Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

75 lat od agresji ZSRR na Polskę


17 września 1939 r., łamiąc obowiązujący polsko-sowiecki pakt o nieagresji, Armia Czerwona wkroczyła na teren Rzeczypospolitej Polskiej, realizując tym samym ustalenia paktu Ribbentrop-Mołotow. Konsekwencją sojuszu dwóch totalitaryzmów był rozbiór osamotnionej w walce Polski.

Sowiecka napaść na Polskę była realizacją układu podpisanego w Moskwie 23 sierpnia 1939 r. przez ministra spraw zagranicznych III Rzeszy Joachima von Ribbentropa oraz ludowego komisarza spraw zagranicznych ZSRS Wiaczesława Mołotowa, pełniącego jednocześnie funkcję przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych (premiera).

Integralną częścią zawartego wówczas sowiecko-niemieckiego paktu o nieagresji, był tajny protokół dodatkowy. Jego drugi punkt, dotyczący bezpośrednio Polski, brzmiał następująco: "W wypadku terytorialnych i politycznych przekształceń na terenach należących do Państwa Polskiego granica stref interesów Niemiec i ZSRS przebiegać będzie w przybliżeniu po linii rzek Narwi, Wisły i Sanu. Kwestia, czy w obopólnym interesie będzie pożądane utrzymanie niezależnego Państwa Polskiego i jakie będą granice tego państwa, będzie mogła być ostatecznie wyjaśniona tylko w toku dalszych wydarzeń politycznych. W każdym razie oba rządy rozstrzygną tę kwestię na drodze przyjaznego porozumienia".

Informacja na temat wspomnianego tajnego protokołu nie dotarła do Polski, mimo iż przywódcy alianccy dysponowali wiedzą na jego temat. 1 września 1939 r. strona sowiecka utrzymywała przez następne dni pozory neutralności. Minister Józef Beck wspominał: "Zachowanie ambasadora sowieckiego nie pozostawiało nic do życzenia, zdradzał on nawet chęć rozmów co do możliwości dowozu pewnych towarów przez ZSRR. Poleciłem ambasadorowi Grzybowskiemu sondaż u Mołotowa, jakie dostawy przez Sowiety mogłyby być brane pod uwagę, oraz oczekiwałem od niego akcji dla zapewnienia nam tranzytu od państw sprzymierzonych". (J. Beck "Ostatni raport")

Niemcy od trzeciego dnia wojny ponaglali Moskwę, ażeby zajęła obszary uznane w pakcie Ribbentrop-Mołotow za jej strefę interesów. Stalin zwlekał z podjęciem decyzji, czekając na to, jak zachowają się wobec niemieckiej agresji na Polskę Wielka Brytania i Francja, a także przyglądając się temu, jak silny opór Niemcom stawia polskie wojsko.

Jednocześnie jednak w ZSRS trwały ukryte przygotowania do wojny. 24 sierpnia 1939 r. rozpoczęto stopniową koncentrację wojsk. 3 września komisarz obrony Klimient Woroszyłow wydał rozkaz o podwyższeniu gotowości bojowej w okręgach wojskowych, które miały wziąć bezpośredni udział w ataku na Polskę, oraz rozkaz o rozpoczęciu tajnej mobilizacji.

Do działań przeciwko państwu polskiemu przeznaczono dwa fronty: białoruski - komandarma Michaiła Kowalowa i ukraiński komandarma Siemiona Timoszenki. W sumie liczyły one co najmniej 620 000 żołnierzy, ponad 4700 czołgów i 3300 samolotów.

Po stronie polskiej granicy z ZSRS, liczącej ponad 1400 km, strzegły jedynie przerzedzone oddziały Korpusu Ochrony Pogranicza.

17 września 1939 r. o godz. 3 w nocy (według obowiązującego w Polsce czasu środkowoeuropejskiego była godzina pierwsza) do Komisariatu Spraw Zagranicznych w Moskwie wezwany został ambasador RP Wacław Grzybowski, któremu Władimir Potiomkin - zastępca Mołotowa - odczytał treść uzgodnionej wcześniej z Berlinem noty.

