Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Zapis na Żołnierzy Wyklętych już nawet w audycji muzycznej Polskiego Radia? Klenczon jest już niecenzuralny?!

Od jednej z naszych Czytelniczek otrzymaliśmy bulwersujący sygnał, który dotyczy sytuacji sprzed kilku dni. "Po 15.00 słuchałam w samochodzie radiowej Jedynki, W programie [Koncert Życzeń - przyp. red.] słuchacze dzwonią i proszą o utwory z dedykacją. Jeden ze słuchaczy zamówił "Biały krzyż" Krzysztofa Klenczona, dedykując wszystkim bohaterom wyklętym. Pani redaktor nie puściła tego utworu. Nowe wytyczne?", pyta pani Patrycja.

Jak widać, koalicja 13 grudnia i jej nominaci w przejętych bezprawnie mediach publicznych są ideologicznie jeszcze bardziej pryncypialni od komunistycznej ekipy I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki. To właśnie w czasach rządów tow. Wiesława (pseudonim partyjny Gomułki) powstał słynny utwór Krzysztofa Klenczona  i Janusza Kondartowicza - "Biały Krzyż". Napisana w 1968 roku piosenka "Czerwonych Gitar" zdobyła rok później nagrodę Ministra Kultury i Sztuki na VII Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w 1969 roku.

Krzysztof Klenczon skomponował „Biały krzyż”, aby upamiętnić swego ojca, Czesława Klenczona, żołnierza Armii Krajowej i uczestnika polskiego podziemia antykomunistycznego. W 1945 roku, gdy Krzysztof Klenczon miał trzy lata, Czesława Klenczona zatrzymał Urząd Bezpieczeństwa, jednak udało mu się uciec i przez kolejnych 11 lat ukrywał się na Pomorzu. Do rodziny powrócił dopiero jesienią 1956 roku. Siostra gitarzysty opowiadała, że "ojciec po powrocie do domu zamykał się z synem w pokoju i całą noc opowiadał – jakby chciał nadrobić w ten sposób lata rozłąki". Gdy po 1968 r. komunistyczna cenzura zaczęła promować w głównym nurcie wątki partyzanckie, powstał „Biały krzyż”.

Teraz po 56 latach piosenka stała się niecenzuralna. Czy komunistyczny aparatczyk Gomułka był większym liberałem niż Tusk-Sienkiewicz z koalicji 13 grudnia?

za:tvrepublika.pl

***

Krzyże ułanów poległych pod Krojantami zostały zniszczone?! Po Żołnierzach Wyklętych przyszedł czas na bohaterów Września?

O tej skandalicznej sprawie, poinformował Dziennik Bałtycki. Czytelnik zawiadomił redakcję, że nieopodal pola szarży pod Krojantami w gminie Chojnice znajdują się powalone brzozowe krzyże ułanów. "Naszemu czytelnikowi „stanęło serce”: Trzeba tępić taki wandalizm", czytamy w DB.

Bitwa pod Krojantami to pierwsza polska szarża kawaleryjska podczas II wojny światowej. Szarża rozpoczęła się 1 września około godziny 19:00. Wtedy oddziały polskiej kawalerii natknęły się na niemieckie oddziały II batalionu z 20 Dywizji Zmotoryzowanej.

Padł rozkaz o natychmiastowej szarży. Ułani w pełnym biegu dopadli uciekającego nieprzyjaciela, siekąc szablami. Niestety, polscy kawalerzyści wypadli na otwartą polanę, prosto pod celny ogień niemieckich samochodów pancernych.

Ta szarża kosztowała polskich ułanów 25 zabitych. Martwy padł m.in. ich dowódca 18 pułku ułanów pułkownik Kazimierz Mastalerz oraz rotmistrzowie Świeściak i Godlewski. Mimo sporych strat, ułani wykonali swoje zadanie, czyli rozpoznano ugrupowanie wroga, zdezorganizowano i zatrzymano jego oddziały.

Od wczesnych lat 60. ub. wieku szarża pod Krojantami była oficjalnie upamiętniana przez żyjących jeszcze ułanów i społeczność lokalną, w tym młodzież szkolną. Pamięć bohaterów czcili wszyscy. Nie walczyli z nią nawet rządzący Polską komuniści. Tak było aż do teraz...

"Pod Krojantami w gminie Chojnice jest pomnik poświęcony 18. Pułkowi Ułanów Pomorskich (...) Tuż za nim, w lesie, wkopanych jest kilka krzyży brzozowych z tabliczkami imiennymi. Mają upamiętniać poległych w tym miejscu polskich ułanów. Zresztą brzozowy krzyż jest symbolem silnie związanym z Polską. Od wieków brzoza była drzewem traktowanym w szczególny sposób dzięki swoim właściwościom leczniczym, użytkowym oraz ozdobnym. Wysokie, wysmukłe drzewa o białych pniach od zarania dziejów łączone były ze światem sacrum. Stąd też powstał zwyczaj sadzenia brzóz na grobach poległych wojów. Po nastaniu chrześcijaństwa miejsce drzew zajęły krzyże zbite z białych brzozowych polan do dziś dzień znaczące miejsca pochówku bohaterów. Te pod Krojantami są zniszczone. Nasz czytelnik podejrzewa o to wandali. "Krzyże zostały zniszczone. Jeden oparłem o drzewo ale inny nie ma poprzeczki. Serce mi zamarło. Wandalizm trzeba tępić" – pisze nasz Czytelnik", informuje DB.

