Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

J. Kaczyński: „Ocaliliśmy niepodległość, bo byliśmy jednością”

- Ocaliliśmy niepodległość i zbudowaliśmy wielkie europejskie państwo. Tylko dla tego, że byliśmy jednością. Że różne regiony, różne grupy społeczne połączyły się we wspólnym wysiłku. Tak musi być i dziś – podkreślił podczas wystąpienia w ramach Społecznych Obchodów Narodowego Święta Niepodległości w Krakowie ich organizator, prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Przed odzyskaniem niepodległości Polska była podzielona. Te podziały niekiedy były głębokie. Przeżywane także przez mieszkańców poszczególnych zaborów. A jednak nic nie przeszkodziło jedności. Nic nie przeszkodziło temu, by Polska stała się jednym, unitarnych państwem. Ten fakt miał znaczenie nie tylko w odniesieniu do tego co nazywamy niepodległością. On miał także znaczenie inne, bardzo ważne. Otóż, budowaliśmy państwo demokratyczne w znaczeniu odnoszącym się do ustroju, ale także znaczeniu odnoszącym się do spraw społecznych, głębszych. Państwo równości obywateli, ochrony pracy, ochrony lokatorów. Państwo zupełnie inne, i nieporównanie bardziej nowoczesne niż te państwa, które przed tym dzieliły między siebie Polska ziemie.

O tym trzeba pamiętać. Nowoczesność przychodziła wraz z Polską. Wraz z niepodległością. Tak, jak wraz z niepodległością przychodziła demokracja. Odrzucono jednocześnie podziały stanowe, które jeszcze w jakiejś mierze istniały w państwach zaborczych. Odrzucano to wszystko, co było pozostałościami przeszłości. Powtarzam. Nowoczesną, demokratyczna Polskę, Polskę która szybko się zmieniała i modernizowała, tworzyli Polacy. Źródłem było to co polskie. To co nas łączy, to co stanowi o naszej tożsamości.

Chciałem dzisiaj o tym powiedzieć, iż padają czasem słowa, które tym rzeczywistym rzeczom przeczą. Przeczą co do historii, ale odnoszą się także do dnia dzisiejszego. Pamiętajmy, Polska musi być jedna, i źródeł postępu źródeł nowoczesności musi szukać u siebie. Wewnątrz, w energii naszego narodu, jego odmienności, tożsamości, oryginalności. To jest także bardzo ważne przesłanie tego dnia. I trzeba o tym przesłaniu pamiętać. Trzeba pamiętać, jeżeli traktujemy ten dzień nie tylko jako dzień pamięci, ale także jako dzień w którym zastanawiamy się nad naszą przyszłością. A powinniśmy się zastanawiać. Bo mamy przed sobą wiele wyzwań. Ale mylą się ci, którzy sądzą, że rozwiązania mogą przyjść z zewnątrz. Tak jaj wtedy, demokracja i nowoczesność wyrosła z polskości, tak musi być i teraz.

Jesteśmy wielki europejskim narodem. I musimy pamiętać, że nie tylko nic o nas bez nas, ale także to wszystko co ma o nas stanowić, musi wyrastać z polskich źródeł. I musimy także pamiętać, że choć różnice między poszczególnymi regionami naszego kraju są bogactwem, to w żadnym wypadku nie mogą prowadzić do dzielenia Polaków. Ale to co w tej chwili powiedziałem, to nie mogą być tylko słowa. To musi być odpowiednia działalność państwa, władz. Polacy we wszystkich miejscach gdzie mieszkają w swojej ojczyźnie muszą mieć równe szanse. Trzeba odrzucić wszelkiego rodzaju koncepcje, które prowadzą do różnicowania Polaków. Musimy z całych sił dążyć do tego, by to ze Polska jest jedna, że jest jeden naród polski, coś znaczyło. Znaczyło w praktyce.

