Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Polecane

Następcy czerwonych zbrodniarzy

Gdy nie rozumiemy, co się obecnie dzieje, warto sięgnąć do historii.
Wszak jest ona „nauczycielką życia”, co już dawno stwierdzili starożytni.
Zdobycie i utrwalenie władzy odbywa się nie tylko drogą przemocy,

ale w początkowej fazie to ona jest najważniejsza.
Stosowanie terroru wymaga odpowiednich narzędzi – instytucji, organizacji, służb i formacji.
Na przykładzie Polski „ludowej” (1944-1989) można dość dobrze prześledzić ten proceder, jak odgórnie,
przy pomocy czynników zewnętrznych (w tym przypadku sowieckich) przeprowadzono przejęcie, ustanowienie i utrwalenie tego,
co eufemistycznie nazwane zostało „władzą ludową”.

Na sowieckich bagnetach

Sowieci, mając już długoletnią praktykę i wykorzystując swe własne wzory,
zainstalowali na terenie tzw. Polski Lubelskiej (czyli quasi-państwa w wielce okrojonych granicach) aparat bezpieczeństwa publicznego
(przy czym „bezpieczeństwo” było rozumiane swoiście, nie dotyczyło bowiem ochrony Narodu Polskiego przed przemocą i unicestwianiem „wrogów ludu”).
Zaliczały się do niego następujące instytucje:
Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego (MBP i jego struktury, czyli urzędy wojewódzkie, powiatowe i miejskie);
Informacja Wojskowa (czyli bezpieka w „ludowym” Wojsku Polskim) – najbardziej represyjna i wyłączona z wszelkiej odpowiedzialności służba,
stworzona na wzór sowieckiego Smierszu (kontrwywiadu);
Milicja Obywatelska (MO);
Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej (ORMO)
i Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego (powołany na wzór Wojsk Wewnętrznych NKWD, przeznaczony do zwalczania „wroga wewnętrznego”).
Łącznie były to setki tysięcy uzbrojonych i umundurowanych funkcjonariuszy, których szeregi systematycznie powiększano.

Ich przeciwnicy, czyli polscy niepodległościowcy, działający w ramach wojskowych i cywilnych struktur Powstania Antykomunistycznego
(zwani dziś w uproszczeniu Żołnierzami Wyklętymi), mieli do dyspozycji prawie wyłącznie broń lekką i opierali się na polskiej wsi,
która ich chroniła, żywiła i stanowiła zaplecze kadrowe.
Nie jest prawdą, że na masową skalę stosowali terror i grabieże, bo przecież bardzo szybko zostaliby unicestwieni.
A przecież dotrwali do początków lat pięćdziesiątych, a w szczątkowej postaci jeszcze kilka lat dłużej, stawiając heroiczny opór.

Mieli poparcie w terenie (wbrew zakłamanej propagandzie),
albowiem bronili życia, zdrowia i mienia swych rodzin, sąsiadów i ludzi całkiem im obcych.
Podkreślali to nawet komuniści w swych przeznaczonych wyłącznie do użytku wewnętrznego dokumentach.
Zwracali uwagę, że podziemie niepodległościowe miało rozbudowane sądownictwo i traktowane było przez ludność
jako siła ochronna przed pacyfikacjami i egzekucjami.
Komunistyczni oprawcy nie cofali się nawet przed najbardziej perfidnymi metodami zwalczania polskich patriotów,
powołując tzw. oddziały pozorowane, czyli grupy pseudopartyzanckie,
siejąc w terenie spustoszenie, a winą obarczając polskich niepodległościowców.

Te same metody

Przez kilkadziesiąt lat istnienia Polski „ludowej” tych spraw nie można było uczciwie badać.
Żołnierze Wyklęci, jeśli nie zostali fizycznie unicestwieni, trafiali do więzień na kilkanaście i więcej lat.
Dokumenty z tego zakresu objęte były ścisłą cenzurą, zamknięte w komunistycznych, pilnie strzeżonych archiwach.
Udostępniano je wyłącznie ściśle wyselekcjonowanej grupie propagandystów (przebranych często w szaty… naukowe), na ogół byłych oficerów bezpieki.

