Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Dziennikarz związany z „Gazetą Wyborczą” molestował kobiety. To autor scenariusza spektaklu „Wróg się rodzi” uderzającego w podstawowe wartości religijne i prawne

Molestowanie, obnażanie się i masturbacja na oczach przerażonej kobiety – to praktyki, jakich dopuszczał się dziennikarz „Gazety Wyborczej”, Marcin Kącki.
Po oskarżeniach stawiająca się w roli obrońców praw kobiet gazeta jedynie zawiesiła swojego pracownika.

Przełożeni Marcina Kąckiego twierdzą, że o niczym wcześniej nie wiedzieli.

Marcin Kącki to dziennikarz śledczy związany z „Gazetą Wyborczą” i dużego formatu.
Pisał on m.in. o Samoobronie i Andrzeju Lepperze.
W jego tekstach pojawiły się oskarżenia dotyczące rzekomych nadużyć seksualnych.

„Pracowałam w Samoobronie w zamian za usługi seksualne dla przewodniczącego Leppera i posła Łyżwińskiego”
– ujawniła Aneta K., była radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i dyrektorka biura posła Łyżwińskiego”.

Teraz na portalu Wyborcza.pl ukazał się tekst autorstwa Marcina Kąckiego zatytułowany
„Marcin Kącki: Moje dziennikarstwo – alkohol, nieudane terapie, kobiety źle kochane, zaniedbane córki i strach przed świtem”.  
Tytuł brzmi jak rozliczenie się z przeszłością.
Ta przeszłość Marcina Kąckiego okazała się jednak niezwykle mroczna. W sieci pojawiło się oskarżenie o molestowanie.

„Karolina Rogaska jest absolwentką Polskiej Szkoły Reportażu i naszą koleżanką.
Kilka tygodni temu dowiedzieliśmy się, że została skrzywdzona przez Marcina Kąckiego.
Odsunęliśmy go od pracy ze studentkami i studentami PSR, poinformowaliśmy go o powodach tej decyzji” – podała oświadczeniu Polskiej Szkoły Reportażu.

Na szczegółowy opis tego, co robił Marcin Kącki, zdecydowała się dziennikarka Newsweeka, Karolina Rogaska.
„Czemu nie napisałeś, że moje wielokrotne NIE potraktowałeś jak niebyłe,
czemu nie padło, jak rzuciłeś do mnie, że >>teraz odmawiasz, a po 30-stce nie będziesz już tak wybrzydzać i będziesz ru***ć się jak popadnie<<?
Jak za stosowne uznałeś rozebranie się i masturbację mimo mojego ewidentnego przerażenia?
Obrzydliwe zachowanie.
OBRZYDLIWE.
Przepraszam za dosłowność, ale już nie mam siły na półsłówka” – napisała Karolina Rogaska.

Takich przypadków mogło być znacznie więcej, ale część środowiska „Gazety Wyborczej” najpierw z uznaniem przyjęła tekst.
Gdy pojawiły się oskarżenia o molestowanie, nabrano wody w usta, zasłaniając się niewiedzą.
Sama „Gazeta Wyborcza” najpierw opublikowała tekst Marcina Kąckiego, dopiero po oskarżeniach zdecydowała się go jedynie zawiesić.
Sprawa wymaga szczegółowego śledztwa.

„Ważne pytanie do ministra-prokuratora Adama Bodnara: Czy będzie śledztwo i zarzuty dla M. Kąckiego?
Z informacji medialnych wynika, że Marcin Kącki z Gazety Wyborczej mógł dopuścić się przestępstw przeciwko wolności seksualnej kilku kobiet.
W przypadku niektórych z nich – nadużywając stosunku zależności zawodowej” – zaznaczył poseł Paweł Jabłoński.

Lewicowo-liberalna „Gazeta Wyborcza” jest jednym z tych mediów, które ukazują się w roli rzekomych obrońców praw kobiet.
W praktyce okazała się bezpiecznym miejscem dla osoby, która te kobiety krzywdziła i tylko rzetelne śledztwo będzie w stanie wykazać jak długo trwał ten proceder. Ile było ofiar Marcina Kąckiego? Czy napaść seksualna pracownika „Gazety Wyborczej” to jedyny taki przypadek? Czy o sprawie nie wiedzieli inni pracownicy i zwierzchnicy redakcji „Gazety Wyborczej”?