Ocaliliśmy niepodległość i zbudowaliśmy wielkie europejskie państwo w 1918, 1919, 1920, i 1920 r.r. Tylko dla tego, że byliśmy jednością. Że różne regiony, różne grupy społeczne połączyły się we wspólnym wysiłku. Tak musi być i dziś. Ci, którzy chcą by Polacy byli narodem zatomizowanym we swojej tożsamości, by każdy myślał tylko o sobie, ewentualnie o najbliższym środowisku, szkodzą narodowi, szkodzą Polsce, i szkodzą każdemu uczciwemu Polakowi indywidualnie. I to jest to, o czym musimy pamiętać w Warszawie, w Krakowie, w Katowicach, na Śląsku, we Wrocławiu, w Gdańsku, Łodzi, Białymstoku, Lublinie, w całej naszej ojczyźnie. Pamiętać że na ulicach polskich miast słychać było – „Gdańsk Warszawa – wspólna sprawa”, „Kraków Warszawa – wspólna sprawa”, „Gdańsk Kraków  – wspólna sprawa”. Otóż ten okrzyk jest aktualny i dziś. Wspólna sprawa Polaków!

Polska silna, nowoczesna. Polska, która potrafi sama przeciwstawiać się wszelkiego rodzaju przeciwnościom i niebezpieczeństwom. Tylko taka Polska może trwać. A przecież my wszyscy Polacy musimy chcieć by Polska trwała. Będzie trwać, kiedy będziemy silni. Potrafimy być silni. Jestem przekonany, że potrafimy być silni i niedługo tę siłę pokażemy!

za:http://niezalezna.pl/48164-j-kaczynski-ocalilismy-niepodleglosc-bo-bylismy-jednoscia

Przemówienie Jarosława Kaczyńskiego: http://live.telewizjarepublika.pl/


***

Naród pewny swej wielkiej i świetnej przyszłości


95 lat temu, 11 listopada 1918 roku, Rada Regencyjna wydała odezwę do Narodu Polskiego, w której informowała: „Wobec grożącego niebezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego dla ujednostajnienia wszelkich zarządzeń i utrzymania porządku w kraju Rada Regencyjna przekazuje władzę wojskową i naczelne dowództwo wojsk polskich jej podległych Brygadierowi Józefowi Piłsudskiemu”. Natomiast Józef Piłsudski w oświadczeniu z 12listopada 1918 roku nawoływał: „Obywatele! Wzywam Was wszystkich do zachowania zimnej krwi, do równowagi i spokoju, jaki powinien panować w narodzie, pewnym swej wielkiej i świetnej przeszłości”.

W ten sposób odradzała się po 123 latach niewoli niepodległa IIRzeczpospolita. Polacy umieli się zorganizować, potrafili wykorzystać koniunkturę geopolityczną i wojnę światową, która podzieliła mocarstwa rozbiorowe. Walczyli na wszystkich możliwych frontach na wschodzie i na zachodzie, a politycy umieli przekonać na konferencji w Wersalu możnych ówczesnego świata, że musi powstać silna, niepodległa Polska, z dostępem do morza.

Roman Dmowski, Józef Piłsudski, Ignacy Paderewski oraz inni ważni przywódcy Narodu porozumieli się ponad podziałami. I przeprowadzili Najjaśniejszą przez bardzo trudny okres wojen z sąsiadami, konfliktów wewnętrznych, scalania terytorium, budowy administracji państwowej i ustalania granic Polski.

Twórcy II Rzeczypospolitej doprowadzili do powstania silnego Wojska Polskiego. Umieli zorganizować społeczeństwo i wygrać śmiertelnie groźną wojnę z bolszewikami 1919-1920. Stworzyli podstawy nowoczesnej gospodarki. Do niewątpliwych osiągnięć okresu międzywojennego należy zaliczyć reformę walutową przeprowadzoną przez Władysława Grabskiego, powołanie Banku Polskiego, zwalczenie hiperinflacji i wprowadzenie silnej waluty, jaką był złoty polski, dzięki czemu nastąpił wzrost polskiej gospodarki. W bezprecedensowym tempie zbudowano w Gdyni największy port na Bałtyku i prowadzącą do niego magistralę kolejową. Polskie koleje słynęły z punktualności. Doprowadzono do powstania Centralnego Okręgu Przemysłowego i zmniejszono różnice gospodarcze pomiędzy poszczególnymi regionami Polski.

