Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Parczew 1564 – drugi wybór Rzymu

Homilia księdza arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, metropolity łódzkiego na obchodach 450.lecia przyjęcia uchwał Soboru Trydenckiego przez króla Zygmunta II Augusta i Sejm Koronny

W niedzielę 14 września br., w Parczewie (diecezja siedlecka) odbyły się uroczystości związane z rocznicą 450-lecia przyjęcia uchwał Soboru Trydenckiego przez króla Zygmunta Augusta i Sejm Koronny. Uroczystej Mszy świętej przewodniczył ks. abp Celestino Migliore, nuncjusz apostolski w Polsce, homilię wygłosił ks. abp Marek Jędraszewski, metropolita łódzki. Uchwały Soboru Trydenckiego (1545-1563), przedłożone w imieniu papieża Piusa IV, przez ówczesnego nuncjusza apostolskiego w Polsce, bp. Giovanniego Francesca Commendonego, zostały przyjęte przez króla Zygmunta II Augusta i Sejm Koronny na sejmie w Parczewie dnia 7 sierpnia 1564 r. Przyjęcie tych uchwał soborowych stwarzało sprzyjającą atmosferę do rozwoju katolicyzmu w Polsce, w czasie kiedy szerzył się protestantyzm.
Pięćdziesiąt lat temu, dla uczczenia 400-lecia tego wydarzenia, zebrał się w Parczewie Episkopat Polski, pod przewodnictwem Stefana kard. Wyszyńskiego, Prymasa Polski z udziałem m.in. ówczesnego abpa Karola Wojtyły, metropolity krakowskiego.
Poniżej publikujemy homilię, którą podczas uroczystości wygłosił ks. abp Marek Jędraszewski, metropolita łódzki.


Abp Marek Jędraszewski

Parczew 1564 – drugi wybór Rzymu

Homilia wygłoszona podczas Mszy świętej koncelebrowanej pod przewodnictwem abp. Celestino Migliore Nuncjusza Apostolskiego w Polsce z okazji 450-lecia przyjęcia przez Polskę dekretów Soboru Trydenckiego


1.Święto Podwyższenia Krzyża

Uroczystość dzisiejsza każe nam cofnąć się do wydarzeń, które miały miejsce prawie 1700 lat temu w Jerozolimie. Niedługo po tym, jak w 313 roku cesarz Konstantyn Wielki ogłosił Edykt mediolański, na mocy którego chrześcijanie po trzech wiekach okrutnych prześladowań mogli wreszcie wyjść z katakumb, jego matka, św. Helena, udała się do Palestyny. Szukała tam śladów Chrystusa, a zwłaszcza krzyża, na którym umarł Zbawiciel świata. W sposób cudowny poszukiwania te zakończyły się powodzeniem. Krzyż znaleziono. Nad Golgotą i nad Grobem Chrystusa wzniesiono dwie bazyliki, które 13 września 335 roku zostały uroczyście poświęcone. Nazajutrz, 14 września, po raz pierwszy wystawiono relikwie Krzyża świętego na widok publiczny. Była to zatem pierwsza adoracja Krzyża, która dała początek dzisiejszemu świętu.

Jakżeż głęboko jego treść wyrażają dzisiejsze czytania, mówiące o niezwykłym znaku, który daje ludziom ocalenie od zła. Takim znakiem był dla znajdujących się na pustyni Izraelczyków uczyniony z brązu wąż, umieszczony na wysokim palu. Jak czytamy w Księdze Liczb, jeśli któryś z synów Izraela, ukąszony przez jadowitego, pustynnego węża, „spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu” (Lb 21, 9). W domyśle: jeśliby natomiast ktoś nie zechciał na tego węża spojrzeć, niechybnie musiał umrzeć. Do tego właśnie znaku odwołał się sam Chrystus, zapowiadając podczas nocnej rozmowy z Nikodemem swoje zbawcze wywyższenie na krzyżu: „Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3, 14). Także tutaj jest miejsce na pewną domyślną konsekwencję: Syn Człowieczy wprawdzie będzie wywyższony na krzyżu Golgoty, ale życie wieczne stanie się udziałem tylko tego, kto w tym przybitym do krzyża Nauczycielu z Nazaretu uzna mocą swej wiary Zbawiciela świata i Odkupiciela człowieka.
Adoracja relikwii Krzyża świętego w dniu 14 września 335 roku była właśnie takim aktem wiary obecnych na tej uroczystości chrześcijan w to, że Jezus Chrystus, Boży Syn, został posłany przez Ojca na świat nie po to, „aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3, 17).

