Katyń 1940-2010
Ks. prof. Jerzy Bajda - Nasze polskie "dlaczego?"
Pytanie to domaga się poszukiwania odpowiedzi na kilku płaszczyznach: fizycznej (co spowodowało katastrofę), moralnej (czy ktoś zawinił w tym względzie) i transcendentnej (jakie to ma znaczenie dla naszych dziejów w perspektywie Boga). W tym ostatnim aspekcie nie mamy prawa oczekiwać czy żądać odpowiedzi, która szłaby po linii naszych oczekiwań. Dotykamy bowiem tajemnicy, której nie możemy rozszyfrować; w ogóle w tym, co dotyczy władzy Boga nad życiem i śmiercią, nie możemy mieć żadnych apriorycznych pretensji. Musimy pogodzić się z tym, co się stało w duchu całkowitego zawierzenia Opatrzności Bożej, która także z nieszczęścia potrafi wydobywać dobro. Znajdujemy się przecież w okresie Wielkanocy, w którym to czasie korzymy się przed tajemnicą śmierci Chrystusa, z której wynikło życie i zbawienie. Znajdujemy się w czasie, w którym wchodzimy w uroczystość poświęconą nieskończonemu Miłosierdziu Bożemu, objawionemu w przyjściu Chrystusa i całym Jego dziele odkupienia, szczególnie w tajemnicy paschalnej, gdzie Zwycięzcą jest "Baranek, który był zabity". U Boga śmierć nie ma ostatniego słowa. Musimy uznać, że Krzyż jest bramą Życia.
Narodowe rekolekcje
Jednak ta dramatyczna chwila zasługuje na to, aby stała się zaczynem czegoś w rodzaju narodowych rekolekcji. Musimy odwrócić kierunek dialogu. Zamiast pytać Pana Boga: "Dlaczego się to stało?", musimy próbować zrozumieć pytania, które ta sytuacja zawiera w sobie i kieruje do naszych sumień. Musimy starać się rozumieć, co nam to wydarzenie mówi i czego chce nas nauczyć. Nie możemy wymagać od Pana Boga, by usprawiedliwiał siebie, uzasadniając, takie czy inne decyzje. Musimy zadać sobie pytanie, czy w obecnym okresie historii Polski spełniliśmy wszystkie postulaty i wymagania, jakie kierował do nas Pan Bóg przez swoich świętych, przez swoich proroków, których do nas posyłał, jak choćby przez ks. Piotra Skargę, przez św. ks. Zygmunta Felińskiego, przez Wandę Malczewską, przez bł. ks. Bronisława Markiewicza, przez Sługę Bożego ks. kard. Augusta Hlonda, przez Sługę Bożą Rozalię Celakównę, przez św. s. Faustynę Kowalską, przez ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, przez Czcigodnego Sługę Bożego Jana Pawła II, przez Czcigodnego Sługę Bożego ks. Jerzego Popiełuszkę...
Iluż ich było, tych Bożych posłańców, przekazujących nam Boże wezwania wymagające, aby całe życie Narodu, życie rodzin, życie społeczne i polityczne oparte było na Ewangelii, na przykazaniach Bożych, aby w Ojczyźnie naszej, której wolność została okupiona krwią tylu męczenników, a prochy bohaterskich tułaczy porozrzucane po całej ziemi "od Chicago do Tobolska", od Kołymy po Monte Cassino i tak dalej - aby prawo Boże było szanowane w każdej chacie i w parlamencie, w przemyśle, na roli, w kulturze i sporcie, aby godność każdej osoby ludzkiej była respektowana nie tylko w literze prawa, ale i w realnym układzie stosunków prawnych. Musimy więc sobie zadać pytanie, co z tych Bożych wezwań zostało spełnione, a co zostało odrzucone i zlekceważone? Bo jeśli nie słuchamy Boga, to czy możemy uważać się za Jego Naród? Któryś z publicystów USA słusznie zauważył: nie brakuje dziś ludzi, którzy mówią: "Pan Bóg nam niepotrzebny, sami damy sobie radę". Usunęli Boga z życia społecznego, ekonomicznego i politycznego, a kiedy dzieje się nieszczęście, naraz pytają: "A gdzie był Pan Bóg?".