U zarania II RP uchwalono bardzo nowoczesną Konstytucję marcową i wprowadzono powszechne, tajne, proporcjonalne i równe wybory do Sejmu i Senatu. Polskie prawo reprezentowało poziom europejski. Sukcesem – co podkreślają znawcy zagadnienia – było doprowadzenie do wejścia w życie układów zbiorowych w przemyśle i rolnictwie. Został stworzony spójny system pośrednictwa pracy i arbitrażowego regulowania konfliktów między pracownikiem a pracodawcą. Objęto prawną ochroną pracę kobiet i nieletnich. Już 6 lutego 1919 r. wdrożono wolności pracownicze, w tym prawo do zrzeszania się ludzi pracy w związki zawodowe. Zagwarantowano prawo do strajku, wprowadzono minimum płacowe, ubezpieczenia społeczne oraz 8-godzinny dzień pracy i 46-godzinny tydzień pracy. Przyjęty w Polsce system zabezpieczenia społecznego wyprzedzał znacznie tego typu rozwiązania w innych, o wiele bardziej rozwiniętych i bogatszych krajach.

Polska prowadziła aktywną i suwerenną politykę zagraniczną. Powstał oddany polskim sprawom korpus dyplomatyczny. Mieliśmy sprawne i profesjonalne służby specjalne. Stworzono dobry system szkolnictwa i edukacji, odnoszono sukcesy na polu zwalczania analfabetyzmu. Wychowano nastawione patriotycznie pokolenia, dzięki którym Polska wierna swej tradycji i dziedzictwu przetrwała zawieruchę II wojny światowej i czarną noc komunizmu.

I to wszystko osiągnięto w niecałe 21 lat…

Jan Maria Jackowski

za: http://wirtualnapolonia.com/2013/11/09/narod-pewny-swej-wielkiej-i-swietnej-przyszlosci/#more-30637

***

Jak odbudować suwerenność

.

Z prof. Witoldem Kieżunem, wybitnym teoretykiem zarządzania, rozmawia Beata Falkowska

Panie Profesorze, rozmawiamy w przededniu Święta Niepodległości. Zapytam na początku słowami hymnu: jeszcze Polska nie zginęła?

– Struktura gospodarki polskiej wskazuje na naszą podległość ekonomiczną. Przekaz, który chciałbym, aby zabrzmiał 11 listopada, to: odzyskajmy naszą niepodległość ekonomiczną, zachowajmy niepodległość polityczną. W obliczu coraz mocniejszych tendencji sfederalizowania Unii Europejskiej grozi nam pozbawienie wolności i niezależności typu politycznego.

To ostatni moment na podjęcie walki o suwerenność ekonomiczną?

– Tak, rzecz jasna nie w sensie absolutnym, że nagle całość polskiej gospodarki znajdzie się w polskich rękach, chodzi o osiągnięcie struktury ekonomicznej właściwej niepodległym państwom w Europie, czyli 15 pierwszym krajom Unii Europejskiej. W Niemczech jest 6 proc. zagranicznych banków, we Francji 10 proc., w Danii ok. 20 procent. Podstawowe źródło finansowania, kredytowania znajduje się tam w rękach rodzimych placówek, zainteresowanych rozwojem własnego kraju. To daje możliwość prowadzenia samodzielnej polityki finansowej, którą suwerenne państwo musi prowadzić. U nas na 63 banki tylko 3 są polskie, w tym tylko 1 bank ma 100 proc. polskiego kapitału. A zyski banków sięgają 15 mld zł rocznie.

W efekcie olbrzymia większość rozwoju, inwestycji jest finansowana przez obce banki, które prowadzą swoją politykę.

– W tej chwili mamy status ekonomiczny podobny do statusu krajów pokolonialnych. W zbyt dużym stopniu działamy na rzecz obcego kapitału, który co roku wyprowadza miliardy złotych zysku z naszego kraju. Wszędzie na świecie funkcjonują dziś przedsiębiorstwa o mieszanej strukturze właścicielskiej, ale to nieprawda, że wielki kapitał międzynarodowy nie ma narodowości, każda firma ma wyraźny charakter narodowy państwa posiadającego najwięcej udziałów. W państwach ekonomicznie niepodległych tylko 20-30 proc. przedsiębiorstw to podmioty zagraniczne, reszta własne. U nas ta proporcja jest odwrócona. Efekt? Zyski zagranicznych firm działających w Polsce są wyprowadzane za granicę. Zagraniczne markety zakupują głównie towary we własnym kraju, a pracownicy zagraniczni pracujący w Polsce są lepiej opłacani od Polaków. Musimy natychmiast zacząć odwracać te wektory. W Europie obecnie robią to Węgry.