2. Chrzest Polski i wybór Rzymu

Całe dzieje chrześcijaństwa są nieustannym, z pokolenia na pokolenie, zwiastowaniem światu tej właśnie prawdy, wyrażającej się w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa. Jest to prawda, która znalazła swój jakże głęboki wyraz w wielkopostnej pieśni: „W krzyżu cierpie-nie, w krzyżu zbawienie, w krzyżu miłości nauka. Kto Ciebie, Boże, raz pojąć może, ten nic nie pragnie, ni szuka”.
Jest to prawda, która ponad tysiąc lat temu dotarła do ziemi Polan, do państwa Miesz-ka I. Niedługo, za dwa lata, będziemy obchodzić 1050. rocznicę Chrztu Polski. Liczne, nie-kiedy bardzo ciekawe analizy i dyskusje historyków, odnoszące się do tego chyba najbardziej brzemiennego w następstwa dla naszego Kraju wydarzenia, ogniskują się wokół powodów, które skłoniły Mieszka do przyjęcia Chrztu i rozpoczęcia w jego państwie dzieła chrystianizacji. Zazwyczaj podaje się argumenty o charakterze czysto politycznym. Wyłania się z nich Mieszko jako niezwykle przenikliwy polityk, prawdziwy mąż stanu, niemalże wizjoner dziejowy. Zapewne kimś takim w jakiejś mierze był. Na pewno bez jego w pełni wolnej i suwerennej decyzji o otwarciu się na chrześcijaństwo nie byłoby dzisiejszej Polski. Nie wiadomo nawet, czy naród zamieszkujący Mieszkowe państwo w ogóle by przetrwał. Raczej, a być może: na pewno, nie – jeśli spojrzy się na smutny los połabskich Słowian. Jednakże obok tych rozważań z dziedziny geopolityki, nie możemy nie brać pod uwagę rozważań o charakterze bardziej teologicznym. Znajdziemy je między innymi w wydanym niedawno 1. tomie Dziejów Polski, w którym jego autor, profesor Andrzej Nowak, porusza jeszcze jeden „najtrudniejszy do wyrażenia, do opisania [problem]: to kwestia duchowego, zbawczego sensu chrześcijaństwa dla tych, którzy przyjmują naukę Chrystusa. Mieszko z pewnością brał pod uwagę kwestie polityczne, kiedy decydował się na chrzest. Ale czy nie zastanawiał się też nad tym, co przyjęcie nowej wiary znaczyć może dla niego osobiście, jaki sens nadaje jego życiu, jaką mu daje nadzieję? To dotyczy nie tylko samego władcy w roku 966, ale po Mieszku kolejnych pokoleń mieszkańców państwa, którym rządzić będą jego spadkobiercy, a wyposażać duchowo będą następcy pierwszych księży przyjętych na gnieźnieńskim i poznańskim dworze. To nie tylko wybór politycznej drogi, nie tylko wybór kultury, nie tylko nawet historycznej tożsamości, ale wybór wiary – na oczekiwaną wieczność” (t. 1, s. 85).

