Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Homilia ks.bp. Tadeusza Bronakowskiego wygłoszona podczas 21. Pielgrzymki Trzeźwości

Współczesny świat przypomina wielki, multimedialny park rozrywki. Człowiek osaczony jest w nim tysiącem impulsów, reklam i komunikatów, których najważniejszym celem jest zachęcenie do zabawy. W takim świecie człowiek staje się jedynie konsumentem, który otrzymuje natychmiastową, ujednoliconą rozrywkę. Otrzymuje pozory stabilności i zakorzenienia w społeczeństwie, w którym realne podziały i zróżnicowania są coraz większe. 21. PIELGRZYMKA W INTENCJI TRUDNYCH PROBLEMÓW SPOŁECZNYCH
MIASTA ŁODZI I REGIONU
–    PIELGRZYMKA TRZEŹWOŚCI Z ARCHIKATEDRY DO ŁAGIEWNIK (12.05.2012)

Pieszą pielgrzymkę poprowadził bp. Ireneusz Pękalski.
Mszy św. w Łagiewnikach przewodniczył i homilię wygłosił bp Tadeusz Bronakowski
- Przewodniczący Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Trzeźwości


Ekscelencjo, Najdostojniejszy Księże Biskupie!
Czcigodni Bracia Kapłani i Ojcowie, Czcigodne Siostry!
Drodzy Uczestnicy Pielgrzymki!
Umiłowani w Panu!

Współczesny świat przypomina wielki, multimedialny park rozrywki. Człowiek osaczony jest w nim tysiącem impulsów, reklam i komunikatów, których najważniejszym celem jest zachęcenie do zabawy. W takim świecie człowiek staje się jedynie konsumentem, który otrzymuje natychmiastową, ujednoliconą rozrywkę. Otrzymuje pozory stabilności i zakorzenienia w społeczeństwie, w którym realne podziały i zróżnicowania są coraz większe. Otrzymuje szybkie odreagowanie od nieustannej rywalizacji, która staje się dzisiaj podstawowym modelem życia w wielu społeczeństwach.
Niestety taki stan rodzi nową mentalność. Zabawa i sukces są przymusem. Liczy się śmiech i kariera, młodość, zdrowie i powodzenie. Wszechobecne reklamy sprawiają, że coraz częściej ludzie utożsamiają szczęście i dobre życie z posiadaniem jak największej liczby rzeczy, choćby kupionych na kredyt.
Ludzie utracili panowanie nad anty-kulturą masowej rozrywki i skandalu. Pozwolili całkowicie zdominować się kulturze hałasu, kulturze tysięcy impulsów informacyjnych, które odbieramy każdego dnia. Pośród setek seriali, tysięcy wiadomości, reklam, informacji w prasie i telewizji, człowiek współczesny przypomina bezradne i zagubione dziecko niezdolne do samodzielnego podejmowania decyzji.  
Wielu socjologów mówi, że dzisiaj człowiek coraz słabiej odróżnia realnie istniejący świat od tego, co jest tylko sztucznym wytworem mediów. Dla wielu przestrzeń Internetu i telewizji, gier komputerowych i seriali stanowi równoległy świat, w którym czują się lepiej, niż w prawdziwym życiu. Ten proces jeden z francuskich socjologów, Jean Baudrillard, określił mianem „ekstazy komunikacji.”
To wszystko wpisuje się w obraz świata zapadającego w coraz głębszy kryzys. Chociaż ten kryzys obejmuje kolejne sfery życia, to jednocześnie panuje jakaś przedziwna zmowa milczenia wobec  problemów. Agresywna promocja zła i grzechu, kult sukcesu i zabawy wykluczają odpowiedzialną dyskusję nad prawdziwymi problemami. Lepiej skupić się na tematach zastępczych, które odwrócą uwagę od rzeczywistych wyzwań, a pozwolą dalej trwać w beztroskiej konsumpcji.
W ostatnich latach nasze społeczeństwo usypiane było pięknymi opowieściami o zielonej wyspie broniącej się przed wszelkimi kryzysami. Można ten proces nazwać wielką zbiorową narkozą, wprowadzeniem umysłów i sumień w stan drzemki, która nie pozwala diagnozować sytuacji.

Umiłowani!