W latach 80. jeździł Pan po uniwersytetach w USA z wykładami o idei „Solidarności”. Zdławiono ją w zarodku, by móc budować III Rzeczpospolitą ze wszystkim jej patologiami.


– Liczyłem na „Solidarność”. Geremek, Kuroń, Michnik, Wałęsa – to było realne szefostwo „Solidarności” w okresie przełomu ustrojowego. Idea tego ruchu została zaprzepaszczona, idea nawiązująca do katolickiej nauki społecznej, myśli Jana Pawła II. Nasza transformacja przerodziła się w proces utraty niepodległości ekonomicznej. Nie mieliśmy niepodległości politycznej za PRL, ale mieliśmy potencjał produkcyjny, nawet w przemyśle włókienniczym. Do dziś mam polski garnitur kupiony w Nowym Jorku na Manhattanie, nieporównywalnie tańszy niż garnitury amerykańskie. Masowo je kupowano, nawet przyjeżdżając z okolicznych miejscowości.

Myśli Pan, że wielu Polaków dziś jechałoby do odleglejszego sklepu, by kupić polski produkt?


– Tak, ale polski produkt musi być tańszy, i z reguły jest tańszy. W zestawieniach opublikowanych w moich pracach udowadniam, że dominujące w supermarketach importowane produkty są droższe od polskich tej samej jakości.

W paradygmat zachowania niepodległo- ści politycznej powinna być także wpisana kategoryczna niezgoda na tendencje fe- deracyjne w Unii Europejskiej, czemu początek daje euro. Rząd Tuska obrał odwrotny kurs i prze do euro. To byłby finis Poloniae?


– Już traktat lizboński obniżył znacznie siłę naszego głosu na forum Rady Europejskiej w porównaniu z traktatem nicejskim. Decydującym wyznacznikiem siły decyzyjnej państwa stała się liczba ludności. Oczywiście dało to znaczną przewagę Niemcom, my spadliśmy do kategorii państwa peryferyjnego. Cały czas środowiska profederacyjne forsują pomysł „jednej” Europy. Wizja jednego świata bezpaństwowego została ujęta expressis verbis w konstytucji Związku Sowieckiego, gdzie w nawiązaniu do starej heglowskiej koncepcji zapisano, że po zdobyciu świata przez socjalizm zlikwiduje się państwa. Wstępny projekt traktatu przekształcającego UE w federację jest już gotowy. O nim się już dyskutuje.

A suzeren będzie w Berlinie…


– Niemcy są jedynym krajem, który zyskał nieporównywalnie dużo w polityce unijnej. Są obecnie drugim światowym eksporterem po USA. Plasują się na czwartej pozycji po USA, Chinach i Japonii, jeśli chodzi o potencjał ekonomiczny. Jednak w perspektywie długofalowej potencjał Niemiec prawdopodobnie wyeliminuje z pierwszej trójki Japonię. Pamiętamy, że opanowanie Europy przez Niemcy jest od dawna tradycyjną koncepcją niemiecką, począwszy od Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, a także podstawą Niemiec hitlerowskich. W ramach tej ostatniej Polska miała przestać istnieć.

Niestety nie jest prawdą, że obecnie nastąpiło faktyczne pojednanie polsko-niemieckie. Doszło do formalnego pojednania, które sprowadziło się do nadania pełnych praw mniejszości niemieckiej w Polsce, przy jednoczesnym braku statusu mniejszości narodowej Polaków mieszkających w Niemczech. Do dziś Niemcy nie zwróciły w pełni majątku zagrabionego w czasie wojny Związkowi Polaków w Niemczech „Rodło”.

Polityka historyczna Berlina konsekwentnie relatywizuje niemieckie winy i zbrodnie.