Terenem pamięci o szarży pod Krojantami opiekuje się społeczność Szkoły Podstawowej w Nowej Cerkwi, która nosi imię 18 Pułku Ułanów Pomorskich. Młodzież zajmujec się utrzymaniem porządku przy pomniku. Obszar na którym znajdują się krzyże należy do Nadleśnictwa Rytel. "W marcu 2013 roku do leśników zwróciło się Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy, które prowadziło pod Krojantami badania archeologiczne. Po ich zakończeniu zapytali w Rytlu czy można w lesie, tuż za pomnikiem, ustawić pięć symbolicznych krzyży brzozowych. Decyzja była na „tak”", czytamy w DB.

Zapytany przez dziennikarkę DB nadleśniczy zapewnia, że "jeśli krzyże rzeczywiście są do naprawienia, to zajmiemy się tym". Nadleśniczy Rafał Zomkowski dodaje, że "autorem zniszczeń wcale nie musiał być wandal, a czas". "Brzoza ma to do siebie, że gnije a potem murszeje. Naprawimy te krzyże ale chyba tym razem wykonamy je z drewna dębowego, które jest trwalsze", zapewnia leśnik.

Być może to rzeczywiście czas spowodował obalenie krzyży. Być może...

za:tvrepublika.pl


***

„Polityczna czystka” w Polskim Radiu Poznań? Dziennikarz zwolniony za słowa o „tęczowej zarazie”

Radio Poznań zwolniło dziennikarza Romana Wawrzyniaka. W 2020 roku miał on nazwać na antenie publicznego radia tzw. osoby LGBT „tęczową zarazą”.

Roman Wawrzyniak przez lata był redaktorem naczelnym w telewizji WTK w Poznaniu. W 2016 roku zaczął pracować w TVP Poznań, jednak po konflikcie z ówczesną dyrektorką Agatą Ławniczak odszedł z telewizji. W połowie 2020 roku rozpoczął pracę Radiu Poznań.

W 2020 roku Wawrzyniak w jednej z porannych audycji Radia Poznań miał nazwać tzw. osoby LGBT „tęczową zarazą” i „barbarzyńcami”. Rada Etyki Mediów uznała, że naruszył on „zapisane w Karcie Etycznej Mediów zasady: szacunku i tolerancji – nakazującą poszanowanie ludzkiej godności, oraz wolności i odpowiedzialności – zgodnie z którą wolność mediów nakłada na dziennikarzy odpowiedzialność za treść i formę przekazu”.

Roman Wawrzyniak potwierdził zwolnienie. Dziennikarz przekazał serwisowi press.pl oświadczenie, w którym czytamy:

„Potwierdzam, że uśmiechnięta koalicja rotacyjnego maturzysty dokonała politycznych czystek w Polskim Radiu Poznań. W moim przypadku, likwidator rozgłośni, uzasadnił decyzję o zwolnieniu argumentami wprost zapożyczonymi z uporczywej propagandy Gazety Wyborczej. Moich wiernych słuchaczy serdecznie pozdrawiam i zapraszam już w czerwcu do wolnych mediów bez cenzury”.

za:pch24.pl

***

Uchwałą w Trybunał Konstytucyjny. Prawnik wskazuje, że Bodnar sam siebie... zdymisjonuje

Apel o rezygnację trzech sędziów Trybunału Konstytucyjnego, uznanie wyroków obecnego gremium za niewiążące, a wkrótce ustawa, zmieniająca sposób wyboru członków sądu konstytucyjnego - w tym tygodniu odbędzie się debata, a później głosowanie nad projektem koalicji KO, Trzeciej Drogi i Lewicy. Zdaniem prawnika Bartosza Lewandowskiego, przyjęcie reformy oznaczałoby, że Adam Bodnar... przestanie pełnić funkcję ministra sprawiedliwości i wróci do bycia Rzecznikiem Praw Obywatelskich.

Resort sprawiedliwości zapowiada cztery projekty, reformujące Trybunał Konstytucyjny. Jej główne zapisy zmieniają tryb wyboru członków TK do większości 3/5 w Sejmie. Dotąd wystarczyła bezwzględna większość w obecności połowy ustawowej liczby posłów. Sędzia nie może być działaczem partii politycznej, posłem lub senatorem w ciągu ostatnich czterech lat. Pięciu sędziów ma być wybranych na trzy lata, kolejnych pięciu na sześć lat, a pięciu na dziewięcioletnią kadencję - to kolejna proponowana zmiana w projekcie firmowanym przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.

Sędziowie zostaną wyrzuceni, wyroków nie będzie

Groźniej wyglądają inne propozycje, wynikająca wprost z przygotowanej uchwały. Większość sejmowa będzie wywierać presję na rezygnację trzech sędziów, nazywanych "dublerami" - Mariusza Muszyńskiego, Justyna Piskorskiego i Jarosława Wyrembaka, bo - jak uznała -  "nie są sędziami Trybunału Konstytucyjnego". Ponadto Sejm zamierza uznać za nieważny wybór Julii Przyłębskiej na prezesa TK, wskazując, że jej kadencja na tym stanowisku wygasła w grudniu 2022 roku. Tyle, że Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK w uchwale, przegłosowanej większością, uznało, że Przyłębska pełni funkcję prezesa trybunału, bowiem ogranicza ją wygaśnięcie kadencji sędziego TK, co podnosiło kilku sędziów TK. Przepisy, ustalające sześcioletnią kadencję prezesa TK, weszły jednak w życie w styczniu 2017 r. Przyłębska została z kolei szefową instytucji w grudniu 2016, więc według wykładni Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK nie obowiązywał w momencie zaprzysiężenia.