Chrześcijanie nie mogą jednak zamykać oczu, nie mogą odwracać wzroku od współczesnych wyzwań. Wiemy, że bez Bożej pomocy, bez Bożej miłości i mądrości nic nie możemy uczynić. Dlatego zawierzamy dzisiaj Bogu za wstawiennictwem bł. Rafała Chylińskiego te problemy, które są niczym krwawiące rany naszego życia rodzinnego, społecznego i narodowego.
Wymieńmy wspólnie tych kilka najważniejszych zagadnień, które często nie przebijają się do masowej wyobraźni. Najpoważniejszym wyzwaniem jest dramatyczna sytuacja demograficzna. Polska wśród 222 krajów świata znajduje się na 209 miejscu pod względem dzietności. Z najmłodszego kraju Europy powoli przeistaczamy się w najstarszy. Miliony młodych ludzi nie mają szans na znalezienie stałej i bezpiecznej pracy. Wielu rodzin nie stać nie tylko na mieszkanie, ale coraz częściej na zwykłe utrzymanie. Brakuje żłóbków i przedszkoli. W takich warunkach trudno myśleć o potomstwie.
Niestety sytuację pogarszają ruchy migracyjne. Patrzymy na wyniki ubiegłorocznego spisu powszechnego i widzimy, że ostatnio z Polski wyemigrowało ponad milion osób. Czy z kraju, który jest zieloną wyspą sukcesu chciałoby uciec tak wielu obywateli? Wiele mniejszych ośrodków skazanych jest na utratę swoich zdolnych, młodych mieszkańców w migracji wewnętrznej. Nie robi się dzisiaj nic, aby w lokalnych wspólnotach zatrzymywać młodzież. Aby w ich rodzinnych stronach dawać im szanse godnego życia, godnej pracy, godnego rozwijania własnych talentów, a przez to służenia wspólnocie, w której się wzrastało. Tu, w Łodzi, doskonale znacie ten proces, obserwując odpływ wielu aktywnych osób do Warszawy. Czytamy też o zamykanych ośrodkach zdrowia, likwidowanych sądach, bibliotekach, instytucjach kultury i oświaty. Zapytajmy więc dzisiaj – czy Polska ma przypominać pustynię, na której tylko w kilku oazach kwitnie życie i dokonuje się rozwój? Czy w kraju, który jest rzekomo zieloną wyspą sukcesu, można tak dyskryminować ludzi mieszkających poza bogatymi metropoliami?
Problemy ekonomiczne przekładają się na inne sfery życia. W pośpiechu próbuje się reformować polską szkołę, która ma rzekomo nadążać za wymaganiami rynku pracy. W efekcie jednak obniża się standardy, szkołę pozbawia się najważniejszej misji, czyli misji wychowania i kształtowania postaw młodych ludzi. Zapytajmy odważnie: czego nauczy szkoła, która minimalizuje przekaz historii narodowej i języka polskiego? Gdy wielu ekonomistów podkreśla, że w dobie globalizacji, państwa muszą chronić swoją różnorodność i wyjątkowość,  muszą dbać o swoje kulturowe dziedzictwo, u nas chce się iść w przeciwnym kierunku.
Podobnych negatywnych zjawisk można wymienić jeszcze wiele. Wystarczy pokazać dane o biedniejących rodzinach, o tysiącach dzieci, które muszą przeżyć wiele dni bez ciepłego posiłku, o chorych, którzy w ostatnich miesiącach tak często obawiali się o to, czy otrzymają leki ratujące życie.
O wielu z tych zjawiskach polscy biskupi napisali w opublikowanym niedawno dokumencie „W trosce o człowieka i dobro wspólne”. Warto ten dokument czytać i wyciągać z niego wnioski, warto na nim oprzeć działania w sferze publicznej.
Oczywiście wszystkie diagnozy łatwo zbyć stwierdzeniem, że to polityczny atak. Wielu dziennikarzy, którzy na co dzień uczestniczą w zwulgaryzowanej i prymitywnej imitacji debaty publicznej, szybko może stwierdzić, że przez takie słowa Kościół staje po jednej ze stron politycznego sporu. Jednocześnie liberalno-lewicowi publicyści głoszą, że nowoczesne państwo powinno zerwać wszelkie więzi z Kościołem. Ulegając tyranii poprawności politycznej zwalcza się głos Kościoła w debacie nad ważnymi zagadnieniami życia społecznego. Tylnymi drzwiami próbuje się ograniczyć lekcje religii, obniżając jej rangę w programach nauczania w polskich szkołach. W ostatnich miesiącach odbywa się bezprzykładny atak na Kościół, któremu zarzuca się pazerność i żerowanie na podatkach.
Ale rolą Kościoła nie jest milczenie wtedy, gdy w ojczyźnie dzieje się źle. Kardynał Stefan Wyszyński przestrzegał zawsze przed tym, że nie można mówić, że jest dobrze, gdy jest źle. Polscy biskupi   i kapłani w najtrudniejszych czasach mówili odważnie i wbrew politycznej poprawności. Byli za to więzieni, wywożeni na Sybir, prześladowani. Ale taka jest rola Kościoła. Mówić prawdę i chronić życie narodowe, bo naród to po Kościele najbardziej naturalna wspólnota, w której może wzrastać człowiek.
Dlatego również dzisiaj Kościół z odwagą wzywa do moralnego przebudzenia, do głębokiej troski o dobro wspólne. Ta wspólna troska to wielki obowiązek, ale też przywilej każdego z nas. Cyprian Kamil Norwid, wybitny poeta romantyczny pisał: „Każde prawe serce polskie jest jednym pulsu uderzeniem tej zbiorowej osoby, jaką jest naród. Ojczyzna – jest to moralne zjednoczenie”.