– To w prasie niemieckiej stale powtarza się sformułowanie „polskie obozy koncentracyjne”. Dofinansowany przez oficjalny niemiecki urząd serial pokazuje wręcz zbrodniczy antysemityzm żołnierzy Armii Krajowej. Ciężko dopatrzeć się postawy autentycznego pojednania Berlina, a wszystko to w sytuacji olbrzymiej przewagi niemieckiego kapitału w Polsce w przedsiębiorstwach i rynku prasy.

Dla człowieka, który przeżył okupację, walczył w Powstaniu, to chyba brzmi jak czarny sen?

– Odpowiem pani wspomnieniem. Podczas okupacji jechałem kiedyś wieczorem tramwajem. Do stojącego na ulicy esesmana jakiś podchmielony mężczyzna zaczął z uśmiechem mamrotać „Heil Hitler”. Seria z pistoletu. Sekundę później leżał martwy. Tramwajarza sparaliżowało. Nie mógł ruszyć z miejsca. „Jedź” – musiałem go szturchnąć.

Nawet jeśli Unia Europejska nie przybierze kształtu federacji, może wykończyć nas demografia.

– Ostatnie dane GUS donoszą, że ponad 3 mln Polaków są za granicą. Do pewnego momentu to było korzystne dla struktury dochodu narodowego, bo pracujący za granicą przysyłali pieniądze rodzinom w Polsce, ale od pewnego momentu to zjawisko osłabło, bo emigrować zaczęły całe rodziny. Dane za ostatnie półrocze dotyczące emigracji to 70 tys. Polaków w ostatnim półroczu. Jednak najtragiczniejszą sprawą jest wymieranie polskiego społeczeństwa. Wskaźnik rozrodczości w Polsce oscyluje na granicy 1,3, wśród Polek w Wielkiej Brytanii wynosi 2,5.

Niektórzy cieszą się, że zaludniamy Polakami Wielką Brytanię i inne państwa.


– Nie jest tak, bo migracja wynaradawia. Z moich badań w Kanadzie wynika, że najczęściej w trzecim pokoleniu Polacy mieszkający za granicą już nie mówią po polsku, mają co najwyżej mglistą wiedzę o polskich korzeniach. Dlatego tak ważna jest walka o ekonomiczną niepodległość, by Polacy mogli żyć godnie we własnej Ojczyźnie, a wskaźnik rozrodczości wrócił do niedawnej tradycji wielodzietnych rodzin. A to wymaga konkretnej motywacji, także ekonomicznej, wysokich dodatków rodzinnych. Trzeba więc opracować precyzyjny program ekonomiczny, maksymalnie oszczędne gospodarowanie. A co robią tymczasem polskie władze samorządowe? Przytoczę drobny, acz symptomatyczny przykład. Warszawa kupiła ostatnio autobusy Mercedesa, a mamy świetne polskie autobusy Solarisy. Polityka inwestycyjna polskich władz powinna więc zaczynać się od hasła: kupujemy polskie. Tego zawołania nie ma w przestrzeni publicznej. Niedostatecznie wykorzystano też szansę wypromowania za granicą polskiej, zdrowej, ekologicznej, nieskażonej żywności.

A nasza żywność jest unikalna w skali Europy.

Solarisy przegrywają z Mercedesami, polskie sery z francuskimi etc. Kompleks polskości karmi się bezrefleksyjnym zapatrzeniem w mityczny Zachód. Jak go zwalczać?

– Uwierzyć w siebie i wziąć się do pracy. Wykładając na wielu uczelniach zagranicznych, miałem studentów różnego pochodzenia. Najlepszymi byli wszędzie Żydzi, ale Polacy dorównywali, a nawet nieraz ich przewyższali pomysłowością, intelektualną inicjatywą.

Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?