Proceder bezkarnego fałszowania historii trwał na tyle długo, że poczynił bezpowrotne szkody w umysłach obywateli Polski „ludowej”.
Przyczyniały się do tego masowe nakłady tzw. propagitki, sięgające nawet setek tysięcy egzemplarzy.
Wspomagane sferą „czerwonej kultury” audycje radiowe, filmy, poezja i proza siały odpowiednie, zamierzone spustoszenie w świadomości społecznej.

Dziś, mając za sobą uczciwe badania przeszłości i związane z tym coraz bardziej liczne publikacje, możemy być znacznie mądrzejsi.
Trzeba z tą wiedzą docierać do szkół, ponadto popularyzować ją przede wszystkim tam, gdzie może ona być (jeszcze) swobodnie popularyzowana,
czyli w internecie.

Nic dziwnego, że siły starego porządku (choć ubrane w szaty postępu i nowoczesności) tak zaciekle walczą z przekazem o najnowszej historii Polski.
To nie tylko wystąpienia polityków i propagandystów w sferze publicznej,
usiłujące narzucić nam to, co już było, czyli wypaczony obraz „walki o ustanowienie i utrwalenie władzy ludowej”.
To wprawdzie eufemizm, ale dobrze oddający istotę rzeczy, gdzie zbrodniarze i zdrajcy stawiani są na piedestale,
a ich ofiary są nadal zakłamywane i poniżane.

Obecnej lewicowej koalicji nawet to już nie wystarcza, sięga więc do programów nauczania,
a nawet próbuje rugować z naszej historii wszystko to, co polskie.

Leszek Żebrowski

za:www.radiomaryja.pl


***

Komuniści świętowali „odrodzenie Polski” 22 lipca, nowa koalicja chce ustanowić... święto 15 października

Agnieszka Buczyńska, minister do spraw społeczeństwa obywatelskiego deklaruje działania w celu ustanowienia specjalnego dnia,
upamiętniającego wybory z 15 października - podała w środę "Rzeczpospolita."

W wyborach parlamentarnych jesienią 2023 r. do urn poszło 74,38 proc. wyborców.
Jak podała "Rz", na pamiątkę tej rekordowej frekwencji posłanka Polski 2050–Trzeciej Drogi Barbara Oliwiecka
chce ustanowić nowe święto, niebędące dniem wolnym od pracy – Dzień Społeczeństwa Obywatelskiego.

"I realizacja tego planu staje się coraz bardziej prawdopodobna"
- zaznaczył dziennik, przywołując odpowiedź Agnieszki Buczyńskiej, minister do spraw społeczeństwa obywatelskiego z Polski 2050–Trzeciej Drogi
na interpelację poselską:
"Deklaruję, że podejmę niezwłoczne działania w celu zbadania możliwości ustanowienia Dnia Społeczeństwa Obywatelskiego
– nowego święta państwowego w dniu 15 października."

"Rzeczpospolita" przypomina, że o pomyśle ustanowienia nowego święta podawała informacje po raz pierwszy pod koniec stycznia,
wyjaśniając, że inicjatorką nie jest posłanka, lecz Dagmara Majewska-Misiek,
działaczka Ostrowskiego Spaceru Protestacyjnego "Łańcuch Światła", który powstał za rządów PiS w obronie niezależności sądów.
"W internecie zbiera podpisy pod petycją do marszałka Szymona Hołowni dotyczącą nowego święta" - podała "Rz".
Jak czytamy, święto miałoby charakter jednoczący, bo frekwencja była wysoka zarówno po stronie ówczesnej partii rządzącej, jak i opozycji.

Dziennik zaznacza, że pomysł nie jest pozytywnie oceniany przez polityków PiS,
których zdaniem raczej chodzi tu o świętowanie odebrania władzy ich partii.
"Paniom z Polski 2050 radziłbym świętować 13 grudnia, bo dobrze się czują w tej dacie" – powiedział "Rzeczpospolitej" poseł PiS Bartosz Kownacki.

za:niezalezna.pl


***

Historia i Teraźniejszość będzie wycofana od września z programu szkolnego. Jeszcze ktoś by się czegoś dowiedział, a po co?!