Nie chciałbym w tym kontekście operować takimi terminami, jak: "kara", "przestroga", "upomnienie", bo nie czuję żadnego upoważnienia do takiego osądu, który wymagałby - jak mówił św. o. Pio - "czytania w zeszytach Pana Boga". Mogę jedynie w tym tragicznym momencie postawić pytanie, czy nie należy na nowo przemyśleć kierunku naszej polityki, która od dłuższego czasu jest przedmiotem krytycznych analiz ludzi głębiej myślących, zwłaszcza myślących patriotycznie. Bo faktem jest, że szereg posunięć politycznych zmierza na ogół do krótkowzrocznych celów i pozornych sukcesów na scenie europejskiej lub w zakresie reperowania dziur budżetu za cenę niszczenia własności narodowej. Natomiast wydaje się, jakby aktualna polityka nie brała pod uwagę spraw zasadniczych, jak suwerenność Narodu, jak zabezpieczenie prawnej, ekonomicznej i społecznej suwerenności rodziny, jak zabezpieczenie prawa własności obywateli w skali państwowej w kategoriach prawa publicznego, jak prawno-konstytucyjne zagwarantowanie nietykalności osoby ludzkiej w zakresie prawa do życia od poczęcia do naturalnego kresu, jak strzeżenie tradycji patriotycznej i czystości naszej kultury narodowej wolnej od naleciałości liberalizmu, kosmopolityzmu czy skrajnego utylitaryzmu, jak zabezpieczenie etycznego profilu wychowania młodego pokolenia, wolnego od wpływów ateizmu, moralnego relatywizmu i cynizmu prowadzącego do nihilizmu, także wychowania wolnego od zezwierzęconego seksualizmu ze wszystkimi naleciałościami zwyrodniałej "filozofii" gender nieliczącej się z prawdą antropologiczną wyłożoną precyzyjnie w nauczaniu Jana Pawła II.
Z tej tragedii może narodzić się dobro
Czy po "wejściu" do Unii Europejskiej ustrzegliśmy naszej narodowej, duchowej i kulturowej tożsamości, okupionej ciężką walką minionych pokoleń? Co zostało z uroczystego wezwania Jana Pawła II kierowanego do całego świata: "Otwórzcie drzwi Chrystusowi!"? Czy Chrystus czuje się u nas jak u siebie? Ludzie rodzą się, przechodzą, mijają. A "Chrystus trwa na wieki". Kruchość naszej władzy i jej wątpliwe osiągnięcia polityczne sugerują potrzebę dokonania zasadniczego zwrotu w polityce państwowej. Już dawno Pan Jezus sugerował przez swoich wybrańców, że chce być naszym Królem i tylko taka decyzja Narodu zapewni Polsce ocalenie od zguby grożącej narodom odrzucającym panowanie Boże. To nie byłby wybór teokracji w znaczeniu przyjętym np. w islamie. To byłby wybór prawa Chrystusowego, które jest Prawdą i Miłością. Rzeczywiście, w obliczu wydarzeń na scenie politycznej obecnego świata zdominowanego przez ateizm jedynym ratunkiem dla Polski jest Królestwo Chrystusa. To pozwoli naszym politykom zachować prostą drogę prawdy i wierności.
Poza tym ta dzisiejsza katastrofa może mieć sens bardziej ogólny. Ktoś powiedział w radiu, że z tej tragedii może narodzić się dobro. Dotąd niewiele ludzi na świecie słyszało o Katyniu. Teraz wszyscy o tym wiedzą. Może to jest wezwanie, aby prawda o Katyniu, widziana w swoich najgłębszych implikacjach, została w jasny sposób pokazana światu, aby wreszcie sama Rosja zawróciła z drogi kłamstwa i zbrodni i poszła za prawdą. Może trzeba pokazać światu, że ta filozofia, jakiej hołduje Unia Europejska i poniekąd cała ONZ, posiada wszystkie logiczne i moralne przesłanki do tego, aby taki "Katyń" zgotować wiele razy i gdziekolwiek na kuli ziemskiej. Jeżeli w Unii Europejskiej co 11 sekund morduje się jedno nienarodzone dziecko, a w skali światowej suma aborcji sięga miliarda, to ustrój tzw. świata wolnego nie różni się zasadniczo od ustroju potwornego Związku Sowieckiego, w którym życie człowieka było mniej cenne niż życie komara. Jeżeli Jan Paweł II zostawił nam znakomitą filozofię społeczną i polityczną, to chyba jest konieczne, aby Polska pierwsza przyjęła tę mądrość jako podstawę swej zbiorowej organizacji i była jasnym przykładem prawdziwej kultury politycznej. Jest tu wiele do zrobienia, a przede wszystkim do przemyślenia na modlitwie, aby zrozumieć myśl Bożą i przyjąć Boże wezwanie. Chrystus ma naprawdę coś do powiedzenia narodom.
Ks. prof. Jerzy Bajda
za: NDz 13.4.10 (kn)