Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Pomysł KO: gabinet ginekologiczny bez klauzuli sumienia

Otwarcie w Łodzi czynnego przez całą dobę gabinetu ginekologicznego, gdzie będą pracować lekarze niestosujący klauzuli sumienia, zapowiedzieli łódzcy radni z Koalicji Obywatelskiej. Stworzenia tej placówki od dawna domagały się lewackie łódzkie organizacje pozarządowe.

"Z inicjatywy łódzkich środowisk walczących o prawa kobiet postanowiliśmy stworzyć w naszym mieście gabinet ginekologiczny bez klauzuli sumienia.

Do gabinetu może przyjść każdy. Będą w nim pracowali lekarze, a nie księża. Usłyszy się ocenę medyczną danego przypadku, a nie ocenę moralną. Znajdzie się w nim bardzo dobry sprzęt" – poinformował wiceprzewodniczący rady miejskiej Bartosz Domaszewicz (KO).

Zapowiedział, że do placówki będą mogły udać się kobiety potrzebujące recepty na tzw. antykoncepcję awaryjną lub skierowania na badania prenatalne.

Program Profilaktyki Medycznej, który umożliwi przesunięcie pieniędzy na zrealizowanie tego zadania, ma być przedstawiony na sesji rady miejskiej 18 listopada. KO ma w niej większość.

Według zapowiedzi radnych gabinet powstanie w trzy miesiące w Miejskim Centrum Medycznym Śródmieście. Radna Monika Malinowska-Olszowy (KO) zaznaczyła, że do ginekologa będzie można się zapisać telefonicznie lub internetowo przez całą dobę.

Na najbliższej sesji radni będą rozmawiać również o kontynuacji samorządowego programu dofinansowania leczenia niepłodności. Od lipca 2016 r. na dofinansowanie zabiegów in vitro dla łódzkich par przeznaczono z miejskiej kasy 3,4 mln zł. Dzięki programowi urodziło się 200 dzieci. O losie nieużytych w czasie embriotransferu zarodków nie poinformowano.


za:niezalezna.pl

*
Czyli zdejmowane są maski... I dobrze. Wiadomo która koalicja jest obywatelska  a która... niekoniecznie... diabelska...
kn

***

Społeczność akademicka apeluje do władz polskich uczelni o nieudzielanie wsparcia zwolennikom aborcji

Studenci, doktoranci, pracownicy oraz absolwenci polskich szkół wyższych apelują do Rektorów i Senatów uczelni „o nieudzielanie jakiejkolwiek formy wsparcia, przychylności czy aprobaty dla protestów ulicznych, strajków i innych ruchów społecznych, organizowanych w odpowiedzi na wyrok Trybunału Konstytucyjnego”. Sygnotariusze listu otwartego zauważają m.in., że popieranie manifestacji proaborcyjnych przez uczelnie może ranić studentów z niepełnosprawnością.
 

Poniżej publikujemy cały list otwarty:

My, niżej podpisani Studenci, Doktoranci, Pracownicy oraz Absolwenci, zwracamy się do Rektorów i Senatów polskich szkół wyższych z apelem o nieudzielanie jakiejkolwiek formy wsparcia, przychylności czy aprobaty dla protestów ulicznych, strajków i innych ruchów społecznych, organizowanych w odpowiedzi na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 22 października 2020 r. (sygn. akt K 1/20), stwierdzający niekonstytucyjność 4a ust 1 pkt 2 ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Apelujemy także o zdecydowane reakcje władz uczelni wobec postępowania jednostek organizacyjnych uczelni i organizacji im podległych, takich jak wydziały, instytuty, zakłady, samorządy studenckie, koła naukowe i inne, które w jakiejkolwiek formie publicznie solidaryzują się z protestującymi.