Umiłowani!

Aby w naszej ojczyźnie można było pielęgnować takie moralne zjednoczenie, potrzeba nam trzeźwości. Jest ona niezbywalną wartością w życiu człowieka. Zachowywanie trzeźwości jest moralnym obowiązkiem każdego chrześcijanina, wynikającym z prawa Bożego i naturalnego. Istotą cnoty trzeźwości, będącej jednym z wymiarów kardynalnej cnoty umiarkowania, jest odpowiedzialna postawa wobec napojów alkoholowych, wyrażająca się w korzystaniu z nich zgodnie z rozumem i wiarą.
Trzeźwość jest niezbędnym warunkiem osiągnięcia tego, co najważniejsze, czyli zbawienia.  Tylko człowiek trzeźwy może z ufnością wypełniać Boże przykazania i uczestniczyć w sakramentalnym życiu Kościoła. Tylko człowiek trzeźwy może budować szczęśliwą i bezpieczną rodzinę, w której przyjmowany jest dar życia. Tylko człowiek trzeźwy może godnie wypełniać powołanie stanu i zawodu, powołanie do służby drugiemu człowiekowi i całej ojczyźnie.
Większość ludzi może zachowywać trzeźwość na drodze umiarkowanego spożywania lub całkowitej abstynencji od napojów alkoholowych. Są jednak takie grupy osób, w przypadku których jedyną dopuszczalną formą trzeźwości jest abstynencja.

Umiłowani!