Przypomnijmy, że 30 marca 2019 r. w teatrze Wilama Horzycy w Toruniu odbyła się premiera „spektaklu” pod tytułem „Wróg się rodzi”. Przedstawienie zostało szeroko rozreklamowane, jako że autor scenariusza, redaktor „Gazety Wyborczej” Marcin Kącki, nie ukrywał, że inspirował się, przygotowując swój czyn fenomenem Radia Maryja.

za:www.radiomaryja.pl

***

"Czy naczelni moraliści tolerowali patologię?". "Wyborcza" i jej dziennikarz w ogniu krytyki

Narasta fala oburzenia po tekście dziennikarza "Gazety Wyborczej" Marcina Kąckiego, który przyznał, że krzywdził kobiety.
Komentatorzy wytykają redakcji "GW" hipokryzję.

Marcin Kącki, dziennikarz, reportażysta i autor książek, opisał na łamach "Gazety Wyborczej" swoją mroczną przeszłość,
w tym złe traktowanie kobiet, jakiego dopuszczał się przez lata.
Nie ujawnił jednak dokładnie, na czym ono polegało.

Po publikacji głos zabrała dziennikarka "Newsweeka" Karolina Rogaska.
Zamieściła na Facebooku wpis, w którym ujawniła, że jest jedną z ofiar Kąckiego.

Krótkie oświadczenie wydał także zastępca redaktora naczelnego "GW" Roman Imielski, tłumacząc, że sprawa jest traktowana "bardzo poważnie" i będzie "wyjaśniona" na łamach gazety.

Skandal wokół Marcina Kąckiego. Dziennikarze krytykują "Gazetę Wyborczą"

Tekst Kąckiego wywołał skandal i jest szeroko komentowany w mediach społecznościowych, także przez środowisko dziennikarskie.
"W 2006 ten tekst Kąckiego zniszczył Leppera i Samoobronę. W 2024 Kącki zniszczył się sam i zapewne parę kobiet… Pytanie: Czy w Gazecie Wyborczej nie wiedzieli, co się dzieje? Czy naczelni moraliści tolerowali patologię?" – pyta Sławomir Jastrzębowski, właściciel serwisu Salon24.pl.
Dziennikarz "GW": Ten tekst nie powinien ukazać się na naszych łamach

Wojciech Czuchnowski, dziennikarz "Gazety Wyborczej", wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że tekst Kąckiego nie powinien ukazać się na łamach "GW".
"Nie w takim kształcie, jaki nadał mu autor.
Osoba odpowiedzialna za publikację miała redaktorski obowiązek zweryfikowania podanych przez Marcina faktów, zwrócenia uwagi na niedomówienia, przekłamania i pominięcia kluczowych elementów" – uważa Czuchnowski.

"Tekst red. Kąckiego jest świetnie napisany. Kącki w piękny sposób nie napisał, jak rozebrał się i masturbował przy młodej dziennikarce, mimo jej przerażenia i sprzeciwu" – ocenia Patryk Słowik z Wirtualnej Polski.

"Jeżeli ktoś uważa, że można przez lata krzywdzić kobiety, ale potem ładnie o tym napisać, niby przeprosić, bo «wielu facetów tak ma», pójść na terapię i pora na CS-a, to ma poważniejsze problemy, niż sądzi" – pisze Marcin Makowski, dziennikarz "Wprost".

"Pytanie, czy redakcja «GW» żałuje teraz, że puściła Kąckiemu tekst – niby wyznanie" – zastanawia się Łukasz Zboralski, dziennikarz "Do Rzeczy".

"Klasyczny ruch wyprzedzający", "ilu takich przytula na Czerskiej naczelny moralista Michnik?"

"Czyli ten tekst Kąckiego to klasyczny ruch wyprzedzający i robiący z przemocowca i molestatora bohaterską ofiarę (życia, huci, okoliczności czy czego tam jeszcze)" – stwierdza użytkownik posługujący się pseudonimem "Cholewa bojowa".