Władze sowieckie oświadczały w niej m.in.: "Wojna polsko-niemiecka ujawniła wewnętrzne bankructwo państwa polskiego. W ciągu dziesięciu dni działań wojennych Polska utraciła wszystkie swoje ośrodki przemysłowe i centra kulturalne. Warszawa, jako stolica Polski, już nie istnieje. Rząd polski uległ rozkładowi i nie przejawia oznak życia. Oznacza to, że państwo polskie i jego rząd faktycznie przestały istnieć. Tym samym utraciły ważność umowy zawarte pomiędzy ZSRS a Polską".

Uzasadniając wkroczenie Armii Czerwonej na teren Rzeczypospolitej Polskiej, stwierdzano: "Rząd sowiecki nie może pozostać obojętny na fakt, że zamieszkująca terytorium Polski pobratymcza ludność ukraińska i białoruska, pozostawiona własnemu losowi, stała się bezbronna. Wobec powyższych okoliczności Rząd Sowiecki polecił Naczelnemu Dowództwu Armii Czerwonej, aby nakazało wojskom przekroczyć granicę i wziąć pod swoją opiekę życie i mienie ludności Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi. Rząd sowiecki zamierza równocześnie podjąć wszelkie środki mające na celu wywikłanie narodu polskiego z nieszczęsnej wojny, w którą wepchnęli go nierozumni przywódcy i umożliwienie mu zażycia pokojowej egzystencji".

Ambasador Grzybowski zdecydowanie odmówił przyjęcia sowieckiej noty.

W tym samym czasie Armia Czerwona rozpoczęła napaść na Polskę. Od godz. 3 do godz. 6 rano jej wojska przekroczyły na całej długości granicę z Polską, łamiąc tym samym polsko-sowiecki pakt o nieagresji.

Przedstawiając plan sowieckiego ataku, prof. Wojciech Materski pisał: "Rozkaz jak najszybszego uchwycenia ważnych obiektów militarnych w głębi polskiej obrony poprzez skoncentrowane uderzenia rozcinające wykonywać miały wydzielone spośród wszystkich armii tzw. grupy ruchome (uderzeniowe). Trzy grupy ruchome Frontu Białoruskiego (dzierżyńska, mińska i połocka) otrzymały zadanie opanowania Wilna (poprzez Święciany i Michaliszki), Grodna i Białegostoku (poprzez Wołkowysk). Cztery grupy ruchome Frontu Ukraińskiego (15 korpus, szepietowska, wołoczyska i kamieniecko-podolska), po uchwyceniu w ciągu pierwszych trzech dni agresji rubieży Kowel-Włodzimierz Wołyński-Sokal, miały wyjść na linię rzeki San. Za nimi postępować miały podporządkowane operacyjnie na czas kampanii dowództwu Armii Czerwonej pograniczne oddziały NKWD, likwidując według wcześniej przygotowanych list osoby uznane za elementy antysowieckie, mogące utrudnić trwałe umocnienie się na zdobytych terenach. Rozbite polskie linie obrony miały być atakowane frontalnie przez podstawowe siły obu frontów". (W. Materski "Tarcza Europy. Stosunki polsko-sowieckie 1918-1939")

Łącznie siły Armii Czerwonej, skierowane w trzech rzutach przeciwko Rzeczypospolitej, wynosiły ok. 1,5 miliona żołnierzy, ponad 6 tys. czołgów i ok. 1800 samolotów.

Prof. Materski zwracał dodatkowo uwagę na fakt, iż: "uderzenie dwu frontów sowieckich zostało
poprzedzone czterodniowymi intensywnymi działaniami grup sabotażowo-dywersyjnych, które były
organizowane na polskich Kresach Wschodnich przez wywiad sowiecki, komunistów i miejscowych
nacjonalistów. Działania te okazały się rozleglejsze i skuteczniejsze niż akcja V kolumny
poprzedzająca agresję niemiecką".