Ksiądz prof. Marek Dziewiecki w jednej z książek napisał, że „Postawa wobec alkoholu to indywidualna cecha danego człowieka. To cecha, która nie jest czymś przypadkowym, lecz która odsłania jakąś ważną prawdę o człowieku i o jego środowisku. Postawa wobec alkoholu weryfikuje stopień wewnętrznej wolności poszczególnych osób oraz przyjętą przez nich hierarchię wartości. Pytanie o zagrożenia i problemy alkoholowe to zatem ostatecznie pytanie o człowieka, o całą jego sytuację egzystencjalną.”
Zapytajmy więc, jaka jest sytuacja egzystencjalna współczesnych ludzi? Jak już mówiliśmy na początku, współcześni ludzie przyzwyczajają się, że osiągają przyjemność i dobry humor natychmiast i zawsze wtedy, gdy mają na to ochotę. Wstrzemięźliwość staje się wrogiem. Przyzwyczajeni do łatwego i szybkiego przeżywania przyjemności, szukają coraz silniejszych bodźców, mających urozmaicić życie. Szukają środków, które natychmiast przeniosą ich do innego świata, gdzie nie ma stresu i przygnębiającej rzeczywistości.
Wspomniany już ks. Marek Dziewiecki pisał, że „Sięganie po alkohol w sytuacjach  trudnych  emocjonalnie,  dla dodania sobie „odwagi”, „poprawienia” nastroju czy „ukrycia” brakujących kompetencji, stanowi jednoznaczny sygnał wkraczania na drogę uzależnienia. Im chętniej dany człowiek sięga po alkohol oraz im mniej jego organizm broni się przed tą substancją, tym większe ryzyko alkoholizmu.”
Pamiętajmy również o tym, że obserwujemy dzisiaj nie tylko wzrost poziomu tradycyjnych uzależnień, ale także nieustanne pojawianie się nowych form zniewolenia człowieka. Wybitny psycholog, znawca tematyki uzależnień,  dr Bohdan Woronowicz w jednym wywiadzie powiedział, że „tak jak wiek 20 był epoką neuroz, tak wiek 21 będzie epoką uzależnień.” Inni psychologowie piszą wręcz o „nałogowej osobowości naszych czasów.”
Wszystko to sprawia, że kolejne wyniki badań i analiz napawają nas niepokojem, a często wręcz przerażeniem. Milion Polaków jest uzależnionych od alkoholu. To ogromna liczba, która powinna budzić smutek i reakcję. Za tym milionem idą 4 miliony ludzi, którzy doświadczają dramatycznych konsekwencji uzależnienia najbliższej osoby.
Jednocześnie wiemy, że 14 % dorosłych Polaków pije ryzykownie i szkodliwie. Właśnie ta grupa przynosi największe straty - wyraźnie więcej, niż znacznie mniejsza grupa uzależnionych. Te konsekwencje to przede wszystkim choroby. Kilka dni temu w Internecie pojawił się komunikat z badań międzynarodowej grupy lekarzy, którzy jasno stwierdzili, że picie alkoholu zwiększa prawdopodobieństwo zachorowania na raka o ponad 50 %. Podobne wyniki pokazujące wpływ spożywania alkoholu na różne choroby, pojawiają się bardzo często.
Skutkiem nadmiernego picia są nie tylko choroby, ale także wypadki, absencja w pracy, przemoc, przestępstwa. Co czwarty śmiertelny wypadek na polskich drogach jest skutkiem prowadzenia po alkoholu. I najczęściej nie powodują go osoby uzależnione, ale właśnie ci, którzy myślą, że mają wszystko pod kontrolą, że są poza kręgiem problemów z alkoholem.
Przed kilkoma dniami trwał tak zwany długi weekend. Słyszeliśmy o licznych śmiertelnych wypadkach. Ale szczególnie zatrważająca jest inna liczba. W ciągu kilku dni na polskich drogach zatrzymano 5 tysięcy pijanych kierowców. Kilkuset pijanych kierowców dziennie niosło na polskich drogach zagrożenie dla niewinnych dzieci, dla rodzin, dla osób jadących do rodzin. To w większości nie byli ludzie uzależnieni. Większość z nich, gdyby nie została zatrzymana przez policję, dalej uważałaby, że ich spożywanie alkoholu jest czymś najnormalniejszym w świecie, bo przecież nie są uzależnieni.
Tak myślą miliony upijające się co tydzień w dyskotekach, na działkowych grillach, podczas przyjęć weselnych. Tak myślą upijający się dyrektorzy dużych firm, którzy alkoholem zapijają wyniszczający stres i rywalizację. Tak myślą uczniowie gimnazjów i liceów, oraz studenci, którzy w alkoholu szukają oderwania od nudy. Wczoraj zobaczyliśmy obrazki z kampusu największej polskiej uczelni, gdzie na juwenaliowy koncert przygotowano setki beczek piwa. W miejscu, gdzie ma się kształcić elita narodu, daje się znak, że młodzi, wykształceni Polacy nie potrafią dobrze się bawić przy muzyce, jeżeli nie wleją w siebie hektolitrów piwa. Ale to przekonanie o braku zagrożeń związanych z upijaniem się, jest powszechne. Tak myślą zarówno gwiazdy telewizji, jak i mieszkańcy biednych blokowisk. Nie ma tu różnicy.
Większość tych ludzi uważa, że mają prawo wyżyć się po pracy, zabawić w weekend, na spotkaniu ze znajomymi. Nie widzą, że ryzykowne i szkodliwe picie to prosta droga do życiowych dramatów.
Jakie to dramaty? Odpowiedzi mogłyby nam udzielić 2 mln dzieci żyjących  w rodzinach z problemem alkoholowym. 2 miliony dzieci zastraszonych, upokorzonych, często bitych i poniżanych, ponieważ 70% przypadków przemocy domowej ma tło alkoholowe lub narkotykowe. 2 miliony dzieci, które nie mogą normalnie żyć, normalnie się uczyć, normalnie rozwijać, bo każdy dzień podobny jest do doświadczeń więźnia obozu koncentracyjnego. Tak bowiem wielu psychologów pisze o dorastaniu w rodzinie z problemem alkoholowym. Dodatkowo znacząca większość spośród tych  2 milionów dzieci ma wszelkie prawdopodobieństwo powtórzenia tego dramatu w swoim życiu.

