Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Burza po decyzji MKOl ws. Rosji. Szynkowski vel Sęk ostro: „Moskwa powinna być odesłana na margines”

"Cały cywilizowany świat, który widzi to, co dzieje się na Ukrainie, nie chce obecności rosyjskich sportowców w zawodach międzynarodowych. Stanowisko MKOl w tej kwestii jest zadziwiające" - tak do decyzji MKOI, co do startów Rosjan oraz Białorusinów odniósł się minister ds. UE Szymon Szynkowski vel Sęk. Jak dodał

polityk - Rosja, jako agresor wojenny, powinna być "odesłana na margines funkcjonowania międzynarodowego we wszystkich sferach". Przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomas Bach powiedział, że krytyka ze strony rządów niektórych krajów europejskich dotycząca decyzji o powrocie rosyjskich i białoruskich sportowców do międzynarodowej rywalizacji jest "godna ubolewania i narusza autonomię sportu".

    "To godne ubolewania, że niektóre rządy nie chcą szanować większości w ruchu olimpijskim i wszystkich zainteresowanych stron, ani autonomii sportu" – powiedział Bach na konferencji prasowej na koniec posiedzenia zarządu MKOl w Lozannie.

    "To również smutne, że te rządy nie poruszają kwestii podwójnych standardów. Nie widzieliśmy ani jednego komentarza na temat ich stosunku do udziału sportowców z krajów zaangażowanych w 70 innych wojen i konfliktów zbrojnych na całym świecie" – dodał.

"Rosja musi być odesłana na margines..."

Do wypowiedzi szefa MKOl odniósł się w rozmowie z Polską Agencją Prasową minister Szynkowski vel Sęk.

    "Wydaje się dość oczywiste, że dzisiaj Rosja, która stosuje agresję na inne państwo, zbrodnie wojenne, ludobójstwo jako narzędzie polityki zagranicznej, nie może być w jakikolwiek sposób usprawiedliwiana i musi być jasny sposób odesłana na margines funkcjonowania międzynarodowego we wszystkich sferach" – podkreślił.

    "Sport jest ważnym polem życia społecznego, budzącym zainteresowanie opinii publicznej i jako takie pole - w naszej opinii, ale także w opinii wielu osób interesujących się sportem - nie powinien być przestrzenią dla usprawiedliwiania obecności obywateli kraju, który stosuje tego rodzaju metody" – powiedział Szynkowski vel Sęk.

    "Jeżeli ktoś ma w tej sprawie jakieś wątpliwości, to znaczy, że odrywa zupełnie część życia społecznego od tego, co dzieje się w kontekście agresji rosyjskiej na Ukrainę. Wydaje mi się to stanowiskiem zadziwiającym" – dodał minister.

Jak wskazał, "cały cywilizowany świat, który widzi to, co dzieje się na Ukrainie, nie chce obecności rosyjskich sportowców w zawodach międzynarodowych jako wyraz sprzeciwu wobec tego, co Rosja robi na Ukrainie".

MKOl we wtorek wydał zalecenia dla międzynarodowych federacji sportowych dotyczące ponownego dopuszczenia zawodników z Rosji i Białorusi do międzynarodowej rywalizacji, jednocześnie wprowadzając szereg warunków do spełnienia przez tych sportowców.

To m.in. występy pod neutralną flagą, ponadto chodzi wyłącznie o starty indywidualne i tylko tych zawodników, którzy w żaden sposób nie popierają wojny w Ukrainie oraz nie mają związków z armią czy klubami wojskowymi.

Postanowienia MKOl nie dotyczą igrzysk olimpijskich w Paryżu w 2024 roku - odrębna decyzja w tej sprawie zostanie podjęta w późniejszym terminie.

za:niezalezna.pl

***

Polski sędzia złożył deklarację: Jeśli Rosja i Białoruś pojadą na igrzyska, ja odmówię wyjazdu

"Jeżeli otrzymam nominację na IO w Paryżu, a miałyby tam zagrać siatkarskie reprezentacje Rosji lub Białorusi, odmówię wyjazdu na Igrzyska" - napisał w mediach społecznościowych polski sędzia siatkarski Wojciech Maroszek.

