Katyń 1940-2010
Piotr Szubarczyk-Testament katyński
Zbigniew Brzeziński - amerykański polityk, sowietolog, były doradca prezydenta USA do spraw bezpieczeństwa państwa, publicysta, profesor uniwersytetu - powiedział w czwartek Telewizji Polskiej, że "prezydent Lech Kaczyński zginął w wielkiej narodowej pielgrzymce na rzecz wolności, prawdy i pojednania". Brzeziński powiedział to, o czym myśli i mówi wiele osób, ale na uwagę zasługuje kolejność słów: najpierw prawda, dopiero potem pojednanie. Niemal to samo powiedział kilka dni wcześniej arcybiskup metropolita gdański Sławoj Leszek Głódź w gdańskim kościele św. Stanisława Kostki podczas Mszy św. dla pracowników IPN, w intencji śp. prezesa Janusza Kurtyki: "Janusz Kurtyka leciał do Katynia z pocałunkiem pokoju, ale też z głośnym wołaniem o prawdę".
Niezależnie od śledztwa dotyczącego okoliczności i przyczyn katastrofy w Lesie Katyńskim śmierć Prezydenta RP, wysokich urzędników i parlamentarzystów państwa polskiego oraz tylu wybitnych przedstawicieli naszego społeczeństwa w drodze do Katynia wymaga, abyśmy w tych dniach sformułowali ogólnonarodowy testament katyński - zbiór zasad postępowania i postulatów związanych ze zbrodnią katyńską, od których respektowania zależy nasze pojednanie z Rosją. Nie z Rosjanami, bo są wśród nich ludzie, z którymi rozumiemy się bez słów i którzy dla prawdy o Katyniu zrobili więcej niż niejeden Polak. Chodzi o pojednanie z Rosją, która jako państwo jest ciągle w polskiej świadomości zbiorowej naszym odwiecznym wrogiem, sprawczynią niewysłowionych tragedii i zbrodni, które dotknęły wiele pokoleń Polaków. Rosją, której nie ufamy, a ta nieufność wynika z doświadczenia, przekazywanego z pokolenia na pokolenie.
Sformułowanie katyńskich zasad potrzebne jest także po to, by żaden polski polityk nie pozwalał sobie na nieszczere uściski, "jednanie" i "przebaczanie" - w naszym imieniu - z myślą o bieżących korzyściach politycznych, jakie mu to przyniesie. "I nie przebaczaj, zaiste, nie w twojej mocy jest przebaczać w imieniu tych, których zdradzono o świcie" - uczył nas Pan Cogito, czyli Pan Myślący. Oczywiście, nie przekonywał nas, byśmy w ogóle nie przebaczali, bo byłoby to niezgodne z samym jądrem naszej wiary i kultury. Chodziło o to, by się przedtem zastanowić nad warunkami takiego przebaczenia. Zwłaszcza wtedy, gdy przebaczamy nie za swoje krzywdy, lecz "w imieniu tych, których zdradzono o świcie". To wymaga odpowiedzialności i należytej powagi, rozwagi i namysłu.
Co mają nam do powiedzenia w tej sprawie nasi drodzy Zmarli, którzy odeszli od nas w tragiczny sobotni poranek pod Smoleńskiem? Jak brzmi ich testament katyński? To ważne, bo przecież jesteśmy ich testamentariuszami.
Bolesna blizna
Nie wiadomo do końca, czy tekst publikowany kilka dni temu przez PAP i "Rzeczpospolitą" jest wiernym odtworzeniem tego, co zamierzał powiedzieć śp. prezydent Lech Kaczyński w pamiętną sobotę w Lesie Katyńskim. Wiemy z wypowiedzi śp. Marii Kaczyńskiej, że pan prezydent nie pisał przemówień, lecz "układał je długo w głowie". Zresztą sami to nieraz widzieliśmy. Jednak współpracownicy odtworzyli to, co zamierzał powiedzieć, ponieważ się z nimi konsultował i pozostały notatki. Szczególne znaczenie ma w planowanym przemówieniu następujące zdanie: "Katyń stał się bolesną raną polskiej historii, ale także na długie dziesięciolecia zatruł relacje między Polakami i Rosjanami. Sprawmy, by katyńska rana mogła się wreszcie w pełni zagoić i zabliźnić. Jesteśmy już na tej drodze. My, Polacy, doceniamy działania Rosjan z ostatnich lat. Tą drogą, która zbliża nasze narody, powinniśmy iść dalej, nie zatrzymując się na niej ani nie cofając.
Wszystkie okoliczności zbrodni katyńskiej muszą zostać do końca zbadane i wyjaśnione. Ważne jest, by została potwierdzona prawnie niewinność ofiar. By ujawnione zostały wszystkie dokumenty dotyczące tej zbrodni. By kłamstwo katyńskie zniknęło na zawsze z przestrzeni publicznej. Domagamy się tych działań przede wszystkim ze względu na pamięć Ofiar i szacunek dla cierpienia ich Rodzin. Ale domagamy się ich także w imię wspólnych wartości, które muszą tworzyć fundament zaufania i partnerstwa pomiędzy sąsiednimi narodami w całej Europie".
Domagamy się działań prawnych, ujawnienia wszystkich dokumentów sprawy i niezgody na dalsze uprawianie w Rosji, przez kogokolwiek, kłamstwa katyńskiego. Domagamy się "ze względu na pamięć Ofiar i szacunek dla cierpienia ich Rodzin". Teraz możemy jeszcze dopisać: domagamy się także ze względu na pamięć o cierpieniu tych, którzy umierali rankiem 10 kwietnia 2010 roku.
