Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Krzysztof Nagrodzki-Jak walczyłem i kolaborowałem z władzą ludową. Wspomnienia kombatanta

Ponieważ dobrze teraz są widziane wspomnienia kombatanckie z okresu walki z władza ludową PRL-u, to i ja skromnie przypomnę swój niezwykle dzielny czyn!  :-)
A było to tak:

W każda sobotę i niedziele w naszych akademikach przy Placu Narutowicza z przyległościami odbywały się zasłużone chwile wypoczynku i radości.
- Radości wzmożonej często winem marki Wino (tak właśnie markowane-dlatego dostało od nas nazwę - „Patykiem pisane”). Miało ono swój specyficzny smak i – co ważne- przystępną - dla studenckiej kieszeni cenę.

A kiedy kończyły się tańce, zazwyczaj maszerowaliśmy w zwartych pododdziałach na pobliski Dworzec Główny.
Na piwko.
To był swoisty rytuał.

Znany wszystkim-w tym zaprzyjaźnionej obsłudze dworcowej restauracji i baru.
Tak było i ty razem, kiedy nastała jesienna czy zimowa już nocka.

Siedzieliśmy sobie, gaworzyli, popijali piwko i było kulturalnie. Super.
No i wtedy…

I wtedy, kiedy grzecznie wychodziliśmy już w drogę powrotną, nie wiedzieć czemu, jakiś wzmożony, czy nowy i niewtajemniczony ludowy milicjant zaczął nam wymachiwać pałką i… w ogóle…zachowywał się konkretnie niekulturalnie-a nawet rzec można-konkretnie fizycznie zaczepnie…

Wtedy odruchy były naturalne-ktoś nas leje, więc i my go!
I ani się obejrzał, dostał w ryj, a my w nogi, szybko w nogi, bo już sięgał do kabury po tetetkę.

To był moment tryumfu… ale potem refleksji- co dalej?...

Na szczęście chłopaki mieli jakieś tam swoje kontakty z innym ludźmi w „wadzy ludowej” dzielnicy Ochoty i jakoś – po wspólnym… kolaboracyjnym… wypiciu stosownej miarki… ugody, sprawa się ułożyła z satysfakcją dla stron.

A ja mogę wstawiać do życiorysu-według potrzeb-akcent osobistej i swoistej walki w reżymem totalitarny.
O innych walkach-o względy warszawianek-nie wspomnę. To inny rozdział.

…Ech, Warszawo, ty moja Warszawo!...

za: http://krzysztofnagrodzki.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.