Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Komentarze i pytania

Liczy sie każdy detal

Nieprzekazanie skrzynek budzi wątpliwości.
Nie sposób przyjąć, że wszystkie główne przyrządy uległy naraz awarii, i to na ścieżce podejścia - ocenia specjalista. Wstrzymywanie przez Rosjan przekazania stronie polskiej czarnych skrzynek z prezydenckiego Tu-154M jest niezrozumiałe. Taki akt ze strony naszych sąsiadów w żaden sposób nie umniejszyłby wartości prac rosyjskich ekspertów, a z pewnością pozwoliłoby na przyspieszenie ustaleń przyczyn tragedii.

Dla szybkiego wyjaśnienia przyczyn katastrofy konieczne jest pozyskanie przez stronę polską oryginalnych i kompletnych zapisów czarnych skrzynek prezydenckiego samolotu, który rozbił się w Smoleńsku 10 kwietnia br. - Dla mnie niezrozumiałe jest wstrzymywanie tego przekazania, które przecież w żaden sposób i w niczym nie umniejsza wartości ustaleń dokonanych przez rosyjskich ekspertów, a pozwoliłoby na przyspieszenie wspólnym wysiłkiem ustalenia rzeczywistych przyczyn polskiej tragedii - ocenił dr inż. Ryszard Drozdowicz.
Tymczasem brak danych powoduje mnożenie kolejnych przypuszczeń i hipotez. Pojawiają się pytania o to, czy pilot mógł nie dysponować informacjami co do rzeczywistych parametrów schodzenia do lądowania, jednak praktyka lotnicza raczej wyklucza taką możliwość. Jak podkreślił Drozdowicz, parametry zniżania, czyli wytracania wysokości na podejściu, piloci ustalają odpowiednio wcześniej na wysokości rzędu 300 metrów. - Tymi parametrami są przede wszystkim: wysokość na początku ścieżki podejścia, prędkość i kąt schodzenia, kurs zgodny z kierunkiem pasa startowego z uwzględnieniem kierunku i prędkości wiatru, parametry pracy silników - tłumaczył. W tej fazie lotu następuje też wypuszczenie klap i podwozia. - Wszystkie parametry są cały czas kontrolowane przez dwóch pilotów i mechanika - nawigatora i muszą być całkowicie zgodne z warunkami podanymi przez kontrolera lotów. Jakiekolwiek rozbieżności między przyrządami pokładowymi i kontrolą lotów wykluczają decyzję o lądowaniu - dodał Drozdowicz. Ponadto wysokościomierze będące w wyposażeniu tupolewa (według danych wojskowych, były tam cztery niezależne urządzenia), każdy działający na innej zasadzie, muszą w każdej chwili lotu pokazywać dokładnie tę samą wysokość. - Nie sposób przyjąć, że wszystkie główne przyrządy uległy naraz awarii, i to na ścieżce podejścia - ocenił specjalista.
Z punktu widzenia praktyki lotniczej wątpliwa jest też teza sugerująca, że również rosyjski Ił-76 został sprowadzony zbyt blisko ziemi i podobnie jak Tu-154M zahaczył o drzewa. Taka sugestia pojawiła się podczas analizy zniszczeń poczynionych przed lotniskiem - rzekomo zbyt dużych w stosunku do rozpiętości skrzydeł "tutki". - Gdyby Ił-76 miał tak poważne kłopoty z lądowaniem, to kontroler lotów musiałby natychmiast zakazać lądowania polskiemu Tu-154M, choćby ze względu na możliwe uszkodzenia iła, kwalifikujące to zdarzenie do katastrofy - ocenił Drozdowicz. Jak zaznaczył, w takim przypadku lotnisko jest zamykane do czasu wyjaśnienia przyczyn tego zdarzenia.
MA





Dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy lotniczej znaczenie mogą mieć nawet najmniejsze szczątki samolotu
Liczy się każdy detal


Z Ignacym Golińskim, byłym członkiem Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych, rozmawia Marcin Austyn

Jak powinno wyglądać zabezpieczenie miejsca katastrofy lotniczej oraz odnalezionych tam śladów?
- Na podstawie mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że zwykle na miejscu wypadku lotniczego pierwsza była policja, i to ona zabezpieczała teren. Oni nic innego nie robili, nawet zwłoki pozostawały na swoim miejscu do czasu przyjazdu członków komisji. Wówczas teren był ogradzany i strzeżony, by nikt niepowołany nie zbliżał się do miejsca katastrofy. Dopiero kiedy dowody były zebrane, to w uzależnieniu od decyzji kierownika komisji zabierano ciała ofiar na sekcję zwłok. Następnie w miarę zabezpieczenia dalszych śladów zdarzenia - fragmentarycznie - zezwalano na grupowanie szczątków samolotu. Jednak to miejsce grupowania wszystkich części statku powietrznego nie było dostępne dla osób postronnych. To zawsze był parking strzeżony przez policję. Po zebraniu dużych części statku powietrznego teren był jeszcze dokładnie przeszukiwany. Osobiście nie miałem do czynienia z aż tak dużym wypadkiem jak w Smoleńsku, ale siłami członków komisji przeszukiwaliśmy teren w granicach obszaru o średnicy ok. 200 m od miejsca katastrofy. Trzeba wiedzieć, że np. przy okazji badania wypadku samolotu, który rozpadł się w powietrzu, znajdowaliśmy jego kawałki w odległości 2 do 5 km od wraku. W przypadku katastrofy nie da się precyzyjnie ustalić, gdzie mogą znajdować się szczątki, mniej więcej są one na linii lotu samolotu.

Jakie znaczenie dla wyjaśnienia przyczyny katastrofy mają małe elementy statku powietrznego?
- Nie sposób na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy lotniczej znaczenie mogą mieć małe szczątki samolotu, jeżeli są to przedmioty, takie jak np. zawór do wypuszczania podwozia albo klap... Taki szczegół rzeczywiście ma istotne znaczenie. My na etapie prac na miejscu zdarzenia nie wiemy, jaka była przyczyna tragedii. Dlatego takie drobne elementy - jeśli zostały odnalezione przez osoby postronne - od razu powinny być przekazywane do komisji badającej przyczyny wypadku. Nie do prokuratury, bo ta z reguły nie zna się na tych zagadnieniach. W Polsce, zgodnie z przepisami, jeżeli zostanie wykonane takie badanie wypadku, to i tak jest ono przekazywane prokuraturze, która prowadzi swoje śledztwo. Komisja ustala fakty, ale nie wskazuje winnego. To zadanie dla prokuratury.

Jakie znaczenie mają wyniki sekcji zwłok?
- Dla wyjaśnienia samej przyczyny wypadku szczegółowe badania ofiar katastrofy nie są sprawą kluczową. Wiadomo: dana osoba została zabita - ale to zasadniczo nie wpływa na sposób prowadzenia samolotu. Ponadto jeśli w samolocie miałyby zostać odnalezione np. ślady podejrzanych substancji, to wydaje się, że szczegółowe badanie szczątków statku powietrznego w sposób wystarczający może to potwierdzić.

Dziękuję za rozmowę.


za: NDz z 10..10 (kn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.