Reakcję na wiadomość o sowieckiej napaści na Polskę tak wspominał szef sztabu Naczelnego Wodza gen. Wacław Stachiewicz: "Nie znajduję słów, które by oddały nastrój przygnębienia, jaki zapanował. Ani Naczelny Wódz, ani nikt z nas, oficerów Sztabu, nie miał najmniejszych wątpliwości co do charakteru, w jakim Sowiety wkroczyły do Polski. Było dla nas jasne, że dostaliśmy podstępny cios w plecy, który przesądzał ostatecznie o losach kampanii i niweczył ostatnią nadzieję prowadzenia zorganizowanej walki na terenie Polski. (...) W pierwszym momencie spontaniczną reakcją na otrzymane wiadomości był odruch bić się z Sowietami. Po prostu trudno było pogodzić się z myślą, żeby nowy agresor bez oporu zajmował nasz kraj, żeby bezprzykładny, zdradziecki jego czyn pozostał bez zbrojnej odpowiedzi z naszej strony. Szybko jednak nastąpiła refleksja. Czym się bić? Całość wojsk zwrócona była przeciw Niemcom, związana ciężkimi walkami odwrotowymi. Granicę sowiecką dozorowały jedynie słabe oddziały KOP, za którymi znajdowały się różne luźne formacje etapowe, tyłowe, dowództwa lokalne i wyewakuowane z zachodniej części Polski itp. Walkę tymi wojskami prowadzić było niemożliwe. A zresztą w jakim celu? Wobec masowej inwazji sowieckiej, walka taka żadnego konkretnego rezultatu dać nie mogła. Chodzić mogło tylko o jeden cel - o zbrojną demonstrację, protest wobec świata przeciwko podstępnej agresji drugiego wroga. A protestem tym były strzały cofających się oddziałów KOP, skierowane przeciw czołowym oddziałom najeźdźcy. Poza to Naczelny Wódz nie chciał wychodzić, widząc niemożliwość i bezcelowość jakiejkolwiek walki z Sowietami w tych warunkach".

Wieczorem 17 września Naczelny Wódz wydał następujący rozkaz (dyrektywę): "Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony albo próby rozbrojenia oddziałów. Zadanie Warszawy i miast, które miały się bronić przed Niemcami - bez zmian. Miasta, do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii".

Władze polskie, wzywając do unikania walki z Armią Czerwoną, nie uznały jej wkroczenia za powód do wypowiedzenia wojny i nie zerwały stosunków dyplomatycznych z Moskwą.

Zaistniała sytuacja zadecydowała o tym, iż w nocy z 17 na 18 września prezydent Ignacy Mościcki wraz z rządem polskim i korpusem dyplomatycznym przekroczył granicę rumuńską, planując przedostanie się do Francji. Razem z nimi terytorium polskie opuścił Naczelny Wódz marszałek Edward Śmigły-Rydz.

Zdaniem prof. Paweł Wieczorkiewicza, rozkaz marszałka Śmigłego-Rydza wydany 17 września "wprowadził w efekcie zamęt i utrudnił, czy wręcz uniemożliwił organizację obrony Kresów Wschodnich, tam gdzie istniały po temu jakiekolwiek szanse". (P.Wieczorkiewicz "Historia polityczna Polski 1935-1945")

Rozkaz ten nie dotarł jednak do wielu oddziałów, a przez część dowódców uznany został za prowokację. Do starć z Armią Czerwoną dochodziło w wielu miejscach. Na Polesiu i Wołyniu improwizowana grupa KOP dowodzona przez gen. Wilhelma Orlika-Ruckemanna stoczyła z Sowietami kilkanaście potyczek i dwie bitwy: pod Szackiem 28-29 września i Wytycznem w pow. włodawskim 1 października. Na Polesiu z Armią Czerwoną walczył dowodzony przez ppłk. Nikodema Sulika-Sarneckiego pułk KOP "Sarny", brygada KOP "Polesie" oraz jednostki KOP "Kleck" i "Baranowicze". Z kolei w Kodziowcach, niedaleko Grodna, w nocy z 21 na 22 września doszło do bitwy, w której 101 pułk ułanów przez kilka godzin zatrzymywał przeważające siły sowieckie, niszcząc m.in. 22 czołgi. Na Wileńszczyźnie i Nowogródczyźnie z Sowietami walczyły oddziały KOP: "Iwieniec", "Głębokie" i "Krasne".