Oprócz "czystek" kadrowych wbrew konstytucji, największe kontrowersje wywołuje uznanie wyroków TK za nieważne w polskim porządku prawnym.

Jak to? A no tak, że tak ma postanowić władza ustawodawcza, pomimo oczywistej sprzeczności z art. 190 ust. 1 Konstytucji RP i oczywistej ingerencji w kompetencje władzy sądowniczej. Warto zatem powiedzieć społeczeństwu, jaki chaos to spowoduje w państwie i jakie konsekwencje ma to dla „szarego” obywatela - pisze mecenas Bartosz Lewandowski na platformie X.  

Skutki zablokowania wyroków TK

Jego zdaniem, skutki przyjęcia uchwały, a następnie ustaw ws. TK, będą druzgocące dla codziennego życia. - Miałeś dług z chwilówki, o którym zapomniałeś, bo przeprowadziłeś się z miejsca zamieszkania i proces odbył się pod Twoją nieobecność 6 lat temu? Przykro mi. Po „przywróceniu praworządności” w TK niestety nie masz prawa do zaskarżenia wpisu do Rejestru Dłużników Niewypłacalnych - podaje przykład Lewandowski.
- Odziedziczyłeś nieruchomość po dziadku, którą nagle urząd bez uprzedzenia wpisuje do ewidencji zabytków, co znacząco ogranicza możliwość przeprowadzenia w niej remontów i zmian budowlanych? Niestety, nie za bardzo możesz się temu przeciwstawić i kwestionować arbitralną decyzję organu administracyjnego - przytacza następną groźną konsekwencję.

Tysiące spraw, dotyczące nie tylko aborcji, ale przedsiębiorców, kierowców, klientów banków, odszkodowań, sporów rodzicielskich, kontroli operacyjnej przez służby specjalne, uprawnień lekarzy zostanie sparaliżowanych. Jest jednak jeszcze coś.

A Bodnar...

- Adam Bodnar przestaje być Ministrem Sprawiedliwości i ponownie wraca na urząd RPO, bowiem… Wyrok w sprawie K 20/20, w którym TK stwierdził niemożliwość „przedłużania” kadencji RPO „w nieskończoność” jest nieważny. A przecież sam Pan Minister w 2021 r. poddał się temu orzeczeniu i pokornie zrobił miejsce dla prof. Marcina Wiącka - przypomina Lewandowski.

TK uznał za niekonstytucyjny przepis, pozwalający Rzecznikowi Praw Obywatelskich działać po upływie kadencji do momentu  powołania następcy. W praktyce oznaczał on, że Adam Bodnar przestaje pełnić funkcję RPO. Trybunał wówczas dał trzy miesiące na przygotowanie się do nowej sytuacji prawnej. Temu wyrokowi podporządkował się Bodnar, który pełnił funkcję do wyboru Marcina Wiącka na RPO, co stało się pod koniec lipca 2021 roku.

za:niezalezna.pl


***

Badanie potwierdza to, co od zawsze wiedzieliśmy. Naukowcy sprawdzili, jak bardzo wyborcy KO nienawidzą wyborców PiS-u

Wyborcy Zjednoczonej Prawicy (ZP) są silniej “odczłowieczani” przez wyborców Koalicji Obywatelskiej (KO), aniżeli wyborcy KO są dehumanizowani przez wyborców ZP – wynika z badania przeprowadzonego przez naukowców Instytutu Psychologii Polskiej Akademii Nauk.
Naukowcy z Laboratorium Poznania Politycznego Instytutu Psychologii Polskiej Akademii Nauk przeanalizowali poglądy Polek i Polaków tuż przed wyborami i tuż po nich. Badanie zostało przeprowadzone na zróżnicowanej demograficznie próbie 681 osób powyżej 18. roku życia. Jego celem było m.in. poznanie stosunku wobec współobywateli, w tym osób o odmiennych poglądach, a także zaufania do państwa i funkcjonowania systemu politycznego.

Jednym z kluczowych komponentów badania było przeanalizowanie poziomu dehumanizacji, który określa, jak bardzo pozbawiamy cech ludzkich przedstawicieli różnych grup społecznych. Naukowcy sprawdzili, w jakim stopniu wyborcy poszczególnych partii politycznych „odczłowieczają” swoich politycznych oponentów. Stopień dehumanizacji był oceniany w skali od 1 (najniższy poziom dehumanizacji) do 9 (najwyższy poziom dehumanizacji).

„Dehumanizacja jest bardzo niebezpieczna, ponieważ może prowadzić do zwiększenia agresji wobec grupy, której członków postrzegamy jako niezasługujących na ludzkie traktowanie” – powiedziała Dominika Adamczyk z Laboratorium Poznania Politycznego PAN, jedna z autorek badania cytowana w komunikacie przesłanym do mediów.

Okazało się, że wyborcy Zjednoczonej Prawicy są silniej odczłowieczani przez wyborców Koalicji Obywatelskiej (średnia na skali dehumanizacji wyniosła 5,93), aniżeli wyborcy Koalicji Obywatelskiej są dehumanizowani przez wyborców Zjednoczonej Prawicy (średnia 4,68). Ta tendencja zmieniła się jednak po 15 października.

„Wygrana w wyborach sprawiła więc, że zwolennicy Koalicji Obywatelskiej spojrzeli łaskawszym okiem na elektorat PiS – średnia dehumanizacji spadła do poziomu 4,92” – napisali naukowcy. Twierdzą oni, że wskaźnik ten jest wyższy niż poziom dehumanizacji uchodźców z Afryki i Azji.