Władze MKOl spotkały się pod koniec stycznia br. z przedstawicielami sportowców, międzynarodowych federacji i krajowych komitetów olimpijskich. W wydanym wówczas oświadczeniu poinformowano, że "zdecydowana większość" rozmówców uważa, że żaden sportowiec "nie powinien być wykluczony z zawodów wyłącznie na podstawie paszportu".

Po spotkaniu MKOl wezwał do "dalszego rozpatrywania możliwości" powrotu sportowców z Rosji i Białorusi do zawodów "na surowych warunkach".

Z takim stanowiskiem nie zgadzają się sportowcy - nie tylko z Ukrainy, ale też sędziowie. Ważną deklarację złożył w tej sprawie Polak.

- Jeżeli otrzymam nominację na IO w Paryżu, a miałyby tam zagrać siatkarskie reprezentacje Rosji lub Białorusi, odmówię wyjazdu na Igrzyska - zadeklarował Wojciech Maroszek, siatkarski sędzia międzynarodowy, który prowadził już mecze siatkarskiego turnieju olimpijskiego w Tokio.

Choć wyjazd na igrzyska jest marzeniem zarówno zawodników, jak i sędziów, polski arbiter daje przykład, że są na świecie ważniejsze wartości.

za:niezalezna.pl

***

Wicemin. A. Krupka: W XXI w. Rosjanie już trzykrotnie łamali rozejm olimpijski. Tym bardziej powinniśmy nie dopuszczać Rosji i Białorusi do międzynarodowej rywalizacji

Jak zdefiniować „neutralność” sportowców? Jak zweryfikować to, czy wspierają rosyjską agresję, skoro mają poparcie państwa rosyjskiego, by znaleźć się w ich reprezentacji narodowej? Jako Polska będziemy wywierali presję na Międzynarodowy Komitet Olimpijski w ramach gremiów międzynarodowych oraz koalicji 40. państw, które myślą podobnie, aby wycofał się z haniebnej decyzji przywrócenia możliwości startów Rosjan i Białorusinów w międzynarodowej rywalizacji sportowej – wskazała Anna Krupka, wiceminister sportu i turystyki, podczas „Aktualności dnia” na antenie Radiu Maryja.

Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOI) przywrócił możliwość startów Rosjan i Białorusinów w sportach indywidualnych pod neutralną flagą pod warunkiem, że nie wspierali oni aktywnie wojny na Ukrainie oraz nie są związani z wojskiem i klubami wojskowymi.

    – To skandaliczna, haniebna i szokująca decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Kryteria, o których mówi MKOI w kontekście dopuszczenia rosyjskich i białoruskich sportowców do międzynarodowej rywalizacji sportowej, są niemożliwe do spełnienia. Są skandaliczne ze względów moralnych, przede wszystkim ze względu na napaść na Ukrainę. Chcę jednak także przypomnieć, że w XXI w. Rosjanie już trzykrotnie łamali rozejm olimpijski, a więc profanowali ideę olimpijską. Tym bardziej powinniśmy nie dopuszczać Rosjan i Białorusinów do międzynarodowej rywalizacji. Kryteria MKOI są nie do spełnienia także z praktycznego punktu widzenia. Jak zdefiniować „neutralność” sportowców? Jak zweryfikować to, czy są związani z klubami wojskowymi i czy wspierają rosyjską agresję, skoro ci sportowcy mają poparcie państwa rosyjskiego, by znaleźć się w ich reprezentacji narodowej? Wiadomo, że osoby, które będą reprezentowały Rosję, są wskazywane przez rosyjskie federacje sportowe powiązane z państwem rosyjskim – mówiła Anna Krupka.

Na decyzję Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego od razu zareagował Wasyl Zwarycz, ambasador Ukrainy w Polsce.

    „Na tej »neutralnej« fladze widać krew ukraińskich sportowców, w tym dzieci zabitych przez Rosję przy współudziale Białorusi. Hańba dla MKOI za przywrócenie udziału w zawodach osobom, które są wspierane przez zbrodniarzy wojennych. Sport nie jest usprawiedliwieniem bezkarności” – podkreślił Wasyl Zwarycz.

    – Zgadzam się ze stanowiskiem ambasadora, jest jak najbardziej słuszne (…). Nie rozumiem skąd wynikła decyzja o dopuszczeniu Rosjan i Białorusinów do międzynarodowej rywalizacji, skoro już dzisiaj – po roku wojny – widzimy akty udokumentowanego ludobójstwa na ziemiach Ukrainy – zaznaczyła wiceminister sportu i turystyki.