Mielili go w niszczarkach, kłamali na jego temat, a teraz go zakazali. We wrześniu z programów szkolnych znika dwutomowy podręcznik autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego pt. "Historia i Teraźniejszość". Poza podręcznikiem znika też z programu szkolnego przedmiot noszący tę samą, co książka nazwę. Likwidacja HiT-u była jedną ze sztandarowych zapowiedzi ekipy Tuska, zanim jeszcze uzyskała ona w pełni zasłużone miano "koalicji 13 grudnia".

"Ten kto nie szanuje i nie ceni swej przeszłości nie jest godzien szacunku teraźniejszości ani nie ma prawa do przyszłości", powiedział niegdyś marszałek Józef Piłsudski. Jego słowa nabrały nowego znaczenia w Polsce rządzonej przez koalicję 13 grudnia.

Niemal zaraz po przejęciu władzy i mediów publicznych akolici Tuska zaczęli czyścić archiwa radiowe i telewizyjne z niewygodnych i nieprawomyślnych z ich punktu widzenia treści - przede wszystkim historycznych. I nie chodzi tu tylko o Reset, gdyż dla koalicji 13 grudnia niewygodna stała się praktycznie cała polska historia - od Chrztu i roli Kościoła w tworzeniu naszego państwa, poprzez Bitwę pod Grunwaldem, budowę Gdyni, aż do czasów nam współczesnych. Po co to wszystko, ktoś mógłby zapytać? Odpowiedź jest banalnie prosta i kryje się w kolejnym cytacie. "Ci, którzy nie znają historii, są skazani na jej powtarzanie”, napisał znany hiszpański filozof José Ortega y Gasset. To niebezpieczna prawda dla totalnej władzy, w którą przeobrazić się chce niegdysiejsza totalna opozycja. Dlaczego? Bo ci, którzy znają historię rozpoznają w obecnej rzeczywistości analogiczne do niej fakty z przeszłości. Tego m. in. uczył właśnie podręcznik prof. Roszkowskiego.

Jak ustaliło RadioZET.pl, ministerstwo edukacji pracuje obecnie nad rozporządzeniami dotyczącymi podstaw programowych. Chodzi przede wszystkim o odchudzenie podstaw, ale też o Historię i Teraźniejszość. "W przyszłym roku szkolnym HiT będą mieli tylko uczniowie, którzy rozpoczęli już naukę tego przedmiotu", zapowiedziała w rozmowie z RadioZET.pl wiceministra Katarzyna Lubnauer, dodając, że "wszyscy nowi uczniowie, którzy zaczną edukację w liceach, technikach, szkołach branżowych od września 2024, HiT-u już nie będą mieli".

za:tvrepublika.pl
***

Sukces edukacyjny IPN „solą w oku” rządzącej koalicji

Liberalno-lewicowa koalicja rządząca nie porzuciła postulatu likwidacji Instytutu Pamięci Narodowej. Kluczem do zrozumienia, dlaczego IPN tak bardzo przeszkadza obecnej władzy, może być jego sukces edukacyjny w sferze polityki historycznej.

W trakcie kampanii wyborczej do parlamentu obecna sejmowa większość mówiła o likwidacji Instytutu Pamięci Narodowej.
Po wyborach rządzący radykalnie obcięli środki dla IPN. Jego budżet został okrojony aż o 70 mln złotych.
Eksperci alarmują, że to początek likwidacji tej instytucji.
Rządzący nie porzucili tego planu, o czym świadczy poniższa wypowiedź wiceministra obrony narodowej, Stanisława Wziątka.

– IPN jest do zlikwidowania. Wiemy, jak to zrobić. Musimy uzyskać tylko zgodę wszystkich naszych koalicjantów – powiedział polityk.

– Ten walec jedzie, niszcząc to, co zostało zbudowane przez IPN.
To zupełnie niezrozumiała postawa i prowadząca nas jako naród pod ścianę,
dlatego że jeśli nie będziemy pamiętać o swojej historii, to przestaniemy być narodem, przestaniemy być wspólnotą narodową
– skomentował zastępca szefa Kancelarii Prezydenta RP, Piotr Ćwik.

IPN to najważniejsza instytucja stojąca na straży polskiej tożsamości.

– Nie wydaje mi się, aby likwidacja Instytutu Pamięci Narodowej przyniosła cokolwiek dobrego państwu polskiemu.
(…) Instytut Pamięci Narodowej wykonuje ogrom pracy, więc wszystkie postulaty jego potencjalnej likwidacji są szkodliwe dla państwa polskiego
– ocenił prezes Instytutu, dr Karol Nawrocki.