Umiłowani!

Cierpienie i łzy niewinnych powinny być niczym dzwon wzywający do przebudzenia się naszego narodu. Niestety niewiele osób reaguje. Wręcz przeciwnie. Sytuacja stale się pogarsza. W naszym kraju działa 200 tysięcy punktów sprzedaży, w których bardzo często łamane są przepisy prawa i sprzedaje się alkohol nieletnim. Dla pozornego zysku wielu jest gotowych narażać zdrowie i życie młodych ludzi.
W Polsce ok. 70 firm produkuje alkohol. W największych mediach nie słyszymy o tym, że nasze społeczeństwo traci tak wiele na nadużywaniu alkoholu. Stacje telewizyjne i radiowe oraz czasopisma żyją między innymi z budżetów reklamowych producentów alkoholu. Dlatego z takim lękiem dozują informacje o szkodliwych skutkach spożywania alkoholu.
Widzimy doskonale, że przed zbliżającymi się mistrzostwami EURO 2012 kilka browarów już ruszyło z ogromnymi kampaniami promocyjnymi. W czasie mistrzostw dojdzie do tego działalność jednego z głównych sponsorów UEFA. Już dzisiaj możemy być pewni, że mistrzostwa zakończą się po 4 tygodniach i szybko o nich zapomnimy, ale wiele osób, zwłaszcza młodych, złe nawyki pijaństwa, a może też piętno uzależnienia będzie niosło ze sobą przez długi czas.
Polski rząd nie widzi w tym żadnego problemu. Przed laty władze Francji nie dopuściły, aby podczas mistrzostw świata złamano zakaz dotyczący reklamy alkoholu w powiązaniu ze sportem. W Polsce władza nie tylko nie widzi w tym nic groźnego, ale wręcz sprezentowała browarom prawo do sprzedaży swoich wyrobów na wszystkich meczach piłkarskich przez cały rok.
Szczególnie oburzający jest fakt, że do tej promocji wykorzystuje się symbole narodowe, takie jak flaga i hymn. Nie bójmy się mocnych słów w tej sprawie. Łączenie tych  najświętszych wartości i emocji z piwem, namawianie do wzmożonego picia, to coś niedopuszczalnego, czego nie możemy akceptować.  Czy jest to nieświadomość, czy cyniczne działanie na niekorzyść własnego społeczeństwa?
Podobne pytanie można postawić przed wspomnianymi już przedstawicielami mediów. Ostatnio komentator jednej z telewizji przedstawiając sprawę ogromnego pijaństwa w Wielkiej Brytanii zażartował, że gdyby w Polsce pojawiły się propozycje ograniczeń fizycznej i ekonomicznej dostępności alkoholu, to będziemy bronić alkoholu, jak niepodległości.
Widzimy również, że gdy przed kilkoma dniami jeden z młodych piłkarzy zachował się skandalicznie pod wpływem alkoholu, to wiele osób publicznie stanęło w jego obronie, gdy trener kadry zdecydował się go ukarać. Ten poziom publicznego lekceważenia, a wręcz podskórnej akceptacji dla nadużywania alkoholu jest przerażający. Módlmy się, aby przebudzenie nie przyszło za późno, abyśmy nie znaleźli się w sytuacji wschodnich sąsiadów, gdzie alkohol jest przyczyną co piątego zgonu.  

Umiłowani!

