Grzegorz Kucharczyk: „katolicki tygodnik” – wersja niemiecka
Już dawno tego na tych łamach nie robiłem, a jeżeli już to tylko „służbowo”. Chodzi o spojrzenie w otchłań niemieckiej Innerlichkeit („wewnętrzności”, którą Chesterton utożsamiał z „pełnym uwznioślenia naburmuszeniem”); w czasoprzestrzeń pełną zakamarków i dziwnych zagięć. Jedno z nich nazywa się „niemieckim katolicyzmem” z niszą pt. „niemiecka prasa katolicka”.
Parę miesięcy temu wraz z Czytelnikami PCh24.pl zaglądałem na łamy „Christ in der Gegenwart” (Chrześcijanin w teraźniejszości, dalej: CG) – „katolickiego tygodnika” wydawanego przez Herder Verlag z Fryburga Bryzgowijskiego. Podrwiwano tam wiosną 2020 roku na „katolicyzm w stylu retro” polskiego Episkopatu, który wezwał wiernych do modlitw o odwrócenie klęski suszy. Mędrcy z niemieckiego tygodnika jakoś zamilkli, gdy w maju i czerwcu nawiedziły Polskę opady deszczu, na tyle obfite, aby odwrócić od naszego kraju dubeltową klęskę (koronawirusa i suszy).
Odważnie otwieraliśmy właz do wspomnianej niszy niemieckiej Innerlichkeit, aby choć na moment rzucić okiem na stan ducha współczesnych niemieckich „odnowicieli” Kościoła (Michael Seewald jako cause celebre), którzy – jak pięknie określił to autor „Ortodoksji” – „już tak się zajmą Kościołem, że nie pozna go potem jego własna Matka”. Takie zaglądanie – nawet usprawiedliwione „służbowymi” względami – wymaga jednak pewnej kwarantanny i zdrowego dystansu. Ponieważ prof. Horban nie mówi, że nie wolno, więc kwarantannę przerywam, zbliżam się na odległość mniejszą niż półtora metra (czytam czasopismo w realu) i bez maskowania swojego „rygoryzmu” po raz kolejny zbliżam się („służbowo” – dla Was, Drodzy Czytelnicy) do rzeczonego włazu.
Co widzimy? Rzuca się w oczy termin opisywany w języku niemieckim jednym wyrazem – Schicksalgemeinschaft – w polszczyźnie znany jako „wspólnota losu”. A dokładniej „wspólnota losu” „katolickich tygodników”. Tak należy rozumieć artykuł, który ukazał się 17 stycznia 2021 w CG pt. „Wypowiedzenie w Krakowie”. Autor – doktor teologii Christian Heidrich – zajął się „bulwersującą” sprawą wypowiedzenia przez krakowską kurię redakcji „Tygodnika Powszechnego” jej dotychczasowego lokum. Bardzo wymowny już jest sam lead: „Krakowskie arcybiskupstwo wystawia redakcję »Tygodnika Powszechnego« za drzwi. To jednak może nawet wzmocnić liberalny katolicki tygodnik”. Tekst jest skonstruowany z dwóch linii narracyjnych: apologii i potępienia. Ta pierwsza dotyczy „Tygodnika Powszechnego” chwalonego na łamach swojego niemieckiego odpowiednika jako „niezależne katolickie pismo w najlepszym tego słowa znaczeniu. Wiarę rozumie się tutaj szeroko i w sposób otwarty na świat, Ewangelia zaś jest rozpatrywana z dzisiejszej perspektywy i tak też przeżywana”.
Dr Heidrich (proszę bez skojarzeń) podkreśla, że krakowski tygodnik „wśród swoich współpracowników miał wspaniałe nazwiska”. W kolejności: Czesława Miłosza, Leszka Kołakowskiego i „krakowskiego kardynała Karola Wojtyłę, późniejszego papieża Jana Pawła II”. Rzecz jasna autor ani słowem nie wspomniał, że ten ostatni (całkiem dosłownie „ostatni” w perspektywie wyliczanki „wspaniałych nazwisk” przez CG) w 1995 roku jasno dał do zrozumienia, co sądzi o „otwartym na świat pojmowaniu wiary” przez TP (słynny list Ojca Świętego do redaktora Jerzego Turowicza można przeczytać w tomie „Laicyzm potępiony przez papieży”). Zamiast tego mamy uwagę, że „w tendencyjnie konserwatywnym polskim katolicyzmie tego typu liberalna postawa nie przez wszystkich jest podzielana i dlatego też nigdy nie ucichła krytyka wobec jego [„Tygodnika Powszechnego”] »mało wobec Kościoła wiernej« postawy”.
Od lat wiadomo, że w otchłani „niemieckiego katolicyzmu” na porządku dziennym było etykietowanie Jana Pawła II jako „tendencyjnie konserwatywnego”. Teraz dołączył arcybiskup Marek Jędraszewski. Dr Heidrich: „jego zbliżenie do rządu PiS i jego gwałtowne ataki na ruch LGBT czynią z niego reprezentatywną figurę wpływowych, jednak raczej już »wczorajszych« kręgów [w Kościele polskim], którym przeciwstawia się coraz większy, aktywny również na ulicach ruch reformatorski”. Nie wiadomo, czy autor mówiąc o tych „reformatorach” na ulicach myśli o Marcie Lempart mającej wraz ze swoimi zwolennikami krótki i jednoznaczny plan „odnowy” zamknięty w dwóch słowach („j…ć” i „wyp….ć”). Może polscy „researcherzy” (z ulicy Wiślnej?) doktora Heidricha nie do końca byli wobec niego lojalni. Nie wiadomo. Wiadomo natomiast – taka jest konkluzja artykułu – że „z tego konfliktu »Tygodnik« wyjdzie raczej wzmocniony aniżeli osłabiony. Co do tego nie ma wątpliwości. Bulwersująca jest natomiast kwestia metod panujących wewnątrz Kościoła; Kościoła, który ma ciągle w Polsce pokaźną, w skali całego narodu siłę, który jednak jeszcze mniej robi, by podjąć w sposób konstruktywny i chrześcijańskie stojące u progu reformy”.