Usprawiedliwianie nieobecności, spowodowanych udziałem studentów w protestach, ogłaszanie godzin dziekańskich i rektorskich, przewidzianych na czas planowanych akcji strajkowych i demonstracyjnych oraz wszelkie deklaracje wspierania protestujących bez wątpienia stanowią formę afirmacji tych działań i stojących za nimi przekonań. Wyrażamy dezaprobatę wobec opowiadania się przez uczelnie publiczne po jednej ze stron sporu, który bardzo mocno dzieli społeczeństwo, w tym środowisko akademickie. Uważamy także, że uczelnia, jako miejsce kształcenia młodych ludzi, od których zależy przyszłość naszej Ojczyzny, w sposób szczególny powinna kłaść nacisk na wysoki poziom merytoryczny dyskursu publicznego, stawianie rzeczowych przesłanek i racjonalnych wniosków ponad emocjami, nienaganną kulturę wypowiedzi oraz szacunek do drugiego człowieka.

Tymczasem przetaczające się przez Polskę akcje protestacyjne, znajdujące przychylność u władz niektórych uczelni, są zaprzeczeniem tych ideałów. Sprowadzają debatę publiczną do hałasu, wulgarnych haseł, agresji słownej i fizycznej. Dochodzi podczas nich do licznych aktów wandalizmu, profanacji miejsc kultu i zaśmiecania przestrzeni publicznej. Codziennie do późna w nocy wolontariusze w całej Polsce, w tym również studenci, doktoranci i pracownicy uczelni zabezpieczają kościoły przed wtargnięciem agresywnych bojówkarzy, odprowadzają do domów zakonnych szczególnie narażone w obecnej sytuacji na  niebezpieczeństwo siostry zakonne, myją ulice i elewacje budynków, zbierają śmieci. Działania protestujących opierają się na „argumencie siły”, nie na sile argumentu.

O tym, czy orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego zostało wydane ważnie, rozstrzygać mogą jedynie specjaliści w dziedzinie prawa, do których z pewnością nie należy większość protestujących. Nie trzeba być jednak biegłym prawnikiem, by rozumieć, że o zgodności lub niezgodności jakiejkolwiek ustawy z Konstytucją w żaden sposób nie przesądzają niczyje osobiste poglądy w danej sprawie ani kwestie „empatii”,  na którą powołują się protestujący. Zgodność lub niezgodność ustawy z Konstytucją jest faktem, który można stwierdzić jedynie w wyniku prawnej analizy porównawczej obu tekstów. Jeśli teksty są wzajemnie rozbieżne, żadna liczba tupiących nóg, trąbiących samochodów ani wulgarnych transparentów nie jest w stanie tego zmienić. Również kwestii spornych prawnicy nie rozwiązują w ten sposób. Wychodzenie na ulice i strajkowanie w odpowiedzi na wyrok Trybunału Konstytucyjnego przez osoby, które nie są prawnikami, z zasady pozbawione jest więc merytorycznego sensu i celowości, a jako fundamentalnie sprzeczne z zasadami rzetelnego dyskursu nie tylko nie powinno być przez uczelnie w jakikolwiek sposób aprobowane, ale oceniane negatywnie i odradzane.

Przychylne nastawienie władz niektórych uczelni do manifestacji i strajków spotyka się z naszym niezrozumieniem również ze względu na bieżącą sytuację pandemiczną w kraju. Odwoływanie zajęć przysparza problemów z realizacją programu nauczania, co w związku z koniecznością kształcenia zdalnego jest już wystarczająco utrudnione. Nie sposób nie odnieść się tutaj przede wszystkim do kwestii sanitarno-epidemiologicznych. Place gęsto zapełnione ludźmi w okresie jesiennym, gdy nasza odporność jest obniżona, sprzyjają jak nigdy rozprzestrzenianiu się wirusa SARS-CoV-2. Szpitale są przepełnione, służba zdrowia przeciążona. Ludzie masowo tracą zatrudnienie, całe zakłady pracy i rodziny odsyłane są na kwarantannę. Zaangażowanie służb ratunkowych w ochranianie manifestantów i mienia publicznego oraz zakorkowane ulice utrudniają skuteczne docieranie z pomocą do potrzebujących. Nie brakuje z pewnością studentów kierunków medycznych, którzy po uczestnictwie w tego typu wydarzeniu idą odbywać praktyki w szpitalach, gdzie mają styczność z osobami najbardziej zagrożonymi pandemią. Apelujemy: nie stać nas w tym momencie, jako społeczeństwo, na ponoszenie kosztów tłumnego gromadzenia się. Kosztów, które dotkną przede wszystkim najsłabszych Polaków – chorych, starszych, niepełnosprawnych.