– Niestety Polacy zdecydowanie ustępowali zmysłem porządku, starannością, planowością działania. Wszędzie, gdzie było 3-4 Polaków, byłem pewny, że gdy termin oddania pracy przypada np. 1 kwietnia, to tylko Polacy złożą prace po terminie. Dobre, ale po terminie. Kolejne sprawy, które rzucały się w oczy, to niepunktualność, niestaranność. Mamy jako naród problem z wdrażaniem genialnych pomysłów w życie. Niestety obecne środowiska polityczne charakteryzuje płytkość intelektualna, nikt nie mówi polskiej młodzieży zdecydowanie: nie wyjeżdżaj, bierz się za pracę tu, w Polsce. Masz takie i takie możliwości, są unijne pieniądze do wzięcia, to je bierz. Ale kto ma to mówić młodym? Korporacja zawodowych polityków, którzy całe życie żyją z polityki? Naszym problemem jest dobór kadry kierowniczej. Polską nie mogą rządzić zawodowi politycy np. z wykształceniem historycznym. Muszą to być ludzie z fachowym i praktycznym przygotowaniem w sferze zarządzania. Nie można też akceptować władzy bez właściwego długofalowego programu.

Młodzi wyjeżdżają albo wchodzą w tryby „korporacyjnego feudalizmu”, nabijając konta szefom w Tokio, Berlinie czy Nowym Jorku. Czas wojowników nie może przecież odejść wraz z Pańskim pokoleni
em.

– Musimy walczyć o postawę inicjatywy, energii, przedsiębiorczości . My biliśmy się w Powstaniu, teraz trzeba się też bić, nie zbrojnie, ale rozwijać swoje możliwości, talenty. Wykaż inicjatywę! Nie myśl tylko o wyjeździe czy stanowisku w zagranicznej korporacji, pomyśl, co samemu możesz zdziałać! Ale taka postawa musi wynikać ze świadomości, że chcemy żyć w niepodległej ekonomicznie Polsce, żeby nie była kolonią.

Właśnie opisał Pan tak wyśmiewaną postawę patriotyczną.

– My byliśmy inaczej wychowywani, i jeśli chodzi o patriotyzm, i przedsiębiorczość. Nas uczono oszczędzania od małego. Jak zdawałem maturę, miałem 200 zł oszczędności. To była wysokość średniej miesięcznej pensji, kupiłem wtedy najbardziej nowoczesny rower z trzema biegami. Gdy miałem 16 lat, miałem już pomysł na własny biznes. Szalone powodzenie miały wówczas w Warszawie kina. Wykonałem kosztorys, ile potrzebuję, by wynająć salę kinową. Do spółki włączyłem pełnoletnią sąsiadkę. Ona zarezerwowała wynajem przez nas tej sali kinowej. Pierwszy seans miał się odbyć 1 września 1939 roku. Oczywiście się nie odbył, a program wynajmu sali mieliśmy na kilka miesięcy.

Całkiem „nowoczesny” był tamten przedwojenny patriotyzm.

– We współczesnej formie postawa patriotyczna wymaga ogólnokrajowej dynamicznej polityki przedsiębiorczego państwa, dynamicznego, śmiałego programu. Nie filozofii „tu i teraz”, ale walki o wyjście z pozycji neokolonialnej. Bijmy się, walczmy o niepodległość ekonomiczną, taką jaką ma 15 pierwszych krajów UE, i kategorycznie nie rezygnujmy z aktualnej samodzielności politycznej. Skończmy z priorytetem peryferyjnej problematyki konfliktów wewnątrzpartyjnych.

Kto walczy, ten wygrywa?


– Przeżyłem sowiecki obóz, 86 proc. przebywających tam zginęło. Też byłem załamany. Byłem niemal całkowicie sparaliżowany, ruszałem głową i rękoma. Koledzy wieszali się na siedząco. Za jedną porcję zupy można było kupić sznur. Zdecydowałem się.

To było w nocy i uświadomiłem sobie wówczas, że jest 1 sierpnia. Wróciła złość bojowa, wspomnienie walki, powiedziałem: o nie, ja wam jeszcze pokażę. Miałem szczęście. Był tam jeden górnik, który bardzo mnie lubił, pełnił funkcję felczera. Powiedział do mnie: masz spodnie, marynarkę, płaszcz, buty. To już coś. Zdobędziemy dla ciebie czosnek, może także skondensowane mleko. Udało się.

Co dzień jadłem ten czosnek. Zacząłem także ćwiczyć. Doszedłem do siebie. Ci przeżyli, którzy walczyli. Masę rzeczy można jeszcze w Polsce odwrócić, zrobić, ale pod jednym warunkiem – że układ rządzący będzie nastawiony na perspektywę rozwoju. Wszystko można jeszcze zrobić.