Widząc te negatywne procesy rozumiemy lepiej, że duszpasterstwo i apostolstwo trzeźwości nie są anachronizmami, ale wciąż autentycznymi wyzwaniami. Masowość tych zjawisk stawia je wśród wielkich problemów współczesnego Kościoła. Obserwacje specjalistów pokazują, że najczęstsze skutki ulegania nałogom to właśnie utrata wiary i trwanie w grzechu, które odsuwają człowieka od zbawienia.
Kościół, idąc drogą swojego doświadczenia, musi więc umocnić i udoskonalić posługę w tym obszarze. Wychowanie do trzeźwości oraz praca duchowa są niezbędne i niczym niezastąpione zarówno w profilaktyce, jak i terapii. Kościół dysponuje znakomitymi tradycjami, narzędziami działania, regulacjami w rodzaju „Wytycznych Episkopatu Polski dla kościelnej działalności trzeźwościowej”. Zdaniem wielu specjalistów, takich jak Bohdan Woronowicz czy Krzysztof Wojcieszek, właśnie te bezcenne zasoby duchowe i organizacyjne sprawiły, że sytuacja w Polsce, chociaż wymaga najwyższej uwagi i energicznego działania, nie jest jeszcze tak trudna jak w większości krajów europejskich.
W tym roku Zespół Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Trzeźwości głosi hasło przypominające, że to polskie rodziny powinny stać się szkołami trzeźwości. Przed oczami mam szczeciński pomnik bł. Jana Pawła II, na którym znajduje się wymowne hasło: Rodzina silna Bogiem, Naród silny rodziną.
Rzeczywiście, rodziny, w których pielęgnowana i rozwijana jest wiara oraz duchowość i obrzędowość religijna, zdecydowanie skuteczniej radzą sobie w dziele wychowywania do trzeźwości. Badania przeprowadzane w różnych krajach pokazują jednoznacznie, że dzieci wierzące i praktykujące, są mniej narażone na ryzykowne zachowania związane z alkoholem, niż ich niepraktykujący rówieśnicy.
Rodzina jest szkołą trzeźwości, gdy jest w niej obecne świadectwo abstynencji. Pamiętajmy, ze nie tyle właściwa miara w spożyciu, ale łatwość życia w abstynencji jest istotą cnoty trzeźwości. Dlatego w sposób szczególny prosimy wszystkich rodziców, by dzielili się świadectwem abstynencji ze swoimi dziećmi, by to świadectwo nieśli do lokalnych środowisk.
Rodzina jest szkołą trzeźwości wtedy,  gdy jest stabilna i bezpieczna. Rozwód i separacja małżonków nie tylko nie sprzyjają ochronie trzeźwości ich samych, ale bardzo często są powodem wpadania w nałóg dzieci. Badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii pokazały, że co trzecie dziecko z rozbitej rodziny ma  w swoim życiu problemy z alkoholem.
Dużym zagrożeniem jest również długotrwała rozłąka rodziców i dzieci, której przyczyną jest dzisiaj najczęściej emigracja zarobkowa. Długa nieobecność rodzica stanowi jeden z czynników zwiększających prawdopodobieństwo częstszych kontaktów z alkoholem wśród nastolatków. Dlatego jeżeli chcemy chronić trzeźwość, to powinniśmy bronić jedności rodziny.
Musimy pamiętać, że rodziny są szkołą trzeźwości, gdy jest w nich miejsce na miłość, wzajemne zrozumienie i wsparcie, gdy pielęgnuje się wzajemną troskę i uwagę. Niestety w wielu naszych domach brakuje nam komunikacji. Niby żyjemy w jednym domu, niby zasiadamy razem do stołu, spędzamy czas, ale jakby między nami były przezroczyste szklane szyby. Rodzice nie wiedzą, czym żyją dzieci. Dzieci nie są zainteresowane światem rodziców. Brakuje komunikacji. Po powrocie ze szkoły i pracy jedni zasiadają przed telewizorem, inni przed komputerem, inni ze słuchawkami w uszach wyłączają się ze świata. Żyjemy formalnie razem, ale głębokie więzi zanikają. Dlatego trzeba uczynić wszystko, aby na nowo rozpalić w rodzinach miłość. Aby członkowie rodzin na nowo otworzyli się na siebie, aby zrozumieli, że świat nie kończy się na ekranach komputerów i telewizorów.
Aby stać się szkołą trzeźwości, rodzina musi istnieć w przyjaznym otoczeniu sprzyjającym zachowaniu trzeźwości. Widzimy, że tego wsparcia brakuje. Znamy historie o szkołach, w których na wycieczkach nauczyciele przymykają oko na picie uczniów, szkoły, gdzie na studniówkach można pić. Przywołajmy jeszcze raz piwną alejkę ustawioną w ten weekend przy bramie największej uczelni w naszym kraju. A jak zachowują się samorządowcy, którzy bezrefleksyjnie liberalizują lokalne prawo? Jak zachowuje się rząd, tak bierny wobec ekspansji producentów i reklamodawców piwa? Jak zachowują się ministrowie, którzy proponują zalegalizować domową produkcję alkoholu, czyli tzw. bimbru?
Wszystkie te postawy zasługują na słowa upomnienia. Dlatego dzisiaj, z tego miejsca, od grobu bł. Rafała Chylińskiego, wołamy o przebudzenie. Wołamy o nową świadomość, o nową wyobraźnię trzeźwości.