"Ilu takich Kąckich przytula na Czerskiej Papież Polskiej Demokracji, Naczelny Moralista Adam Michnik? Najciemniej pod arcydemokratyczną latarnią?" – pyta Marcin Palade, socjolog polityki.

za:dorzeczy.pl

***

Łowca skandali bohaterem obyczajowej afery. Czego sprawa Kąckiego nie nauczy lewicy?

W piątek portal Wyborcza.pl zamieścił obszerną, bardzo osobistą „spowiedź” jednego ze swych czołowych reporterów, Marcina Kąckiego, autora między innymi wielu napastliwych tekstów o polskim Kościele i prawicy. W trakcie minionej kampanii wyborczej wydał on książkę „Chłopcy. Idą po Polskę”, w której opisał środowisko Konfederacji. Jedną z łatek, jakie przypiął działaczom tego ugrupowania, jest chorobliwa mizoginia. Przed laty relacjonował zaś obyczajowe afery w Samoobronie i pedofilskie zbrodnie Wojciecha Kroloppa, szefa chóru „Polskie Słowiki” z Poznania. Tym razem sam stał się bohaterem skandalu na tle seksualnym.

Tytuł – „Moje dziennikarstwo – alkohol, nieudane terapie, kobiety źle kochane, zaniedbane córki i strach przed świtem” – mówi wiele o tej opowieści, która stanowi milionowy dowód na to, że praktykowanie lewicowych idei totalnej obyczajowej swobody, prowadzi wprost na dno. W przypadku Kąckiego niemal dosłownie, gdyż trudne życiowe okoliczności, dramatyczne tematy, które opisywał oraz kłopoty, w które się notorycznie wplątuje, miały go nieomal doprowadzić do samobójczej śmierci.


Na tekst zareagowała Karolina Rogaska z „Newsweeka”.

Z jej komentarza na Facebooku jednoznacznie wynika, że autor tekstu dopuścił się wobec niej napaści na tle seksualnym oraz, że Kącki pozwalał sobie na podobne zachowania również wobec innych osób. Dziennikarka zarzuciła autorowi tekstu w GW manipulację w opisie wydarzeń oraz to, że napisał swoją niby-spowiedź wyprzedzając konsekwencje spodziewanego ujawnienia jego czynów.

„Wiem, niestety, jak traktuje się ofiary. Ale mam już dość, jestem zmęczona kultem oprawców. Tym, że ludzie czytają tekst Kąckiego i biją mu brawo, nie zastanawiając się nad tym, co z tymi dziesiątkami ofiar, które w nim wymienia. Może przyjmują, że skoro powiedziały mu – zaskoczone jego telefonem – że nie ma sprawy, to wszystko jest w porządku? Kobiety, które doświadczyły krzywdy wiele lat temu, mogą tak mówić, byleby mieć taką rozmowę z głowy. Dla mnie, a jestem jedną z ofiar, nie jest wszystko w porządku” – stwierdziła Rogaska. Jej komentarzowi towarzyszy informacja o niektórych drastycznych sytuacjach, których miała doświadczyć w kontakcie z Kąckim.  
Szefowie redakcji GW, Roman Imielski, Aleksandra Sobczak i Bartosz T. Wieliński, podpisali się pod oświadczeniem, w którym zapewniają, że „do żadnego z redaktorów naczelnych ani przełożonych Marcina Kąckiego nie dotarły żadne skargi na jego niewłaściwe zachowanie wobec kobiet podczas pracy w Gazecie Wyborczej”.

„Aż do sobotniego wpisu Karoliny Rogaskiej, a później oświadczenia Polskiej Szkoły Reportażu nikt w redakcji Gazety Wyborczej nie miał świadomości, że Marcin Kącki został oskarżony przez Karolinę Rogaską o napaść seksualną i że został on zawieszony przez Polską Szkołę Reportażu. Marcin Kącki, oddając gotowy tekst, nikogo o tym nie poinformował, czym nadużył zaufania naszego i Czytelników. W efekcie redakcja Gazety Wyborczej opublikowała jego spowiedź nieświadoma, że może mieć drugie dno – wyprzedzające usprawiedliwienie własnych występków” – napisali.