Polska sprzeciwia się udziałowi Rosjan i Białorusinów w sportowej rywalizacji międzynarodowej. W imieniu rządu do przewodniczącego MKOI, Thomasa Bacha, pismo wystosował Kamil Bortniczuk, minister sportu i turystyki.

    – Nadal ten sprzeciw podtrzymujemy. Jako Polska będziemy wywierali presję na MKOI w ramach gremiów międzynarodowych oraz koalicji 40. państw, które myślą podobnie, aby wycofał się z tej bardzo szkodliwej decyzji (…). Będziemy podejmowali konsekwentne działania, by zablokować udział Rosjan i Białorusinów w igrzyskach olimpijskich. Głęboko wierzę, że to zrobimy – powiedziała polityk.

za:www.radiomaryja.pl

***

Presja na MKOL. Głośne "nie" dla Rosjan i Białorusinów na igrzyskach

Polska sprzeciwia się decyzji MKOL otwierającej drogę sportowcom z Rosji i Białorusi na udział w igrzyskach olimpijskich w przyszłym roku. - Naturalnym partnerem do budowania międzynarodowej koalicji sprzeciwiającej się decyzji MKOL ws. sportowców z Rosji i Białorusi są kraje Europy Środkowo-Wschodniej - mówił rzecznik rządu Piotr Müller. Dodał, że rząd zaprasza również inne kraje.

Na konferencji prasowej z udziałem rzecznika rządu poruszano temat decyzji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, który przywrócił możliwość startów Rosjan i Białorusinów w sportach indywidualnych pod flagą neutralną i pod warunkiem braku związku z klubami wojskowymi i popieraniem wojny na Ukrainie.

Rzecznik rządu był pytany, czy podjęto już działania w sprawie budowania międzynarodowej koalicji państw sprzeciwiających się tej decyzji, co zapowiadał premier Mateusz Morawiecki, a także, z kim w pierwszej kolejności rząd chciałby budować tę koalicję.

"Naturalnym, najbardziej zawsze chętnym do tego typu działań są kraje Europy Środkowo-Wschodniej" - powiedział rzecznik rządu. Jak zaznaczył, rząd w szczególności rozmawia w tym obszarze z tymi krajami. Dodał, że rząd zaprasza także inne kraje.

    Wiemy, że w poprzednim roku też były różnego rodzaju decyzje organizacji sportowych i międzynarodowych, które początkowo dopuszczały zawodników rosyjskich i białoruskich do rozgrywek, natomiast później były one zmieniane właśnie dzięki temu, że presja międzynarodowa miała miejsce. W tej chwili ją kontynuujemy – mówił Müller.

- Problem jest taki, że to nie zależy od naszego rządu, tylko od organizacji sportowych, które też cieszą się pewnego rodzaju niezależnością jeżeli chodzi o podejmowanie decyzji, więc tyle, co możemy zrobić, to poprzez działania rządów zaprzyjaźnionych oddziaływać politycznie - powiedział. "Mam nadzieje, że taka decyzja zostanie finalnie podjęta" - dodał.
Od momentu rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku, zgodnie z zaleceniem MKOl z 28 lutego ub.r., większość związków sportowych wykluczyła lub ograniczyła możliwość startu Rosjan i Białorusinów w zawodach. We wtorek po ogłoszeniu decyzji MKOL, Polski Komitet Olimpijski wyraził ubolewanie z jej powodu. Jednocześnie podtrzymał zdecydowany sprzeciw wobec udziału zawodników z tych państw w igrzyskach.

Minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk powiedział dziś, że decyzja MKOl zawiera "mgliście i niejasno" postawione warunki i jest "niemal w 100 procentach pewny, że żaden sportowiec popierający Putina nie wystąpi na międzynarodowych arenach sportowych"

za:niezalezna.pl/480162-presja-na-mkol-glosne-nie-dla-rosjan-i-bialorusinow-na-igrzyskach

***

Bezwstyd MKOl i hańba Bacha – radość Putina!

Decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego o faktycznym umożliwieniu Rosjanom i Białorusinom startu w letnich igrzyskach olimpijskich w Paryżu w przyszłym roku niespodzianką nie jest. Już wcześniej prezes MKOI, były mistrz olimpijski z Montrealu z 1976 r. w szermierce (w drużynie Republiki Federalnej Niemiec), jednoznacznie taką właśnie decyzję sugerował. Niektóre kontynentalne struktury ruchu olimpijskiego wpasowały się w tę linię prezesa Thomasa Bacha.

Widać to szczególnie na dwóch kontynentach. Najpierw Azja zaprosiła Rosjan do udziału w kwalifikacjach do igrzysk, co w zasadzie we wszelkich dyscyplinach jest podstawowym warunkiem, aby wystartować w IO. Następnie Afrykański Komitet Olimpijski jednogłośnie (sic!) opowiedział się za udziałem Rosjan we francuskich igrzyskach. Niemiecki szef MKOI nie działa więc w próżni. Jako prawnik doskonale zdaje sobie sprawę, że mówienie o „ostatecznej decyzji” światowego ruchu olimpijskiego, która miałaby nastąpić przed samymi igrzyskami w Paryżu, jest tylko mydleniem oczu, ponieważ już wcześniej wiele międzynarodowych federacji sportowych, powołując się na ostatnią decyzję MKOI, zgodziło się na udział państwa agresora i jego sojusznika w kwalifikacjach olimpijskich. To oczywiście uchylenie nie tyle furtki, ile szerokiej bramy do Paryża dla rodaków Putina i Łukaszenki.

Doping karalny tak samo jak... wojna

Warto tu dodać kilka informacji, które nie pojawiły się w ogóle lub prawie w ogóle w debacie publicznej na ten temat w Polsce. Oto bowiem obecne „sankcje” dla reprezentantów Rosji i Białorusi, czyli występowanie pod flagą MKOI, a nie flagami obu państw, zakaz używania jakichkolwiek emblematów narodowych na kostiumach, dresach itd. oraz nieodgrywanie hymnów narodowych – jeśli przedstawiciele tych państw wygrają – były już dotychczas stosowane! Tak było na letnich igrzyskach w Tokio 2020 (rozegranych jednak z powodu pandemii rok później), a także na zimowych w Pekinie 2022.

Na obu imprezach sportowcy z Moskwy i Mińska byli poddani identycznym restrykcjom! Oznacza to, ni mniej, ni więcej, że dla międzynarodowego ruchu olimpijskiego od 24 lutego 2022 r. nic się nie wydarzyło. A przynajmniej nic, co mogłoby mieć wpływ na przebieg igrzysk! Przypomnę, że poprzednio Rosjanie nie mogli startować jako oficjalna reprezentacja swojego kraju, ponieważ była to kara za doping – powszechny, zorganizowany pod parasolem rosyjskiego państwa i służb, który dotyczył olbrzymiej liczby reprezentantów tych krajów. Zatem – o gorzki paradoksie! – MKOI zrównał faszerowanie się „koksem” przez Rosjan pod parasolem państwa do... napaści Rosji, przy logistycznym wsparciu Białorusi, na naszego wschodniego sąsiada. To rzecz niebywała, ale jakoś niespecjalnie komentowana dotąd w naszym kraju.

Reprezentanci rosyjskiej armii

Sprawa druga. Jeżeli prześledzi się listę rosyjskich medalistów na igrzyskach letnich i zimowych, to łatwo dostrzec, że poza sportami drużynowymi (w XXI w. np. w siatkówce mężczyzn: jedno złoto, dwa srebra i dwa brązy, w siatkówce kobiet: dwa medale srebrne, w piłce ręcznej mężczyzn: dwa srebra, w piłce ręcznej kobiet: złoto i dwa srebra, w koszykówce mężczyzn: jeden brąz, w koszykówce kobiet: dwa brązowe medale) zawodnicy startujący w dyscyplinach indywidualnych w dużym stopniu reprezentują przede wszystkim kluby… wojskowe.