Nie tylko Kościół w Polsce ma „poważne problemy”. 31 stycznia 2021 roku CG piórem innego autora (Simona Lukasa) wyraziło swoją irytację z powodu „kontrowersyjnego” stosunku amerykańskich biskupów wobec nowej administracji w „Białym Domu”. Lead do artykułu „Nagle są oni polityczni” (jak to lead) streszcza główną myśl: „Za czasów Trumpa amerykańscy biskupi rzadko zabierali głos. Ledwie tylko jego następca objął urząd, odkryli oni swoje polityczne sumienie. Nie jest to wiarygodne”. Co tak wzburzyło niemiecki „tygodnik katolicki”? Czyżby to, że udzielono Komunii Świętej Joe Bidenowi – nie kryjącego się z tym, że wbrew nauczaniu Kościoła popiera „prawo” do zabijania dzieci nienarodzonych (tzw. prawo wyboru) – podczas Mszy Świętej odprawionej w waszyngtońskiej katedrze w dniu jego inauguracji? Nie. A może niemiecki periodyk oburzał się na „nielogiczność sumienia” J. Bidena, który przyznając się do katolicyzmu, jednocześnie publicznie sprzeciwia się nauce Kościoła? Też nie.
Irytację CG wzbudziło to, że przewodniczący konferencji amerykańskiego Episkopatu, abp Los Angeles Jose Horacio Gomez, odnosząc się do programu wyborczego Joe Bidena i Kamali Harris stwierdził, że „niesie on ze sobą moralne zło” i że „atakuje fundamentalne wartości, drogie naszemu sercu”. Czyżby niemiecki tygodnik „katolicki” oburzył się, że dopiero teraz, po wyborach, a nie w czasie kampanii wyborczej, ten ważny amerykański hierarcha zwrócił uwagę na te fakty? Nie. Powód irytacji jest zupełnie inny, a brzmi następująco: „czymś kuriozalnym są te wyraźne słowa, ponieważ w ten sposób biskupi [ci którzy wsparli stanowisko swojego przewodniczącego – G.K.] pozycjonują się zupełnie inaczej niż papież Franciszek, który jako jeden z pierwszych pogratulował Bidenowi zwycięstwa. Ta nagła fala politycznego wzburzenia tym wyraźniej pokazuje jak cicho biskupi [amerykańscy] siedzieli w ciągu ostatnich czterech lat. Gdy Donald Trump rozrywał rodziny imigrantów, gdy całe grupy ludności nazywał przestępcami i gdy narażał na szwank życie tysiąca Amerykanów z powodu swojej nieprzemyślanej polityki wobec pandemii koronawirusa, amerykańscy biskupi zazwyczaj zachowywali rezerwę”.
Aż dziwne, że niemiecki tygodnik „katolicki” wśród wszystkich „grzechów” Donalda Trumpa nie wymienił wstrzymania przezeń funduszy federalnych dla koncernów zbrodni typu „Planned Parenthood” i dla „ludnościowej agendy” ONZ oraz mianowanie przezeń do sądów (federalnych i Sądu najwyższego USA) prawników przyznających się do postawy „pro life”. Któż przeniknie niemiecką Innerlichkeit i jej zagięcia!
Przed zamknięciem włazu jeszcze jeden rzut oka w tą otchłań. 24 stycznia 2021 CG z powagą odniósł się do raportu Niemieckiego Związku Ochrony Zwierząt (Deutscher Tierschutzbund), który alarmuje, że w co drugim schronisku dla zwierząt w Niemczech można zaobserwować, że czarne psy i koty „muszą niezwykle długo czekać na nową rodzinę”. Dlaczego? CG wyjaśnia: „czarne koty przynoszą pecha, głosi rozpowszechniony przesąd. Wielu ludzi nie ufa również czarnym psom i czarnym świnkom morskim”. A więc problem jest poważniejszy aniżeli tylko zabobon.
Autor artykułu ukrywa się pod inicjałami „lu”, a więc to chyba nie doktor Spurek („osoby zwierzęce”, „gwałty na krowach” – te sprawy). Ale zupełnie w – nazwijmy to – poetyce eurodeputowanej z Polski chwali akcję berlińskich kominiarzy, którzy na portalu „Berliner Woche” podjęli kampanię anydefamacyjną wobec czarnych kotów i świnek morskich, fotografując się z czarnymi zwierzakami na ręku. Kominiarz, który przynosi szczęście (to chyba też przesąd?) z „pechowymi” psami i kotami (nie zapominajmy o świnkach morskich) – to najlepszy sposób na oduczenie Niemców. Oduczenie się, ale czego? Zważywszy, że notka w CG zatytułowana jest „Rasizm w schronisku dla zwierząt”, chodzi o walkę z rasizmem.
Chyba jednak to doktor Spurek ukrywająca się pod literackim pseudonimem „lu”. Niech niemiecki tygodnik „katolicki” też ma „wspaniale nazwiska” na liście swoich – choćby i tajnych - współpracowników.
Grzegorz Kucharczyk
za:www.pch24.pl