Tragikomicznie brzmi wypowiedź głównego bohatera afery dla portalu Pressserwis:

– Długo pisałem ten tekst. Pierwsze notatki do niego, jakie znalazłem, pochodzą z 2019 roku – powiedział Kącki. – Napisałem go, żeby na własnym przykładzie zwrócić uwagę mężczyzn na to, jak traktują kobiety. Ten tekst powstał też dlatego, że obawiam się kontrrewolucji mężczyzn wobec ruchu me too, a wiedzę o tym dała mi książka „Chłopcy”, o konfederatach [członkach partii Konfederacja – red.]. Chciałem, żeby ten esej pomógł mężczyznom uczciwie spojrzeć w przeszłość. Początkowo, po opublikowaniu tekstu, dostawałem mnóstwo wiadomości od facetów, którzy pisali, że kiedyś źle potraktowali swoje partnerki” – wyznał dziennikarz GW.

Komentarze zamieszczone po publikacji opowieści Kąckiego świadczą, że koledzy i koleżanki z branży raczej „nie kupili” jego przekazu. Mariusz Szczygieł z Polskiej Szkoły Reportażu zauważył, że tekst jest „odważny w szczegółach, (…)  a jednocześnie bardzo szkodliwy”.
– Kobiety, o których pisze, że je skrzywdził, są w nim potraktowane jak postacie z anegdoty, czy też filmu rysunkowego. Służą wartkiej story. I to jest kolejne ich uprzedmiotowienie – podkreślił Szczygieł.
– Szlag mnie trafia, kiedy czytam, jak MK w celu usprawiedliwiania swoich zachowań wobec kobiet, używa  w tekście osoby Ewy Wanat, zmarłej przed niecałym miesiącem. Nie mogę wiedzieć, jak Ewa oceniłaby dzisiejsze dzieło Kąckiego, ale mogę podejrzewać. Napisałaby mu na privie kilka słów, które zapamiętałby do końca życia – ocenił Wojciech Tochman.
– Mam poczucie, że gazeta – znowu – zamiast stać po stronie pokrzywdzonych, na pierwszym miejscu stawia tych, co krzywdzili. Kolejna lekcja dla nas wszystkich – żebyśmy przestali milczeć. Bo przecież to, co opisuje Kącki powinno być nie tylko przedmiotem artykułu, ale i namysłu nad tym, co zrobiliśmy z tego zawodu. I kim się stajemy, gdy zyskujemy władzę mówienia do publiczności – to z kolei uwaga Wojciecha Szota z kulturalnego działu „Wyborczej” (ostatnie cytaty za portalem Interia).

Ewa Siedlecka z „Polityki” powiedziała zaś:

– Gołym okiem widać było, że sposób, w jaki Kącki próbuje się z tym wszystkim rozliczyć, nie jest taki, który ofiary mogłyby uznać za satysfakcjonujący. Kącki siebie postawił w centrum. Dodatkowo dzwonkiem alarmowym dla redakcji powinno być to, że pisał, iż molestował osobę od siebie zależną, studentkę. To mnie uderzyło… (cyt. za radiem TOK FM).
Sprawa mocno uderza w uczestników lewicowo-liberalnego głównego nurtu.
Prowadzi on z wielkim zaangażowaniem walkę z Kościołem a główną osią tej konfrontacji są bardziej lub mniej prawdziwe przypadki nadużyć obyczajowych z udziałem duchownych katolickich. Na pytanie zaś, dlaczego w centrum zainteresowania mediów jest niemal wyłącznie pedofilia księży czy zakonników – a nie na przykład aktorów, gwiazd muzycznych, szefów wielkich koncernów czy polityków – pada zazwyczaj odpowiedź: skoro Kościół głosi nauki o moralności, rości sobie pretensje do pouczania na temat zasad etycznych, należy wymagać od niego więcej niż od innych.

Polskojęzyczne media, kreatorzy masowej opinii, w walce z Kościołem i prawicą używają obyczajowych „haków”. Zarzucają biskupom i papieżowi Janowi Pawłowi II brak reakcji na seksualne skandale z udziałem księży. Jednak wiara, że po chwilowych wzmożeniach przy okazji spraw Durczoka czy Kąckiego zabiorą się wreszcie za oczyszczenie własnego środowiska a temat nadużyć w tej sferze zaczną traktować sprawiedliwie i proporcjonalnie do ich występowania, ocierałaby się o skrajną naiwność. W końcu od dawna widzimy, jak działa lewicowa moralność.

Roman Motoła

za:pch24.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.