Zbadano również nastawienie respondentów do ogółu Polaków. Na uwagę zasługuje fakt, że przed wyborami aż 10 proc. wyborców Lewicy zgodziło się z twierdzeniem, że „Polaków powinno się unikać”. Taką samą postawę wykazywał zaledwie 1 proc. wyborców Zjednoczonej Prawicy. Jednak po wyborach poziom wrogości wśród osób popierających Lewicę istotnie się zmniejszył i ilość osób, które uważają, że należy unikać innych Polaków, także wśród wyborców Lewicy spadł do 1 proc.

W badaniu przeanalizowano również to, jaki jest stosunek Polaków do ustroju politycznego, w którym żyją. Przed wyborami poziom poparcia dla demokracji był podobny u wyborców wszystkich partii z wyjątkiem Konfederacji, której elektorat popierał ten ustrój w najmniejszym stopniu.

Natomiast po wyborach poparcie dla demokracji zmieniło się. Zmalało wśród wyborców Zjednoczonej Prawicy (spadek z 3,47 na 3,33) i urosło u wyborców Koalicji Obywatelskiej (wzrost z 3,83 na 3,93) i Trzeciej Drogi (wzrost z 3,6 na 3,72). Poziom poparcia dla demokracji wśród wyborców Konfederacji pozostał niski – aż 36 proc. wyborców tej partii zgadza się ze stwierdzeniem, że “ustrój demokratyczny prowadzi do niezdecydowania i zbyt wielu konfliktów”.

Przegrana PiS wpłynęła również na stosunek wyborców tej partii do funkcjonowania państwa. Przed wyborami 55 proc. wyborców PiS uznawało, że polski system polityczny działa tak, jak powinien. Po wyborach z tym stwierdzeniem zgodziło się już tylko 40 proc. elektoratu.

Wyborcy Koalicji Obywatelskiej byli natomiast bardziej krytycznie nastawieni do działania polskiego państwa zarówno przed wyborami, jak i tuż po. Przekonanych o tym, że ustrój polityczny funkcjonował dobrze przed wyborami było 3 proc. zwolenników tej partii, a po wyborach 6 proc.

„Nasze badania mogą wskazywać, że Polacy nie są gotowi na akceptację systemu, w którym wybory wygrywają nieprzychylne im partie. Poparcie dla systemu demokratycznego wydaje się być poparciem warunkowym. Państwo funkcjonuje dobrze, ale tylko wtedy, kiedy wybory wygrywa ‘nasza’ partia. W sytuacji, w której wyniki nie są zgodne z oczekiwaniami, cały system funkcjonowania państwa i wiara w zasadność demokracji zaczynają być kwestionowane” – tłumaczy Dominika Adamczyk. I dodaje, że potwierdzenie tych słów można znaleźć w pojawieniu się licznych teorii spiskowych na temat legalności samych wyborów i prawdziwości wyników minionych wyborów.

„Co nie zaskakuje, największą nieufność wobec wyniku wyborów, wykazywali ci, którzy są po nich najbardziej niezadowoleni. 28 proc. wyborców Zjednoczonej Prawicy zgodziło się z twierdzeniem, że tak naprawdę wyniki wyborów zostały zafałszowane przez pewną, działającą w sekrecie grupę ludzi” – powiedziała naukowczyni.

Tezę, że wyniki wyborów zostały zafałszowane poparło również 24 proc. wyborców Konfederacji. Jeśli chodzi o wyborców Koalicji Obywatelskiej i jej koalicjantów – tylko 6 proc. osób podejrzewało, że wyniki mogły zostać sfałszowane.

„Myślenie spiskowe wydaje się tu reakcją obronną. Zamiast przyznać się do przegranej, szukając jej przyczyn w swoim postępowaniu lub działaniu, czasem mamy tendencję do obwiniania innych o wymierzone przeciwko nam, sekretne działania. Może być to próba wyzbycia się odpowiedzialności za własne porażki i błędy. Dotyczy to nie tylko obywateli Polski. Tego typu myślenie obecne było w czasie porażki Donalda Trumpa i wciąż zresztą wydaje się bliskie jego zwolennikom” – twierdzi dr Marta Marchlewska z Laboratorium Poznania Politycznego Instytutu Psychologii PAN.

za:stefczyk.info

***

Zamach na oświatę w Polsce. Nadchodzi Europejski Obszar Edukacyjny

Trwa poruszenie związane z planami MEN w kwestii zmian programowych, zwanych przyjaźnie „odchudzaniem podstawy”. Owo „odchudzanie” to drenaż polskiej tożsamości; zabieg, którego celem jest stworzenie nowego ucznia – wynarodowionego Europejczyka z kompleksem polskości. Intencje te od razu zauważyli świadomi Polacy.

Wobec tego jawnego zamachu na polskość w – jeszcze – polskiej szkole głos zabrali liczni historycy, poloniści, rodzice i nauczyciele. Szczegółowy komentarz prof. Andrzeja Nowaka do zmian z zakresu historii, wygłoszony publicznie 20 lutego w Warszawie w trakcie wykładu „Niepodległość: walka, ofiara, rezygnacja”, dotkliwie poruszył już ponad 160 tysięcy słuchaczy. Dramatycznie brzmi lista precyzyjnych cięć dokonanych – niczym skalpelem – na podstawie programowej.