Nie jest to na pewno wyjątek, bo warto spojrzeć na przykład na niemieckich biatlonistów i szerzej przedstawicieli sportów zimowych, ale także polskich lekkoatletów. Pokazuje to jednak szczególny kontekst decyzji MKOI. Oczywiście Herr Bach, wiedząc o tym, postawił warunek, że Rosji nie mogą reprezentować przedstawiciele klubów armijnych. Mogę sobie śmiało wyobrazić sytuację, kiedy jednego dnia, na rozkaz, żołnierze i oficerowie rosyjscy będący sportowcami wypisują się ze swoich wojskowych klubów i w czasie IO reprezentują, a jakże, kluby „cywilne”. Przecież MKOI nie będzie sprawdzał, kto im tak naprawdę płaci pensje… Nie muszę dodawać, że dzieje się to, a może też będzie się działo w tym samym czasie, gdy koledzy z armii owych sportowców zabijają na Ukrainie ludność cywilną – dzieci i kobiety.

Oczywiście historyk sportu doda od razu – piszę to jako pasjonat dziejów sportu polskiego i światowego – że dwie wojny czeczeńskie i 163 tys. ofiar śmiertelnych nie przeszkodziły MKOI w zaproszeniu Rosji na wszystkie igrzyska w XXI w. Tak jak agresja na Gruzję w 2008 r., zresztą dokonana w trakcie igrzysk (!) w Pekinie, w żaden sposób nie przeszkodziła Rosji w organizacji zimowych igrzysk w Soczi w 2014 r. Można więc rzec, że międzynarodowy ruch olimpijski od dawna miał „miedziane czoło”, ale brak jakiejkolwiek w praktyce reakcji na rozpętanie największej wojny w Europie po II wojnie światowej jest czymś jednak zupełnie niebywałym.

Czas protestu, czas presji...

Rosjanie mają w tej brudnej rozgrywce mocną kartę przetargową. Są to pieniądze i znaczące wpływy w wielu federacjach. Od lat w sporcie widać, jak Rosjanie do perfekcji wykorzystują czynnik finansowy do promocji swoich interesów. Niektóre międzynarodowe związki sportowe wręcz uratowali od bankructwa, inne hojnie sponsorują. Dotyczy to zresztą również sponsorowania sportów drużynowych na poziomie pucharów europejskich, ale też sponsorowania niektórych klubów z krajów, na których Kremlowi szczególnie zależy.

Nie przypadkiem Gazprom był sponsorem czołowego przez lata klubu niemieckiej Bundesligi Schalke 04 Gelsenkirchen. Również nie było koincydencją finansowanie europejskich pucharów w piłce ręcznej przez tego bliskiego Kremlowi potentata energetycznego, co zresztą spowodowało, że polskie kluby, choćby z Kielc (przed siedmioma laty klubowy mistrz Europy, a później parokrotnie grający w finałach Ligi Mistrzów) czy Płocka były zmuszane zaklejać na meczach pucharowych rozgrywanych u siebie reklamy Gazpromu i płacić z tego tytułu wysokie odszkodowania.

Oczywiście można powiedzieć, że podobnie robią kraje będące naftowymi potentatami, jak chociażby Zjednoczone Emiraty Arabskie, których linie lotnicze Emirates sponsorują niektóre kluby angielskiej futbolowej Premiership, czy też Azerbejdżan, którego państwowy potentat naftowy (również) SOCAR był głównym sponsorem mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2016 r. W przypadku Rosji jednak ten sportowy sponsoring był jedynie trybikiem w całej stricte politycznej imperialnej maszynerii.

Co teraz? Z jednej strony pojawiają się liczne głosy, i to wśród zdecydowanych wrogów Rosji, że bojkot igrzysk olimpijskich przez szeroko rozumiany Zachód byłby nie lada prezentem dla Putina. Z drugiej strony niektórzy ważni ludzie świata sportu już mówią o swoistym – choć kulawym – „kompromisie”, który polegałby na tym, że sportowcy z Rosji i Białorusi startujący na IO 2024 we Francji musieliby jako warunek startu podpisać deklarację potępiającą rosyjskiego agresora...

Jeżeli niemiecki szef MKOI kalkuluje, że do lata przyszłego roku wojna się zakończy i problem się rozwiąże, to może się przeliczyć. Tym bardziej jest dziś czas protestu i twardej presji na władze światowego ruchu olimpijskiego, aby ostatecznie nie przyłożył on ręki do hańby, jaką jest udawanie, że w Europie Wschodniej nic się nie stało i nic się nie dzieje.

Ryszard Czarnecki

za:niezalezna.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.