Dziękuję za rozmowę.

Nasz Dziennik

za: http://wirtualnapolonia.com/2013/11/09/jak-odbudowac-suwerennosc/


***

Nie-podległość i nie-wola

Zdumiewająca scena rozpoczęła zwycięski marsz Legionów Piłsudskiego do niepodległości: oto siedmiu młokosów upakowanych w dwie bryczki przekracza granicę rosyjsko-austriacką w Kocmyrzowie, nad ranem 3 sierpnia 1914 r. Są po cywilnemu, chociaż w ukryciu wiozą broń i mundury. Cyrk Monty Pythona, zdawałoby się.

Tomasz Łysiak w najnowszym numerze tygodnika „wSieci” przypomniał tę scenę sprzed 99 lat. To była tzw. ułańska siódemka – patrol zwiadowczy wysłany przez Piłsudskiego celem rozpoznania terenu, na który w trzy dni później wkroczy Pierwsza Kadrowa, by obalić rosyjskie słupy graniczne i wzniecić powstanie. To ostatnie – jak wiadomo – się nie powiodło, ale droga do niepodległości została wytyczona. Forpocztą było owych siedmiu śmiałków, których Komendant żegnał słowami: „Choć będziecie wisieć, spełnicie pięknie żołnierski obowiązek, ale historia o was nie zapomni”.

Ułańska fantazja


Nie zawiśli. Mundury włożyli na pierwszym postoju, we dworze w Goszycach. Ruszyli do Jędrzejowa, skąd Rosjanie umknęli na wieść o polskim „wojsku”. Ustąpili mu też pola w okolicach Prandocina, bo we mgle przeszacowali siły garstki strzelców. Grupa zwiadowcza w majątku Kleszczyńskich w Krzeszowicach otrzymała konie i powróciła z wyprawy 4 sierpnia już jako oddział ułanów. Trzeba było nie lada determinacji i zaiste ułańskiej fantazji, by podjąć się równie szalonej eskapady.

Warto więc przyjrzeć się bliżej jej uczestnikom, zwłaszcza że ich biografie obrazują losy formacji niepodległościowej, do której przynależeli. W chwili wybuchu Wielkiej Wojny stali oni u progu życia. Dwaj najstarsi mieli po 26 lat, najmłodszy – 18, pozostali ledwie przekroczyli 20.

Siódemka Beliny

Dowodził nimi 26-letni por. Władysław Belina-Prażmowski, absolwent Politechniki Lwowskiej, który na studiach wstąpił do Związku Walki Czynnej i Związku Strzeleckiego. Potem przeszedł cały szlak bojowy Legionów, w 1918 r. dosłużył się stopnia pułkownika, rok później to on właśnie, na czele jazdy zajął Wilno. W wolnej Polsce był prezydentem miasta Krakowa i wojewodą lwowskim. Rok przed wybuchem II wojny, w wieku 50 lat zmarł na atak serca.

Jego rówieśnik – Janusz Głuchowski – należał do organizacji „Promieniści”, jako uczeń brał udział w strajku szkolnym. W 1905 r. wstąpił do Organizacji Bojowej PPS, drukował „Robotnika”. Studiował w Belgii, na Politechnice w Liege. Rozpoczętą w Legionach karierę wojskową kontynuował po I wojnie – w 1927 r. awansował do stopnia generała brygady, w 1935 r. został pierwszym wiceministrem spraw wojskowych. Podczas II wojny przez Rumunię przedostał się do Londynu, był generałem do zleceń Naczelnego Wodza. Pozostał na emigracji, współtworzył Instytut Józefa Piłsudskiego w Londynie, był jego prezesem.

Późnego wieku dożył – także na emigracji – Stefan Hanka-Kulesza, który kształcił się w Szkole Mechaniczno-Technicznej Hipolita Wawelberga i potem na Politechnice w Gandawie, gdzie zaangażował się w działalność „Filarecji” i Związku Strzeleckiego. Ranny w bitwie warszawskiej, pozostał w wojsku, choć nie zrobił wielkiej kariery. W kampanii wrześniowej dowodził tak niefortunnie, że po czterech dniach został odwołany z dowództwa Kresowej Brygady Kawalerii. Dostał się do niewoli, resztę wojny spędził w oflagu Murnau.