Nie możemy jednak dziwić się lekkomyślności rzesz demonstrantów, gdyż to właśnie brak uznania podmiotowości człowieka chorego i niepełnosprawnego prowadzi ich dzisiaj na ulicę. Jest zrozumiałym, że najtrudniejsze medycznie przypadki zawsze budzą kontrowersje i bioetyczne dylematy, wynikające z odmiennych wśród ludzi hierarchii wartości. Gdy jednak przyjrzymy się hasłom na transparentach, nie widać, by działania protestujących były motywowane jakkolwiek rozumianym współczuciem wobec chorych noworodków i ludzi nienarodzonych; jakąkolwiek refleksją nad „drugą stroną brzucha”. Zewsząd słyszy się jedynie o prawie kobiety do wyboru, o dysponowaniu własnym ciałem. Jeśli pojawia się temat cierpienia, mowa jest wyłącznie o cierpieniu matki, rodziny, całego społeczeństwa. Same osoby chore i niepełnosprawne są całkowicie pominięte. Bardzo rzadkie, ciężkie schorzenia i deformacje płodu, kończące się śmiercią krótko po porodzie, traktowane są w tej debacie jako zasłona dymna dla usprawiedliwienia zabijania w fazie prenatalnej ludzi z zespołem Downa, zespołem Turnera, rozszczepem kręgosłupa i innymi wadami, które nie przekreślają szans na szczęśliwe życie.

Osoby chore i niepełnosprawne, których wady wrodzone były, w świetle dotychczas obowiązującego prawa, przesłanką do wykonania legalnej aborcji, żyją również wśród nas, w naszych wspólnotach akademickich. Są naszymi Koleżankami i Kolegami. Studiują na naszych wydziałach, są aktywne w kołach naukowych i uczelnianych organizacjach. Nie jest dla nas zrozumiałym, że w czasach, gdy instytucje publiczne wykazują bardzo dużą wrażliwość na punkcie dyskryminacji wszelkich mniejszości i wykluczonych grup społecznych, istnieje nie tylko społeczne przyzwolenie, ale i pełne poparcie ze strony niektórych uczelni dla publicznego manifestowania, że kwestia życia lub śmierci człowieka podejrzanego o niepełnosprawność może, a wręcz powinna być przedmiotem cudzej decyzji.

W apelu Prezydium KRASP, Przewodniczącego Rady Głównej NiSW, Prezesa PAN i in. z dnia 27 października 2020 r. czytamy piękne słowa. „Niedopuszczalna jest sytuacja, w której część społeczeństwa ma poczucie wykluczenia, uprzedmiotowienia – rodzi to poczucie krzywdy”. Pytamy więc: co jest większym wykluczeniem i uprzedmiotowieniem naszych niepełnosprawnych Koleżanek i Kolegów, niż solidaryzowanie się z protestującymi, którzy krzyczą, że prawo do zabicia człowieka niepełnosprawnego na etapie rozwoju, w którym życie człowieka zdrowego jest chronione, powinno być prawem powszechnym?

W tym trudnym dla nas wszystkich czasie zwracamy się z prośbą o okazanie solidarności ze studiującymi osobami niepełnosprawnymi, które mogły poczuć się dotknięte działaniami podejmowanymi przez jednostki organizacyjne swoich uczelni, takimi jak publiczne oświadczenia o wspieraniu protestów, posługiwanie się nawiązującą do protestów symboliką czy inne formy wspierania protestujących, do jakich zaliczyć możemy umożliwianie im uczestnictwa w protestach poprzez usprawiedliwianie nieobecności czy ogłaszanie godzin dziekańskich lub rektorskich na czas zaplanowanych akcji strajkowych. Mamy nadzieję nie mieć już nigdy więcej do czynienia z tego rodzaju przykrościami na żadnej polskiej uczelni.

za: www.pch24.pl

***
I pomyśleć, że coraz częściej przychodzi wspomnienie, że tzw. "komuna" raz-dwa poradziłaby sobie z bezprawnymi ekscesami...
kn

Copyright © 2017. All Rights Reserved.