Wraz z wyborem chrześcijańskiej wiary przed Mieszkiem I musiało stanąć jeszcze jedno pytanie: jeśli chrześcijaństwo, to skąd? Z Rzymu, czy z Konstantynopola? Chrześcijaństwo nie było wtedy jeszcze podzielone na Kościół rzymski i prawosławie, nie zachodziły więc wybory dotyczące opowiedzenia się za pewnymi teologicznymi prawdami, na przykład za Filioque czy przeciwko niemu, ani też za lub przeciw uznaniu Piotrowego pierwszeństwa biskupa Rzymu. Prosta odpowiedź, że Rzym był bliżej Poznania czy Gniezna niż Konstantynopol nie tłumaczy wszystkiego. O tym, że, teoretycznie rzecz biorąc, Mieszko mógł szukać misji ewangelizacyjnej dla swego państwa w Konstantynopolu, stolicy chrześcijaństwa wschodniego, który znajdował się dalej niż Rzym, świadczy przykład, na zasadzie odwrotności, z tamtych czasów: księżna kijowska Olga, ochrzczona w 955 lub 957 roku w Konstantynopolu, w celu chrystianizacji swego kraju zwróciła się o pomoc do cesarza Ottona I, a więc do głównego obok papieża przedstawiciela chrześcijaństwa zachodniego. W roku 960 cesarz wysłał na Ruś biskupa Libucjusza z odległej Moguncji, a po jego śmierci arcybiskupa Adalberta z jeszcze bardziej na zachód położonego Trewiru. Ostatecznie jednak chrystianizacja Rusi stała się dziełem kniazia Włodzimierza Wielkiego, który zafascynowany pięknem liturgii bizantyńskiej w roku 988 przyjął chrzest z rąk Konstantynopola. Że zaś wpływy chrześcijaństwa wschodniego sięgały także po tereny wchodzące w skład Mieszkowego państwa, a zatem że nie było ono jemu całkiem obce, świadczą odkrycia archeologiczne z 1986 roku w Podebłociu, około 100 kilometrów na południe od Warszawy. Pośród bardzo licznych fragmentów naczyń znaleziono tam trzy tabliczki z końca IX lub początków X wieku. Na największej z nich odkryto pierwszy ślad pisma na ziemiach polskich. Były to greckie litery stanowiące monogram Chrystusa, z dodaną jeszcze literką N. Cały napis można odczytać jako Iesios Christos Nika – Jezu Chryste zwyciężaj.

Właśnie treść tego pierwszego na ziemiach polskich napisu począł urzeczywistniać Mieszko I w swoim państwie, gdy w 966 roku przyjął Chrzest. Zwycięstwo Chrystusa dokonywało się w znaku krzyża, który władca Polan poprzez Czechy przyjął z Rzymu. W przejmujący sposób ukazują to dwa słynne obrazy. Pierwszym z nich jest dzieło Januarego Suchodol-skiego ze Złotej Kaplicy w Katedrze Poznańskiej, zawierające znamienny podpis Mieczysław I kruszy bałwany, drugi natomiast wyszedł spod pędzla Jana Matejki. Obraz ten otwierał cykl Dzieje cywilizacji w Polsce i pierwotnie miał nosić tytuł Chrzest króla Mieczysława. Jednakże Matejko postanowił wraz z chrztem Mieszka I ukazać fakt wprowadzenia na ziemie Polan cywilizacji zachodniej. Dlatego też namalowanemu obrazowi dał ostatecznie tytuł Zaprowadzenie chrześcijaństwa. Jego centralną postacią jest Mieszko I, wspierający się lewą ręką o potężny, górujący nad całością kraju Polan krzyż. Natomiast w prawej ręce dzierży miecz, symbolizujący jego władzę. Lewa noga księcia depcze leżący na ziemi rozbity posąg pogańskiego bożka.

Szczególnym dopełnieniem przyjęcia krzyża z Rzymu było oddanie przez Mieszka I w roku 992 swego państwa pod opiekę papiestwa, na mocy dokumentu Dagome iudex. Dokument ten, jak pisze profesor Nowak, „okazał się niezwykle trwały jako drogowskaz polityki – a może nie tylko polityki władców Polski. Wobec potęgi i ambicji bezpośredniej dominacji ze strony zachodniego sąsiada – cesarstwa, Polska oddaje się w opiekę drugiego istotnego autorytetu w łacińskiej Europie: Stolicy św. Piotra. W ten sposób próbuje chronić niezależność, ale także wskazuje trwały wektor głębszej orientacji – duchowa stolica Polski, jej kulturowy biegun jest w Rzymie, nie w Akwizgranie, Kwedlinburgu czy (wieki później) Berlinie” (t. 1, s. 98). Doniosłość decyzji Mieszka I niezwykle głęboko wyraził Ojciec Święty Jan Paweł II, gdy 20 czerwca 1983 roku po raz pierwszy jako papież nawiedził Poznań: „Zdaję sobie sprawę, że miejsce, na którym stoję, odegrało podstawową rolę nie tylko w historii chrześcijaństwa, ale także w historii państwa i kultury polskiej. Katedra pod wezwaniem świętych Apostołów Piotra i Pawła świadczy o tym, że od początku Kościół na tej ziemi piastowskiej i w całej Polsce związał się z Rzymem. Z Rzymem – nie tylko jako stolicą Piotra, ale także – jako ośrodkiem kultury. Stąd też kultura polska posiada znamiona nade wszystko zachodnio-europejskie”.