W sprawie podstaw, pisząc swój Protest, głos zabrało kilkunastu profesorów z Akademickich Klubów Obywatelskich [AKO], a także Ruch Ochrony Szkoły i Instytut Ordo Iuris – w 33 stronicowej krytycznej opinii wysłanej do MEN; organizacje kresowe, liczni publicyści i organizacje oświatowe oraz 50 tysięcy osób wpisujących swoje uwagi w specjalnym formularzu na stronie MEN w ramach tzw. prekonsultacji. Czekamy teraz na poprawiony – czy faktycznie? – projekt rozporządzenia. Wówczas rozpocznie się ważny miesiąc na przekazywanie stanowisk podmiotów opiniujących projekt, ze związkami zawodowymi nauczycieli na czele. Opina publiczna bacznie obserwuje kierunek, w jakim dryfuje oświata. Hasła przewijające się w mediach społecznościowych, jak: „To szkodnictwo, nie szkolnictwo” i „Chcemy Pana Tadeusza”, czy skrajnie drwiące „Óczmy przyszłych Ełropejczykuw” – pokazują, czego naprawdę oczekuje polskie społeczeństwo. Chce nadal polskiej szkoły dla swoich dzieci!

To, że korekty programowe nie mają nic wspólnego z wychodzeniem naprzeciw realnym potrzebom „zapracowanego” ucznia, od razu zauważyli obserwatorzy innych propozycji minister Nowackiej z ostatnich tygodni. Oto nowy przedmiot „Wiedza o zdrowiu”, będący oficjalnym otwarciem podwojów szkoły dla seksualizacji polskich dzieci, został już zapowiedziany pod szyldem promocji zdrowia i szacunku dla „odmienności seksualnych”. Czeka w szufladzie aż ucichnie nawałnica programowa, by wypełnić „zwolnioną” przestrzeń 1/5 czasu w szkole, gdyż tyle treści ma zniknąć z podstawy. Przedmiot ma być obowiązkowy dla każdego polskiego ucznia od 1 września 2024 r. Zapewne pojawi się już za chwilę w postaci kolejnego projektu rozporządzenia MEN.

Mowa była o tym już na łamach PCh24.pl, ale przytoczmy ponownie szczere słowa Bartłomieja Chmielowca, Rzecznika Praw Pacjenta, zaangażowanego na „tym odcinku oświatowym”: – Edukacja zdrowotna pozwoli także na poruszenie kwestii takich jak seksualność, profilaktyka związana z zdrowiem psychicznym, szacunek dla osób LGBT i ich seksualności. Te sugestie nie pozostawiają złudzeń co do intencji twórców pomysłu. Zaznaczmy także, iż treści z zakresu edukacji zdrowotnej były od lat realizowane w ramach nauczania przedmiotowego i – poza seksualizowaniem! – wszystkie są dostępne w polskiej szkole.

Wokół projektów dekonstruujących polską szkołę trwa społeczne zamieszanie. Otwartych zostało kilka frontów jednocześnie. Skończył się właśnie okres zgłaszania opinii do projektu rozporządzenia likwidującego tzw. prace domowe i oceny z etyki oraz religii na świadectwach, a kolejne rewolucyjne zmiany przed nami.

W tym zamęcie niewiele osób dostrzegło arcyważne wydarzenie, jakie miało miejsce w Pałacu Prezydenckim. Oto ostatnie posiedzenie prezydenckiej Rady ds. Rodziny, Edukacji i Wychowania, jakie odbyło się 23 lutego, zostało poświęcone kwestii Europejskiego Obszaru Edukacji (European Education Area). Ma on objąć swym gorsetem narodowe systemy edukacyjne już w 2025 roku.

Przewodniczący rady, profesor Andrzej Waśko poinformował, iż członkowie tego gremium omawiali unijne zamiary wobec europejskiej edukacji właśnie w kontekście planów MEN, dostrzegając wzajemne związki między nimi. Powołanie Europejskiego Obszaru Edukacyjnego jest ściśle związane ze zmianami, jakie nowe planowane traktaty europejskie wprowadzają do kompetencji Komisji Europejskiej. Polityka oświatowa, która dotąd pozostawała w gestii rządów poszczególnych państw, stałaby się częścią polityki unijnej i zarządzana byłaby z poziomu Brukseli. W związku z tym, w przypadku przyjęcia tych traktatów będziemy mieli do czynienia z całkowicie nową sytuacją, dotychczas nieznaną. Kontrolę nad polskim szkolnictwem obejmie Unia Europejska. – Nie wiemy, w jakim zakresie to nastąpi, ale to jasno wynika z unijnych dokumentów – komentował podczas konferencji prasowej prof. Waśko.

– Zbliżamy się do wniosku, że te zmiany są realizacją owych podstawowych założeń „Europejskiego obszaru edukacji” i priorytetów, które dla edukacji w krajach UE proponuje Parlament Europejski, Komisja Europejska. Wobec tego widzimy, że proces zmian w polskim szkolnictwie ma charakter jakby podwykonawstwa pewnego projektu, który ma ogólnopolski zasięg i to jest nowa sytuacja – powiedział przewodniczący rady, jednoznacznie łącząc obecne i planowane na kolejne lata działania resortu edukacji z koncepcją likwidacji znanej nam narodowej oświaty.

To nie odchudzenie, nie zmiany, nie reforma… To likwidacja!

Niezależni obserwatorzy kwestii oświatowych podkreślali antynarodowy, proinkluzywny charakter zmian zachodzących oświacie od wielu lat. Dostrzegali w ideologicznym projekcie tzw. edukacji włączającej oraz dydaktycznym nowinkarstwie metodę dekonstrukcji paradygmatu szkoły, a nie jedynie – a tak przez lata była lansowana i identyfikowana – jako pomoc dzieciom niepełnosprawnym oraz w wypadku innowacji, jako wyzwolenie kreatywności ucznia. Ruch Ochrony Szkoły powstał w 2022 roku, głównie z tego właśnie powodu i pod wpływem tego zagrożenia.