Drodzy Pielgrzymi!

Z głębi serca dziękuję pasterzowi Kościoła Łódzkiego Arcybiskupowi Władysławowi Ziółkowi za troskę o sprawy trzeźwości w tej diecezji. Dziękuję za jego wsparcie i duchową opiekę sprawowaną nad tak cennymi inicjatywami, jak Dni Rodziny i dzisiejsza pielgrzymka. Dziękuję Biskupowi Ireneuszowi, który szedł w tej pięknej pielgrzymce.
Z głębi serca dziękuję Archidiecezjalnemu Duszpasterzowi Trzeźwości. Dziękuję za gorliwe zaangażowanie w tę szlachetną misję. Jednocześnie najgoręcej dziękuję księdzu dr Piotrowi Kulbackiemu, członkowi Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości, któremu zawdzięczmy tak wiele.
Dziękuję wszystkim organizatorom i uczestnikom Łódzkich Dni Rodziny. Mam nadzieję, że ta inicjatywa przyniesie dobre owoce w życiu tej lokalnej wspólnoty.
Dziękuję Wam, drodzy Pielgrzymi, drodzy wierni zatroskani o trzeźwość własną i całego narodu. Przeszliście dzisiaj drogę, która jest wymownym znakiem waszej dojrzałości i odpowiedzialności, waszej odwagi w budowaniu lepszego świata, w którym chrześcijanie mogą w pełni wyrażać swoją wiarę. Dziękuję za to wspaniałe świadectwo. Dziękuję za waszą miłość, za aktywność, za piękny przykład. Życzę, aby co roku było was coraz więcej na tej pielgrzymce, a jednocześnie by co roku było mniej problemów, które zasmucają nasze serca.

Moi Drodzy!

Chrystus, który spotyka ludzi i ofiaruje im swoją miłość, chce by zanieśli ten dar do świata, aby przemieniali świat mocą daru, jakim jest poznanie Zbawiciela.
Dzisiaj te słowa w sposób szczególny kierowane są do wszystkich uczestników tej liturgii. Przeszliście drogę pielgrzymki. Przynieśliście do stóp ołtarza swoje troski i prośby. Spotkaliście Zbawiciela w Jego Słowie i sakramencie Miłości. Na końcu Eucharystii Chrystus  powie: Idźcie! Powróćcie do rodzin, do swoich wspólnot sąsiedzkich, do miejsc pracy, do szkół. Chrystus przemienia świat działając w człowieku i z pomocą człowieka. Uświadamiamy sobie naszą małość i niewystarczalność nie po to, by pogrążyć się w smutku, ale by ofiarować siebie Panu jako narzędzie.
Dlatego dzisiejsza pielgrzymka jest w wymiarze duchowym początkiem drogi prowadzącej ku przemianie świata. Bóg chce zaradzić trudnym problemom tego świata. Chce im zaradzić przez ofiarowanie człowiekowi miłości, przez współuczestnictwo człowieka w Jego łasce.
Dlatego usłyszawszy to wołanie, idźmy. Zmieniajmy świat. Pozwólmy Bogu przez naszą miłość, nasze oddanie, nasze zaangażowanie, naszą pracę leczyć to, co wymaga uzdrowienia. Umacniajmy to, co jest słabe. Rozjaśniajmy mrok i  mgłę współczesnej niepewności. Pamiętajmy, że my bez Boga nic nie możemy uczynić, ale jednocześnie Bóg nie chce nic czynić bez nas. Niech to napełnia nasze serca nadzieją i pewnością, wyrażoną najprostszymi słowami Apostoła: Wszystko możemy w tym, który nas umacnia.
Amen.

(xwk)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.