3. Sejm w Parczewie i ponowny wybór Rzymu

Niemal dokładnie 600 lat po Chrzcie Mieszka przyszło Polsce raz jeszcze dokonać fundamentalnego wyboru o charakterze religijnym, z porównywalnymi, gdy chodzi o doniosłość, konsekwencjami o charakterze politycznym i kulturowym. Tym razem wybór nie dokonywał się między Rzymem a Bizancjum, ale między Rzymem i powstałymi w pierwszej połowie szesnastego wieku „stolicami” protestantyzmu: Wittenbergą, Augsburgiem i Genewą. Odpowiedzią Kościoła rzymskiego na 95 tez Lutra wywieszonych w 1517 roku na drzwiach kościoła w Wittenberdze, jak również odpowiedzią na liczne wystąpienia innych reformatorów tego czasu, zwłaszcza Melanchtona i Kalwina, poparte przez wielu książąt niemieckich i władze komunalne licznych miast Niemiec i Szwajcarii, był trwający prawie dwadzieścia lat Sobór Trydencki (1545-1563). Sobór zakończył się 4 grudnia 1563 roku, a jego dekrety zatwierdził papież Pius IV, najpierw ustnie 26 stycznia, a następnie bullą Benedictus Deus 30 czerwca 1564 roku.

Przed Stolicą Świętą stanęło wówczas zadanie uzyskania potwierdzenia dekretów soborowych ze strony europejskich władców i episkopatów krajowych. Było to zadanie niezmiernie trudne, zważywszy na toczące się w Europie wojny, krzyżujące się interesy ekonomiczne różnych warstw społecznych, a także rozchwianie doktrynalne czy wewnętrzne rozprężenie duchowieństwa – problemy, które trapiły prawie całe ówczesne zachodnie chrześcijaństwo. W odniesieniu do Polski misja przekazania dekretów Soboru Trydenckiego spoczęła na barkach ówczesnego nuncjusza apostolskiego Giovanniego Francesca Commendonego. Dlatego też przybył on do Parczewa, w którym od 24 czerwca 1564 roku toczyły się obrady sejmu koronnego. Sytuacja nuncjusza była niełatwa: marszałkiem sejmu był Mikołaj Siennicki, zagorzały zwolennik Reformacji, większość spośród 73 posłów była innowiercami, senatorzy, w liczbie 94, byli wprawdzie bardziej umiarkowani, ale postawa pierwszego spośród nich, prymasa Jakuba Uchańskiego bynajmniej nie była jasna. Commendone, nie bez racji, podejrzewał go o chęć utworzenia w Polsce Kościoła narodowego. Nuncjusz zatrzymał się najpierw w Parczewie na probostwie przy kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, gdzie naradzał się z kardynałem Stanisławem Hozjuszem. Później udał się na zamek, w którym przebywał król Zygmunt II August. Po długiej rozmowie król zwołał posiedzenie senatu, na które zaprosił nuncjusza. Wówczas Commendone w płomiennej mowie przedstawił przebieg i uchwały Soboru. Wskazał też na dwa „bluźnierstwa i krzywdy”, jakich obecnie doznaje Chrystus ze strony reformatorów. Pierwszym z nich jest twierdzenie, że „Bóg ustanowił swój Kościół bez głowy, bez sędziego, bez porządku i bez żadnej pewności”. Inaczej mówiąc, nuncjusz zarzucił im zanegowanie Piotrowego prymatu, jakim cieszy się papież, oraz Magisterium Kościoła. Drugim natomiast bluźnierstwem było przypisywanie sobie wszystkich zasług, bez uwzględniania łaski Bożej. Następnie, nawiązując do swoich ostatnich podróży do różnych krajów europejskich, Commendone wskazywał na wielkie niepokoje i zgubne podziały, jakie zaistniały na skutek rozerwania jedności w Kościele zachodnim. Rozrzewniony, wręczył na koniec królowi księgę dekretów soborowych. Jego wzruszenie udzieliło się zebranym senatorom, także innowiercom. Nawet oni nie zgodzili się na sugestię prymasa Uchańskiego, który postulował uprzednie zapoznanie się z tymi dekretami, a dopiero późniejsze ich ewentualne przyjęcie. Dwa dni później, 9 sierpnia 1564 roku, król wystosował do papieża Piusa IV list, w którym z wielkim uznaniem opisał sejmowe wystąpienie nuncjusza i który zakończył następującymi słowami: „A przeto jak nigdy, z łaski Bożej, sercem od Stolicy Świętej oddalić się nie dałem, tak też i tę Księgę Soboru od Waszej Świątobliwości mnie wręczoną z najczulszą wdzięcznością przyjąłem, i nadal jedności i starania nie zaniecham, i dołożę, aby przepisy i ustawy tej Księgi nie tylko na tych kartkach, w których mi są podane, istniały, lecz aby po kościołach mego Królestwa i w sercach naszego ludu jak najbujniej się krzewiły. Zatem siebie i Królestwo moje opiece Waszej Świątobliwości polecam”.

