowania zła. Tego samego, które dotyka zarówno człowieka, jak i samego Boga.

 

 


1 Por. R.G., Groothuis Jezus w świetle New Age, Warszawa 1996.

2 Por. R. Miggelbrink, Gniew Boży. Znaczenie pewnej gorszącej tradycji biblijnej, Kraków 2005.

3 Por. Ga 5, 20; Ap 9, 21; 18, 23; 21, 8; 22, 15.

4 Por. KKK, 2113.

5 Por. A. Posacki., Wprowadzenie do wydania polskiego, w: G. Jeanguenin., Szatan istnieje!, Kraków 2006, s. 5

6 Por. A. Posacki, Okultyzm, magia, demonologia, wyd.2, Kraków 2009.

7 Por. M. Bierdiajew, Nowe Średniowiecze. Los człowieka we współczesnym świece, Warszawa 2003, s.15n.

8 Por. A. Besançon, Intelektualne źródła leninizmu, rozdz. I: Ideologia, w: „Libertas", nr 10-11 (Paryż) 1988; E. Voegelin, Nowa nauka polityki, Warszawa 1992.

9 Por. L. Kołakowski, Główne nurty marksizmu, t.1-3, Warszawa 2009.

10 Por. A. Posacki, Realizm duchowy i ontologiczny magii, w: „W drodze" nr 7(383), 2005, s. 68-84

11 Por. KKK, 2148. Zob. też cytaty: "Przekleństwa posługujące się imieniem Boga bez intencji bluźnierstwa są brakiem szacunku wobec Pana. Drugie przykazanie zabrania także magicznego używania imienia Bożego" (KKK, 2149). "Świętość imienia Bożego wymaga, by nie używać go do błahych spraw" (KKK, 2155).

12 Por. A. Posacki, Z czego się śmiejesz? „Włatcy móch" - pomiędzy propagandą nihilizmu a gorszeniem ma-luczkich, „Nasz Dziennik" 27.02.2009.

13 Por. A. Posacki, Harry Potter i okultyzm, Radom 2006.

14 Kard. J. Ratzinger określił szkodliwość „Harry'ego Pottera" jako rodzaj „bogobójstwa" . Zob. G. Kuby, Harry Potter - dobry czy zły, Radom 2006 (cytat znajduje się już na okładce książki).

15 Zob. moją krytykę ideologii Dana Browna w: A. Posacki, Psychologia i New Age, Gdańsk 2007, s. 206n.

16 Por. A. Posacki, Problem okultyzmu w starym i nowym Rytuale Egzorcyzmów, w: „Horyzonty wiary" nr 3, 12(2001), s. 27-51.

17 Por. Dominum et vivificantem, 46.

18 Por. A. Posacki, Wprowadzenie do wydania polskiego, w: M. La Grua, Modlitwa o uwolnienie, Kraków 2002, s. 5-49.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.