IPN ukazuje prawdę o czasach komunistycznej niewoli oraz działaniach Niemców przeciwko narodowi polskiemu w czasie II wojny światowej. Instytut odegrał też kluczową rolę w upowszechnianiu wiedzy na temat Polaków ratujących Żydów w trakcie okupacji niemieckiej. Nie ma wątpliwości, że jego likwidacja byłaby na rękę zarówno Rosji, jak i Niemcom. Instytucja prowadzi także działalność edukacyjną w kraju i za granicą.

– Instytut Pamięci Narodowej służy polskiej racji stanu i to potwierdzą nie tylko mieszkańcy naszego kraju
(choć ta opinia jest dla nas najważniejsza),
ale także dyplomaci, którzy wiedzą, z jak wielkim wkładem w promowanie polskiej historii za granicą Instytut Pamięci Narodowej się zmaga i jest gotowy wypełniać te cele.
Instytut Pamięci Narodowej jest niezbędny do tego, aby uczyć Polaków prawdy o historii XX wieku – podkreślał dr Karol Nawrocki.

To właśnie między innymi działalność edukacyjna i odkłamywanie historii są „solą w oku” dla środowisk liberalno-lewicowych.
Bardzo przeszkadza im także to, że IPN dociera z przekazem do ludzi młodych.

– Udało się w ostatnich latach wybudować pewien pomost, który łączy młodzież z historią Polski.
To o tyle istotne, że wprowadzenie historii i teraźniejszości, jak też wprowadzenie na powrót tradycyjnego nauczania historii do szkół,
ale również działalność IPN, wpisywały się w edukację historyczną i patriotyczną młodego pokolenia
– zaznaczył dyrektor oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie, dr Robert Derewenda.

Dla obecnego rządu – jak wskazał dr Robert Derewenda – celem stało się oderwanie młodych od naszej historii i tradycji.

– Działania, które są prowadzone w ministerstwie edukacji – jeśli chodzi o wycinanie z podstawy programowej naszych bohaterów
czy najważniejszych wydarzeń z naszych dziejów, czy też działania wymierzone w IPN,
to wszystko ma na celu odłączenie młodego pokolenia od naszej historii, naszej tradycji – stwierdził dyrektor lubelskiego oddziału IPN.

Skutki takich działań będą opłakane – zwrócił uwagę samorządowiec i publicysta, Radosław Brzózka.

– Współczesna lewica chce młodego człowieka zanurzyć w czymś zupełnie innym: w poszukiwaniu przyjemności,
w tym, aby rozmył się w multikulturowym społeczeństwie.
Brak wiedzy – w tym wiedzy historycznej – na pewno w tym pomoże, ale oznacza to tak naprawdę likwidację państwa polskiego – mówił Radosław Brzózka.

Likwidacja IPN to także zagrożenie dla śledztw prowadzonych przez prokuratorów w Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu.

– Próba wyłączenia prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej byłaby szkodliwa dla efektywności pracy naszych prokuratorów,
ale też zakresu prowadzonych spraw – stwierdził dr Karol Nawrocki.

Jest ogromne ryzyko, że takie śledztwa mogą trafić do prokuratorów, którzy nie znają realiów historycznych.

– Wyobraźmy sobie, że kwestia zamordowania ks. Franciszka Blachnickiego,
postępowanie w odniesieniu do zbrodni z lat osiemdziesiątych,
do zbrodni komunistycznych, miałyby się przeplatać z włamaniami do piwnic czy próbą penalizacji osób, które jadą pod wpływem alkoholu na rowerze.
Sama powaga tych spraw i umiejętności (…) naszych prokuratorów, pokazują, że Instytut Pamięci Narodowej
jest placówką, w której powinni dalej służyć państwu polskiemu – powiedział prezes IPN.

Prokuratorzy w Instytucie mają ogromną wiedzę i doświadczenie w pracy na materiałach historycznych.
Podczas wykonywania swoich obowiązków korzystają z całego mechanizmu działania IPN,
w tym także z archiwum liczącego ponad 93 km dokumentów.
W swojej pracy prokuratorzy ci wspomagani są też przez historyków IPN.

za:www.radiomaryja.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.