Trudno przecenić wagę tej decyzji króla Zygmunta II Augusta. Sam wielokrotnie powtarzał, że nie jest panem ludzkich sumień. W prywatnej rozmowie z Commendonem wyraźnie też stwierdził, „że do niego nie należy ani sąd, ani jednanie w rzeczach wiary” i że „nie chce być sędzią w sprawach wiary”. Mimo to jednak na sejmie w Parczewie jednoznacznie opowiedział się za chrześcijaństwem, którego głową jest rzymski papież. Nie inaczej należy bowiem rozumieć przyjęcie przez niego dekretów Soboru Trydenckiego. Uczynił to jako świecki władca, o całe 13 lat uprzedzając uchwały kościelnego synodu, który pod przewodnictwem nuncjusza Vincenza Laura, prymasa Jakuba Uchańskiego i legata papieskiego Piotra Kanizjusza odbył się 19 maja 1577 roku w Piotrkowie Trybunalskim. W ten sposób Polska po raz drugi wybrała Chrystusowy Krzyż, którego najwyższą i nieomylną wykładnię dawał i daje Piotrowy Rzym. Polska pozostała krajem katolickim.

4. Tolerancja w katolickim kraju

Opowiadając się za Rzymem, Polska równocześnie uniknęła zarówno wewnętrznych walk religijnych, jak i przejawów oczywistej nietolerancji wynikających z przyjętej w Augsburgu w 1555 roku zasady cuius regio eius religio – „czyj kraj, tego religia”. Było to wynikiem między innymi konfederacji warszawskiej z 1573 roku, która gwarantowała bezwarunkowy i wieczysty pokój między wszystkimi wyznaniami, a szlachcie, mieszczanom i innym ludziom wolnym pełną równość, niezależnie od wyznania, w prawie publicznym i prywatnym. W konsekwencji każdy nowo obrany król katolik musiał składać przysięgę o następującej treści: „Przysięgam, że będę bronił i przestrzegał pokoju wśród dysydentów i w żadnym wypadku nie dopuszczę, by z powodu religii ktokolwiek był uciskany zarówno przez urzędników państwowych, jak i przez nas”. Żadne państwo w ówczesnej Europie nie mogło pochwalić się aktem równie szerokiej tolerancji.