Jolanta Dobrzyńska ostrzegała już w 2018 roku na łamach „Naszego Dziennika”, w artykule „Dławienie edukacji” (18. 02.):

„Nikt nie potrafi powiedzieć dziś, gdzie leży kres europejskiej integracji w tak delikatnej materii jak edukacja i kultura. Jeśli nieprzekraczalnych granic nie zarysują dziś władze państw członkowskich, w tym nasze polskie władze, to z pewnością nie uczynią tego obcy architekci europejskiej tożsamości. Non possumus wypowiedzieć można tylko na etapie projektów, takich jak opisana wizja utworzenia europejskiego obszaru edukacji. Kiedy społeczeństwo dosięgają złe efekty wdrożeń, na wycofanie jest za późno”. Artykuł był bezpośrednią reakcją na ogłoszenie 14 listopada 2017 r. przez Komisję Europejską w Strasburgu EUROPEJSKIEGO OBSZARU EDUKACJI do 2025 roku jako unijnej wizji przyszłości.

Nikt wówczas nie brał na serio tych planów, nikt zagrożeń nie dostrzegał. Tymczasem już za chwilę, w 2020 r., pojawił się w Polsce kluczowy dokument MEN – „Edukacja dla wszystkich”, opisujący detalicznie projekt edukacji włączającej (inkluzywnej) wraz z terminarzem jego wdrażania. Identyfikowany z kwestiami uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi był w istocie miną podłożoną pod polską oświatę.

Bartosz Kopczyński w licznych opracowaniach i artykułach – także dla PCh24.pl – wielokrotnie podnosił te kwestie: „Edukacja Włączająca jest zresztą czymś więcej niż tylko modelem edukacji: jest edukacyjną ideologią inkluzywnego społeczeństwa przyszłości. Edukacja włączająca wprowadzi też nową metodykę, najbardziej odpowiadającą idei włączenia, czyli OCENIANIE KSZTAŁTUJĄCE. Jest ono oparte na postmodernistycznym konstruktywizmie poznawczym. Usuwa dotychczasowy paradygmat edukacji, jakim była relacja uczeń – mistrz, zastępując go nowym paradygmatem równości i partnerstwa” – pisał.

Czy nie o likwidacji ocen, o wpływie uczniów na to, czy w ogóle i jakie lektury czytać, nie o powszechnym dyskutowaniu o prawach z pominięciem obowiązków, nie o dobrostanie zastępującym wiedzę – słyszymy ze strony ministerstwa? A także od Rzecznika Praw Dziecka, Rzecznika Praw Pacjenta oraz licznego chóru pseudooświatowych NGO-sów o lewicowych korzeniach, wzmocnionych sowitymi finansami z UE?

To o tej forpoczcie zmian mówiła europejska komisarz ds. innowacji, badań naukowych, kultury, edukacji i młodzieży Iliana Iwanowa, która w styczniu odwiedziła Warszawę. Pochwaliła się wówczas rozmachem wsparcia polskich „organizacji pozarządowych” (NGO) ze strony UE, która w samym 2022 r. dofinansowała „2 397 projektów kwotą 200 mln euro; w projektach tych wzięło udział 4 461 organizacji i zmobilizowały one 90 632 osoby”. Dzięki tym sowitym środkom baza dla „edukacji globalnej” jest już w Polsce zainstalowana. To głosy tych organizacji w ramach prekonsultacji prowadzonych przez MEN w związku z podstawami programowymi „udzieliły poparcia” propozycjom dokonania precyzyjnych cięć na umysłach i duszach polskich uczniów. Działacze byli na posterunku i będą jeszcze nieraz. Powinniśmy obnażać ich proweniencję i profity czerpane z przyklaskiwania przeprowadzanym zmianom i miękkiego oswajania z nimi w mediach, także społecznościowych, podczas licznych warsztatów i konferencji.

„Dzieci nie chcą się uczyć, rodzice przestają je wychowywać, jest coraz więcej dysfunkcji, deficytów, depresji, problemów psychicznych, coraz trudniej uczyć. Zwolennicy rewolucji twierdzą, że to przez szkołę, która jest zacofana, pruska, średniowieczna. Dlatego formułuje się projekt szkoły przyszłości, czyli nowego modelu edukacji, nowej kultury szkolnej, szkoły rozwijania potencjału, szkoły uczącej się, szkoły budzącej się, szkoły skoncentrowanej na uczniu. Pracują naukowcy, psychologowie, psychiatrzy, działacze społeczni i polityczni, wizjonerzy, globalni i lokalni liderzy przemian. Wszyscy oni oferują nam kopernikański przewrót. Nowy wspaniały edukacyjny świat promują organizacje międzynarodowe, a przede wszystkim: Bank Światowy, OECD, ONZ, Unia Europejska, Światowe Forum Ekonomiczne” – czytamy w opracowaniu Bartosza Kopczyńskiego z Towarzystwa Wiedzy Społecznej w Toruniu, zamieszczonym na portalu ruchochronyszkoly.pl .

Czy nie o koniecznym wzmocnieniu opieki psychologów i pedagogów w szkołach dyskutuje się od kilku lat w MEN, głównie w Departamencie zajmującym się edukacją włączającą? Czy po 50 tysiącach psychologów i pedagogów specjalnych (włączających) to nie Doradcy Dostępności Uczenia – właśnie teraz szkoleni – mają się pojawić wkrótce w placówkach szkolnych? Czy nie zagraniczni gracze, jak UNICEF i WHO oraz Agencja UE od lat współdecydują o tym, jaki kierunek ma przyjąć edukacja w Polsce, i pod szyldami zdrowia, opieki na imigrantami i uchodźcami oraz równościowymi hasłami inkluzywności pojawiają się w MEN ze swoimi „rekomendacjami”?