Wkraczającym oddziałom Armii Czerwonej opór stawiały również miasta, wśród których najbardziej zaciekłyi tragiczny bój stoczyło Grodno. Walki z Wehrmachtem i Armią Czerwoną toczyła dowodzona przez gen. Franciszka Kleeberga Samodzielna Grupa Operacyjna "Polesie", w skład której weszli m.in. marynarze Pińskiej Flotylli Wojennej.

W sumie w starciach z Armią Czerwoną zginęło ok. 2,5 tys. polskich żołnierzy, a ok. 20 tys. było rannych i zaginionych. Do niewoli sowieckiej dostało się ok. 250 tys. żołnierzy, w tym ponad 10 tys. oficerów. Straty sowieckie wynosiły ok. 3 tys. zabitych i 6-7 tys. rannych.

Wkraczająca na ziemie Rzeczypospolitej Armia Czerwona zachowywała się równie bestialsko jak wojska niemieckie. Przykładów zbrodni popełnianych na polskich wojskowych, policjantach i cywilach jest wiele, m.in. w Grodnie po zajęciu miasta Sowieci wymordowali ponad 300 jego obrońców, na Polesiu - 150 oficerów, a w okolicach Augustowa - 30 policjantów.

W wyniku dokonanego rozbioru Polski Związek Sowiecki zagarnął obszar o powierzchni ponad 190 tys. km kw. z ludnością liczącą ok. 13 mln. Okrojona Wileńszczyzna została przez władze sowieckie w październiku 1939 r. uroczyście przekazana Litwie. Nie na długo jednak, bowiem już w czerwcu 1940 r. Litwa razem z Łotwą i Estonią weszła w skład ZSRS.

Liczba ofiar wśród obywateli polskich, którzy w latach 1939-1941 znaleźli się pod sowiecką okupacją, do dziś nie jest w pełni znana. Prof. A. Paczkowski, odnosząc się do tej kwestii w książce "Czarna księga komunizmu. Zbrodnie, terror, prześladowania", pisał: "Uważa się, że w ciągu niespełna dwóch lat władzy sowieckiej na ziemiach zabranych Polsce represjonowano w różnych formach - od rozstrzelania, poprzez więzienia, obozy i zsyłki, po pracę przymusową - ponad 1 milion osób
(...). Nie mniej niż 30 tysięcy osób zostało rozstrzelanych, a śmiertelność wśród łagierników i deportowanych szacuje się na 8-10 proc., czyli zmarło zapewne 90-100 tysięcy osób"

za:www.stefczyk.info/publicystyka/historia/75-lat-od-agresji-zsrr-na-polske,11710589678#ixzz3DaemuSQM




***

Oświadczenie europosłów w sprawie sowieckiej agresji z 17 września 1939 r.


Dziesięciu europosłów z sześciu krajów Unii Europejskiej podpisało „Deklarację o sowieckiej agresji w 1939 r.”. Z Polski wśród nich znaleźli się Kazimierz Ujazdowski i Marek Jurek. Deputowani ubolewają nad "niedostatecznym sprzeciwem państw Zachodu wobec ujarzmienia narodów Europy środkowej i wschodniej” i wzywają do ostatecznego potępienia komunizmu.


Deklaracja o sowieckiej agresji w 1939 r.