Dalsze dzieje Polski układały się odtąd według niezwykle charakterystycznego schematu. Gdy była ona państwem wolnym i suwerennym, poprzez swoje Konstytucje uznawała, z jednej strony, wyjątkową pozycję Kościoła katolickiego, a z drugiej gwarantowała pełną wolność innowiercom. Tak było w przypadku Konstytucji 3 Maja z 1791 roku, podobne zapisy znajdziemy również w pierwszej Konstytucji po odzyskaniu Niepodległości, w tak zwanej Konstytucji marcowej z 1921 roku. Kiedy jednak Polska traciła swą niepodległość, zaczynał się okres nietolerancji i ucisku. Równocześnie jej wrogowie za wszelką cenę dążyli do osłabienia, czy wręcz uniemożliwienia kontaktów Kościoła katolickiego, żyjącego w Polsce, z Rzymem. Wtedy też dla arcybiskupów gnieźnieńskich nastawał czas dawania świadectwa. Tak było w przypadku arcybiskupa Mieczysława Ledóchowskiego, późniejszego kardynała i prefekta Kongregacji Rozkrzewienia Wiary, o którym Ojciec Święty Jan Paweł II w 1983 roku powiedział: „Właśnie tu, w Poznaniu, walczył on z polityką pruskiego kulturkampfu o zachowanie wiary, polskości i autonomii Kościoła, za co był prześladowany i więziony”. Tak było również w przypadku kardynała Stefana Wyszyńskiego, którego komunistyczne władze PRL internowały 25 września 1953 roku i przeciwko któremu usiłowały zmontować proces na wzór procesu bp. Czesława Kaczmarka. Jak wiadomo, bp Kaczmarek został skazany zaledwie trzy dni wcześniej na 12 lat więzienia „za kolaborację z Niemcami, usiłowanie obalenia ustroju PRL i propagandę na rzecz waszyngtońsko-watykańskich mocodawców”. W powszechnym odczuciu polskiego wierzącego ludu arcybiskupi gnieźnieńscy byli wtedy nie tylko prymasami, ale także interreksami, dźwigającymi na swoich barkach Majestat Rzeczy-pospolitej, która od samych swych początków była zawsze żywotnie zatroskana o utrzymanie swych więzów – właśnie jako państwo polskie – z Rzymem.

W tym właśnie świetle należy odczytać znaczenie uroczystości, jakie miały miejsce tu, w Parczewie, przed 50. laty, dla uczczenia 400-lecia przyjęcia dekretów Soboru Trydenckie-go. Obecność wielu wybitnych pasterzy Kościoła, w tym arcybiskupa krakowskiego Karola Wojtyły i arcybiskupa wrocławskiego Bolesława Kominka, pod przewodnictwem kardynała Wyszyńskiego była dobitnym potwierdzeniem tego, że Kościół w Polsce i polski lud nieugięcie trwają przy Ojcu Świętym, czując się integralną częścią świętego, katolickiego i apostolskiego Kościoła, którego papież jest widzialną głową.

5. „Sztandary Króla się wznoszą...”


W Hymnie dzisiejszych Nieszporów znajdują się następujące słowa: „Sztandary Króla się wznoszą,/ Już krzyż chwalebny jaśnieje,/ Na którym Stwórca człowieka/ W człowieczym ciele zawisnął”. Chwalebny Krzyż Pana naszego Jezusa Chrystusa jaśnieje na polskiej ziemi od prawie 1050. lat dzięki wiekopomnej decyzji Mieszka I i niestrudzonej pracy pierwszego w Polsce biskupa o imieniu Jordan. Ten sam Krzyż w sposób czysty i niezafałszowany jaśnie-je na polskiej ziemi dzięki decyzji, jaką 450 lat temu podjął król Zygmunt II August na skutek starań nuncjusza Giovanniego Francesca Commendonego.

Wasza Ekscelencjo, Najdostojniejszy Księże Arcybiskupie Nuncjuszu Apostolski! Dzisiaj to Ty poprzez swoją pracę przedłużasz żarliwą troskę kolejnych Piotrów naszych czasów o to, aby Kościół katolicki w Polsce mógł działać w pokoju, dla dobra naszej Ojczyzny. Pragniemy podziękować Ci bardzo serdecznie, że jesteś tak głęboko złączony z Polską i z polskim Episkopatem. Pragniemy Ci podziękować także za to, że dzisiaj jesteś z nami tutaj, w Parczewie, mieście dla dziejów Polski i Kościoła w Polsce tak wymownym i symbolicznym. Jednocześnie prosimy Ciebie, Najdostojniejszy Księże Arcybiskupie, abyś Ojcu Świętemu Franciszkowi zechciał przekazać naszą niezłomną wolę: podążając śladami naszych ojców w wierze pragniemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby chwalebny Krzyż Pana naszego Jezusa Chrystusa nadał jaśniał na polskiej ziemi. Ten sam Krzyż, który Polska przed ponad tysiącem lat otrzymała z Rzymu.

za:archidiecezja.lodz.pl/new/?news_id=811ef5a2a339300afa0bd411e41d4dd2

Copyright © 2017. All Rights Reserved.