Dość podobnie ułożyło się życie Ludwika Kmicica-Skrzyńskiego. Studiował na Politechnice, najpierw we Francji, w Nancy, potem w Belgii, w Liege. Walczył w wojnie z bolszewikami, potem był majorem Wojska Polskiego. W kampanii wrześniowej brał udział w bitwie pod Kockiem, trafił do niewoli. W 1945 r., po opuszczeniu oflagu wstąpił do II Korpusu. Po wojnie został w Anglii, pracował jako robotnik fabryczny w Manchesterze i tam zmarł w 1972 r. Pozostali trzej członkowie „ułańskiej siódemki” zginęli w walce o niepodległość. Jako pierwszy Zygmunt Karwacki – podczas kampanii wołyńskiej, w 1916 r. Najmłodszy w tym gronie Antoni Jabłoński poległ w wojnie 1920 r., we Lwowie.

Wreszcie ostatni: Stanisław Grzmot-Skotnicki, absolwent Akademii Handlowej w Sankt Gallen, w Szwajcarii, w latach dwudziestych dowodził 15. Pułkiem Ułanów Poznańskich. W czasie przewrotu majowego pozostał lojalny wobec rządu, wystąpił przeciwko Piłsudskiemu, co zresztą bynajmniej nie ściągnęło na niego kłopotów, kontynuował karierę wojskową aż do 1939 r. W kampanii wrześniowej walczył nad Bzurą, zginął przebijając się do Warszawy.

Życie w wychodku

W 1914 r., gdy kończyła się la belle époque, wszyscy byli młodzi, dobrze wykształceni, pełni marzeń i planów. Bez wahania poświęcili je dla odrodzenia Rzeczypospolitej. W świetle dzisiejszych wyobrażeń niełatwo zgadnąć, dlaczego. Mogli przecież wygodnie ułożyć sobie życie bez niej.

11 lat wcześniej odbyła się w Krakowie, skąd ruszyli, premiera „Wyzwolenia” Wyspiańskiego. Ze sceny padły słowa: „Tragiczną będzie nasza gra:/skarżeniem, chłostą i spowiedzią./Wyzwolin ten doczeka się dnia,/kto własną wolą wyzwolony!”.

Ich Komendant zaś mówił, że „w wychodku, jakim jest nasze życie, żyć nie mogę, to ubliża mi jako człowiekowi z godnością nie niewolniczą”.

Może myśleli podobnie?


Może z tego samego powodu nikogo z „ułańskiej siódemki” nie wchłonął PRL. Pozostali wolni od tego ciągnącego się przez dziesięciolecia doświadczenia, które przeorało świadomość Polaków i odebrało im wolę niepodległości. Bo dzisiaj – wyćwiczeni w sztuce mimikry – już jej nie mają. Nie potrafią zrozumieć szaleństwa „siódemki Beliny”, która wyprawia się przeciwko potędze Rosji. Poświęcają się głównie pogoni za odświeżaczami powietrza neutralizującymi odór wychodka.

Żałosna kondycja III RP jest prostą konsekwencją mizerii ducha jej obywateli, których Jerzy Targalski nazwał niedawno na tych łamach „narodem o złamanym kręgosłupie”.


Ten zalękniony naród niepodległość odczuwa jako ciężar. I próbuje się jej wyzbyć, składając ją w ręce potężniejszych protektorów: Rosji, Niemiec, Unii Europejskiej… Choćby za cenę upokorzeń na miarę śledztwa smoleńskiego. Byle tylko uciec od odpowiedzialności za własny los, od trudu kształtowania rzeczywistości wedle własnej woli – w starciu z cudzą. Dzisiaj to starcie nie wymaga daniny krwi. Wymaga tylko cywilnej odwagi.

A jednak i to – jak się okazuje – zbyt wiele.


Autor: Wanda Zwinogrodzka

za:http://niezalezna.pl/48159-nie-podleglosc-inie-wola


Copyright © 2017. All Rights Reserved.