W siedemdziesiątą piątą rocznicę sowieckiego najazdu na Polskę, którym Związek Sowiecki rozpoczął swój udział w drugiej wojnie światowej i serię agresji przeciw państwom Europy środkowej – wspólnie przypominamy współodpowiedzialność ZSSR za wywołanie wojny, za układ z Niemcami hitlerowskimi o sojuszu i agresji wobec naszych państw, za okupację naszych krajów i zbrodnie, które w jej trakcie popełniono. Przypominamy, że kontynuacją agresji z lat 1939-40 było narzucenie kolaboracyjnych rządów krajom Europy środkowej po 1944 roku oraz najazdy i groźby najazdów („interwencji”) w okresie powojennym. Ubolewając nad niedostatecznym sprzeciwem państw Zachodu wobec ujarzmienia narodów Europy środkowej i wschodniej, składamy dziś hołd wszystkim, którzy oddali życie w oporze wobec sowieckiej agresji i jako jej ofiary.



Wzywamy władze Unii Europejskiej i wszystkich zrzeszonych w niej państw oraz opinię publiczną jej narodów – do wypełniania obowiązku pamięci wobec walki narodów Europy środkowej i wschodniej o wolność swoją i o wolność nas wszystkich, a także do definitywnego potępienia komunizmu. Naszym wspólnym obowiązkiem, który dramatycznie aktualizuje agresja podjęta przeciw Ukrainie przez zdeklarowanych spadkobierców ZSSR, jest przeciwstawienie się próbom relatywizowania zła Związku Sowieckiego i politycznej rewitalizacji jego dziedzictwa.



Sygnatariusze: Jussi Halla-aho (Finlandia) György  Hölvényi (Węgry) Marek Jurek (Polska) Sandra Kalniete (Łotwa) Krišjānis Kariņš (Łotwa) Gabrielius Landsbergis (Litwa) László Tőkés (Węgry) Kazimierz Ujazdowski (Polska) Traian Ungureanu (Romunia) Roberts Zīle (Łotwa)

za:www.pch24.pl/oswiadczenie-europoslow-w-sprawie-sowieckiej-agresji-z-17-wrzesnia-1939-r-,25476,i.html#ixzz3DaeVrLY0

***


Śp. Lech Kaczyński: Europa musi docenić wielkość i historię Polski!

Polsce należy się w Europie miejsce zgodne z jej wielkością i jej historią. Pojednanie między narodami Europy może dokonać się tylko w prawdzie - prawdzie, która niejednokrotnie jest bardzo trudna!

Oto przemówienie, jakie śp. Lech Kaczyński wygłosił 17 września 2009 roku – w 70. rocznicę zdradzieckiej agresji sowieckiej:

Eminencjo księże Prymasie! Ekscelencje! Pani Prezydent! Przywódcy partii politycznych! Panie Marszałku!

70 lat temu – dokładnie 70 lat temu, Polska otrzymała cios w plecy, ale Armia Polska walczyła. Walczyła w Warszawie, Modlinie, na Helu, w rejonie Lwowa i w wielu innych miejscach naszego kraju. Trwa jeszcze bitwa pod Kutnem! Tego dnia ok. 2:00 w nocy ponad 600 tysięczna armia sowiecka wdarła się w granice Rzeczypospolitej. Nie było to wkroczenie. O godzinie 03:00 nad ranem polski Ambasador został wezwany do sowieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, żeby dowiedzieć się, że Państwo Polskie nie istnieje a rząd uciekł. Rząd Rzeczpospolitej urzędował wtedy na jej terytorium. Doszło do najzwyklejszego aktu agresji. Aktu, który był aktem wojennym. Polska stała się ofiarą dwóch agresorów. Dwóch agresorów, w trakcie, gdy wojna jeszcze trwała. Wiem, że powtarzam to nie po raz pierwszy, ale tę prawdę trzeba by choćby codziennie powtarzać.