Jaki jest cel tych działań? Od dawna to jasne: ulepienie nowego inkluzywnego społeczeństwa – ponadnarodowego, płynnego, sterowalnego, podporządkowanego bieżącym potrzebom globalnego rynku pracy. Tożsamość europejska ma zastąpić narodową, a nawet regionalną. Stąd np. w ramach odchudzania podstawy w zakresie geografii znalazło się usunięcie wszelkich regionalnych i lokalnych odniesień oraz np. pracy w terenie, a w zakresie chemii czy biologii – likwidacja doświadczenia, empirii jako metody poznawczej, a zastąpienie ich transformacją cyfrową.

Co do tej ostatniej, właśnie trwała ankieta na stronie rządowej MEN. Dopuszczenie cyfrowej inteligencji i totalne uzależnienie od cyfrowych narzędzi poznania świata jest w tej niezwykle szczegółowej ankiecie ukazane jako jedyna droga nowoczesnego kształcenia. Procesowi transformacji mają podlegać nie tylko uczniowie, ale także rodzice. Ingerencja w rodzinę z pozycji opresyjnego urzędniczego systemu nie jest już nawet ukrywana.

W projekcie Europejskiego Obszaru Edukacyjnego odnajdujemy unifikację programów nauczania i podręczników (lub ich brak), naukę języków, program Erasmus, promowanie mobilności edukacyjnej, e-twinning sączący treści spoza Polski w ramach „partnerstw”, jednolitą maturę z perspektywą mobilności studentów i ujednolicone kształcenie nauczycieli. Ostatnio na Zachodzie pobrzmiewa nowe hasło – „harmonizacja”. Uważajmy, gdy pojawi się w Polsce, gdyż oznacza to samo, czyli podporządkowanie neomarksistowskiemu pomysłowi wykuwania „nowego człowieka”.

W najnowszych „zaleceniach” Rady Komisji Europejskiej , przedstawionych w Sejmie RP 16 listopada 2023 r., które noszą nazwę „Europa w ruchu – mobilność edukacyjna dla wszystkich”, zawarto szczegółowy opis oczekiwań wobec Polski na najbliższy czas. Dokument otwiera znaczący cytat:

„W pełni zobowiązuję się do urzeczywistnienia do 2025 r. europejskiego obszaru edukacji. Musimy likwidować trudności w uczeniu się i poprawiać dostęp do wysokiej jakości edukacji. Musimy umożliwić osobom uczącym się łatwiejsze przemieszczanie się między systemami kształcenia w różnych krajach. Musimy zmienić też kulturę edukacji w kierunku uczenia się przez całe życie, co przyniesie korzyści nam wszystkim” – Przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen, wytyczne polityczne.

Niech nas nie zmylą takie hasła, jak „wysoka jakość edukacji” – to nie poziom wykształcenia, a wyłącznie poziom tak zwanego włączenia ma być wyznacznikiem tej europejskiej „jakości”.

Pakiet na rzecz „mobilności talentów” przewodnicząca Ursula von der Leyen zapowiedziała w orędziu o stanie Unii już w 2022 roku. W istocie mobilność jest cyniczną metodą na wysysanie najbardziej wykształconych kadr i zdolnej młodzieży oraz kierowanie ich do państw, gdzie ulokowane są ośrodki decyzyjne. Polska na pewno nie ma być w tym gronie, a kilkuletni opór i starania w tym zakresie odpływają w przeszłość wraz z CPK…

Zadekretowana „mobilność edukacyjna” jest szczególnie istotna w wypadku kształcenia nauczycieli. W „zaleceniach” postuluje się m.in. „uznanie zadań dydaktycznych realizowanych za granicą za odpowiednik szkoleń realizowanych w krajowej instytucji kształcenia i szkolenia”. To wprost oznacza przejęcie systemu kształcenia kadr dydaktycznych przez podmioty ponadnarodowe. Nietrudno sobie owo kształcenie nauczycieli wyobrazić.

Dokument „Europa w ruchu – mobilność edukacyjna dla wszystkich” zawiera kluczowe dla systemu oświaty kwestie i powinien być poddany szczegółowej analizie. Tymczasem przyjęła je bez uwag Komisja do Spraw UE (SUE) w polskim Sejmie i nie wydaje się, by były przedmiotem szczególnej uwagi Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.

Uformowani według tych zaleceń uczniowie mają się identyfikować bardziej jako obywatele Europy niż Polski. Nowa tożsamość jest wykuwana od lat mozolnie, krok po kroku. Proces ten – już dobrze przygotowany – ostro przyspiesza na naszych oczach.

To właśnie dzieje się lub jest zapowiadane przez MEN. Ministerstwo być może przywróci do podstaw programowych jedną czy dwie lektury lub kilka faktów historycznych, ale tylko dla chwilowego uspokojenia opinii publicznej. Ramy czasowe „kompleksowej reformy” (według określenia minister Nowackiej) zostały już jasno określone. Całościowa, nowa podstawa programowa ma wejść w życie od 1 września 2026/2027 w szkole podstawowej, od roku szkolnego 2028/2029 do szkół ponadpodstawowych.

MEN wyraźnie chce zdążyć przed 2030 rokiem, magiczną datą określoną w Agendzie 2030 ONZ, czyli globalnym projekcie, w którym tzw. zrównoważony rozwój jest koniecznym składnikiem edukacji. Bruksela w pełni identyfikuje się z tą wizją „świetlanej przyszłości” kontynentu i pod znakiem 12 gwiazdek okalających sierp i młot systematycznie likwiduje normalność oraz wartości, dzięki którym nasza cywilizacja zaistniała w dziejach świata, a w 966 roku powstało Państwo Polskie.

Wrogie przejęcie polskiej szkoły jest im potrzebne, by osiągnąć ten cel!

Brońmy więc szkoły, jak rolnicy swoich upraw, gdyż tylko na zdrowej glebie wiedzy i tradycyjnego wychowania ma szansę wzrosnąć nowe pokolenie Polaków.

Hanna Dobrowolska

Ekspert oświatowy, Ruch Ochrony Szkoły

za:pch24.pl

***

Gdy wielokulturowość głosuje

Nowym posłem brytyjskiego parlamentu został polityk skrajnej lewicy – George Galloway. Podczas kampanii w wyborach uzupełniających w Rochdale Galloway nie skupiał się na lokalnych problemach, ale akcentował przede wszystkim temat izraelskich bombardowań w Gazie.

Wygrał głosami muzułmanów. Galloway prowadził programy w Russia Today, tubie kremlowskiej propagandy, i jest sympatykiem Putina. Brytyjski polityk jest oskarżany o antysemitym i często powarza propekińską narrację. Twierdzi, że Bucza nie była zbrodnią wojenną, tylko jedną z prowokacji do wywołania wojny. Pomimo licznych dowodów i zeznań dotyczących istnienia obozów koncentracyjnych w Sinciangu w Chinach Galloway powtarza narrację KPCh, że ich nie ma. Muzułmanie, stanowiący ok. 6,5 proc. populacji Wielkiej Brytanii, nie są w stanie jeszcze decydować o losie narodu. Jednak wybory w Rochdale pokazały, że są już wystarczająco liczną grupą, by wybierać do parlamentu polityków uderzających w fundamenty zachodniej cywilizacji. Dla Polski to lekcja, do czego prowadzi zgoda na masową migrację, i dowód na to, że sprawnie działające państwo wielokulturowe to mit.

Hanna Shen

za:niezalezna.pl

***

Abp Gądecki: proszę Was o modlitwę za Ojczyznę ze wstawiennictwem św. Andrzeja Boboli

Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki zaprasza do włączenia się w modlitwę nowennową „Akcja 21:20”. Będzie to odmawiana po Apelu Jasnogórskim modlitwa w intencji Ojczyzny, zgody narodowej i poszanowania życia ludzkiego, zanoszona za wstawiennictwem św. Andrzeja Boboli i bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Nowenna rozpocznie się 16 marca a zakończy 24 marca, przed przypadającym 25 marca Dniem Świętości Życia.

– W związku z rodzącą wiele pytań i niepokojów sytuacją społeczną w naszej Ojczyźnie, proszę wszystkich o wspólną modlitwę w ważnych dla naszego kraju intencjach – napisał przewodniczący Episkopatu w zaproszeniu do włączenia się w inicjatywę modlitewną „Akcja 21:20”. Nowenna będzie odmawiana bezpośrednio po Apelu Jasnogórskim, a także po każdej Mszy św.

– Jeśli nie będzie to możliwe, nowennę można odmówić indywidualnie w dowolnym momencie dnia – zaznaczył.

Modlitwa ze wstawiennictwem św. Andrzeja Boboli

Aby dołączyć do nowenny, należy każdego dnia, rozpoczynając od 16 marca, odczytać intencję na dany dzień oraz odmówić „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Maryjo” i dowolną modlitwę w intencji Ojczyzny, np. autorstwa ks. Piotra Skargi.

– Zachęcam gorąco, aby odmawiać modlitwę w kościołach, kaplicach, parafiach i wspólnotach duszpasterskich – napisał przewodniczący KEP.

Obok intencji ogólnej, każdemu dniu nowenny towarzyszyć będą intencje szczegółowe. Pierwszego dnia nowenny (16 marca), jej uczestnicy będą prosić Boga o „odnowienie wiary każdego z nas, aby prowadziła ona do  umocnienia ducha nas i naszych rodaków”. W następnych dniach modlitwie będą towarzyszyć kolejno intencje: „O pojednanie narodowe, mądrość dla rządzących i solidarność społeczną” (17 marca); „O zachowanie pokoju i bezpieczną przyszłość dla Polski” (18 marca); „O odczytanie prawdziwej roli mężczyzny i kobiety w małżeństwie oraz o trwałość rodzin” (19 marca), „O siłę i odwagę dla młodych w odkrywaniu wiary i życiowego powołania” (20 marca); „O światło Ducha Świętego dla Polaków, byśmy kierowali się zawsze dobrem Ojczyzny” (21 marca); „O prawdę i odpowiedzialność za słowo w przestrzeni medialnej, także w mediach społecznościowych” (22 marca); „O szacunek i język dialogu w przestrzeni publicznej” (23 marca). W ostatnim dniu nowenny, 24 marca, przypadającym w Narodowy Dzień Życia, a zarazem przed przypadającym 25 marca Dniem Świętości Życia, intencją modlitewną będzie pełna ochrona prawna życia dzieci nienarodzonych.

Przewodniczący Episkopatu zachęcił, aby modlić się w tych wszystkich intencjach za wstawiennictwem św. Andrzeja Boboli i bł. ks. Jerzego Popiełuszki – wielkich orędowników Polski.

za:afirmacja.info

Copyright © 2017. All Rights Reserved.