Nasza armia w niejednym miejscu stawiała opór sowieckiemu agresorowi. Niektóre z licznych bitew i potyczek zostały przed chwilą przypomniane. Bohaterska była obrona Grodna. Bohaterstwo polscy żołnierze wykazali w innych miejscach, chociaż działali bez wyraźnego rozkazu. Po prostu bronili swojej ojczyzny! Bronili i był to akt spontaniczny i normalny. Żołnierze są o tego, aby ojczyzny bronić. Wielu z nich, w szczególności oficerów – dostało się do niewoli. Decyzją z 5 marca 1940 roku, która formalnie była decyzją Biura Politycznego, w rzeczywistości była decyzją Stalina – zostali

Jeżeli tego rodzaju akt – dotyczący wg tej decyzji 30 tysięcy ludzi – nie jest aktem ludobójstwa, to ja się pytam - co nim jest? Pytam się, bo to pytanie zostało w Polsce postawione i nie przez byle kogo.

Ja świetnie rozumiem potrzebę pojednania, ale narody mogą się jednać tylko i wyłącznie w prawdzie! Powtarzam: wyłącznie w prawdzie! Szczególnie, jeżeli jest to duży naród tak, jak polski i jeszcze większy. Prawda natomiast jest prosta. Pakt Ribbentrop-Mołotow – czyli w istocie Hitler-Stalin – to był pakt wyjątkowo agresywnych imperializmów i totalitaryzmów. Czy ten akt był aktem zemsty? – mówię o mordzie katyńskim. Tak, był. Bo rzeczywisty powód to był odwet za rok 1920. Za innych ludzi, inne czasy. Czy nie był to akt szowinizmu? Wielkoruskiego szowinizmu? Tak, był! Już w roku 1940 należało to tak określić. To nie były lata 20ste. To były czasy, w których ten wielkoruski szowinizm zaczął triumfować, także w ramach komunizmu. I taka jest prawda, i taką tylko prawdę jesteśmy w stanie przyjąć.

Lata 1939-1941 na terenie obejmującym więcej niż 50% terytorium II Rzeczpospolitej- to lata nie tylko mordu na oficerach – to także tysiące egzekucji działaczy politycznych. Co ciekawe, także działaczy lewicy, którzy w pierwszym momencie myśleli, że oto nadchodzą lepsze czasy. Szybko się skończyły przed sowieckimi plutonami egzekucyjnymi. To także niszczenie polskiej inteligencji, jak i wywiezienie nie tysięcy, ale setek tysięcy ludzi do Kazachstanu, na Zabajkale, do republik autonomicznych w północnej Europie, to także obozy śmierci dla dzieci, kobiet i mężczyzn.

Taka jest prawda o tych czasach i jest w naszym interesie, także politycznym, aby o tym pamiętać. Szczególnie wtedy, gdy 1 września w 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej na Westerplatte, w miejscu, które jest symbolem – słyszymy o planie nowej architektury Europy!

Ja mówiłem przed kilkoma godzinami na kolejnym zjeździe Polskiego Towarzystwa Historycznego, że miejsce Polski w tej nowej architekturze musi być niezwykle ciasne – z natury rzeczy. Nie próbujmy się w te miejsce wpisywać! Szukajmy Europy partnerskiej, w której naszemu krajowi należy się miejsce wynikające z jego wielkości i historii. Od historii bowiem nie da się uciec.

Nasz świat dla dziś żyjących pokoleń to przede wszystkim przyszłość, ale nie da się jej od przeszłości oddzielić. Pojednanie w Europie – rozumianej w tym momencie szeroko – jest potrzebne, ale podstawą tego pojednania musi być twarda niejednokrotnie prawda.

Powtarzam raz jeszcze – chyba po raz piąty w tym miesiącu – Polska nie ma powodu do odrabiania lekcji pokory! Polska zachowała się tak, jak należało się zachować! Niech lekcję pokory odrabiają Ci, którym niejedna taka lekcja się należy.

W imię czego? Właśnie w imię przyszłości!

Dziękuję bardzo!

Prezydent RP Lech Kaczyński


za:www.fronda.pl/a/sp-lech-kaczynski-europa-musi-docenic-wielkosc-i-historie-polski,41760.html

Copyright © 2017. All Rights Reserved.