Nad słowami pana prezydenta, uznawanego nawet przez jego przeciwników za strażnika naszej narodowej pamięci, budowniczego Muzeum Powstania Warszawskiego, niestrudzonego poszukiwacza pełnej prawdy o Katyniu i jego następstwach - nie wolno nam przejść do porządku dziennego. To był przecież człowiek, który wydobywał z niepamięci i odznaczał w Pałacu Prezydenckim - w imieniu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej - ludzi, o których kazano nam przedtem zapomnieć: wszystkich katyńczyków mianowanych symbolicznie na wyższy stopień wojskowy, gen. bryg. Augusta Emila Fieldorfa "Nila", zamordowanego 13 lat po zbrodni katyńskiej, kpt. Stanisława Sojczyńskiego, mianowanego pośmiertnie na stopień generała, Zygmunta Szendzielarza "Łupaszkę" i wielu, wielu innych, wyklętych przez sowieckich komunistów w Moskwie i w Warszawie żołnierzy powojennej konspiracji niepodległościowej.
Po pierwsze - pamięć...
Znamy pełny tekst homilii czy raczej kazania, które śp. biskup polowy Wojska Polskiego gen. dyw. Tadeusz Płoski zamierzał wygłosić w Lesie Katyńskim. To były rozważania o prawdzie, która wymaga od człowieka wielkiego trudu i która często przynosi nam gorzkie doświadczenia, ale tylko prawda wyzwala. Słowo księdza biskupa Tadeusza zakotwiczone było w nauce Sługi Bożego Jana Pawła II: "Podczas pielgrzymki do Rzymu 13 kwietnia 1996 r. Rodziny Katyńskie usłyszały najgłębsze, najbogatsze w treść słowa Ojca Świętego Jana Pawła II o istocie Golgoty Wschodu: 'Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią'. Dziś, pozdrawiając Rodziny Katyńskie na czele z księdzem prałatem Zdzisławem Peszkowskim, przywołuję te właśnie słowa Chrystusa. 'Ojcze, przebacz'... Są one bowiem szczególnie aktualne dla ludzi, których dotknął dramat niewinnej śmierci bliskich. Jesteście świadkami śmierci, która nie powinna ulec zapomnieniu. Tragiczne wydarzenia z wiosny 1940 r. w Katyniu, Charkowie i Twerze są rozdziałem w martyrologium polskim, które nie może być zapomniane. Ta żywa pamięć powinna być zachowana jako przestroga dla przyszłych pokoleń".
Narodowa pamięć wymaga od nas nieustannego trudzenia się. To ważna część testamentu katyńskiego.
Sprawa polskiej tożsamości historycznej
Szczególnym strażnikiem naszej narodowej pamięci był śp. Janusz Kurtyka, prezes Instytutu Pamięci Narodowej. Łączyło go z panem prezydentem wspólne, gorzkie doświadczenie. Obydwaj byli zaciekle, per fas et nefas, atakowani za upominanie się o prawdę - nawet wtedy, gdy była ona gorzka dla butnych nuworyszy polskiego establishmentu, przedwcześnie zaskorupiałego w swej arogancji i przekonaniu, że jest nietykalną dla parweniuszy warstwą uprzywilejowanych, którzy mają prawo dozować nam prawdę ze względu na swój "wizerunek". Nie cofali się przed niczym, nawet przed plotką, która miała wprowadzić chaos w życie rodzinne Janusza Kurtyki.
Co miał nam do powiedzenia pan prezes w kwestii katyńskiej? Pokazują go w tych dniach w gazetach z książką w ręku. To najnowsza publikacja IPN: "Zbrodnia katyńska. W kręgu prawdy i kłamstwa". Janusz Kurtyka zrobił nam we wstępie do tej książki mądrą, przemyślaną powtórkę z Katynia. Przede wszystkim jednak wytyczył dalszą drogę: "30 listopada 2004 r. w IPN zostało wszczęte polskie śledztwo katyńskie. Klasyfikuje ono Zbrodnię Katyńską jako zbrodnię wojenną i zbrodnię przeciwko ludzkości. Traktuje ją jako niepodlegającą przedawnieniu zbrodnię ludobójstwa. Celem śledztwa polskiego jest wszechstronne wyjaśnienie okoliczności sprawy, w tym między innymi imienne ustalenie wszystkich obywateli polskich - ofiar Zbrodni Katyńskiej, ustalenie miejsc ich kaźni i pochówku, sporządzenie pełnej liczby osób, którym przysługują prawa pokrzywdzonych, ustalenie wszystkich osób biorących udział zarówno w podjęciu, jak i w wykonaniu decyzji z 5 marca 1940 r. oraz - zgodnie z polskimi kodeksowymi zasadami odpowiedzialności karnej - określenie odpowiedzialności każdej z nich [...]. Strona rosyjska udostępniła prokuratorom IPN [tylko] 67 ze 168 tomów akt śledztwa rosyjskiego, nie pozwolono ich skopiować [...]. Odmówiła udostępnienia pozostałych tomów [...]. Z punktu widzenia interesów Państwa Polskiego, jego obywateli będących sukcesorami ofiar Zbrodni oraz z uwagi na obowiązki ustawowe prokuratorów IPN, wreszcie na potrzeby zachowania dobra wymiaru sprawiedliwości - kontynuowanie śledztwa katyńskiego w warunkach dotychczas przyjętych jest ze wszech miar uzasadnione. Rezygnacja przez stronę polską z klasyfikacji tej zbrodni jako ludobójstwa oznaczałaby przyjęcie rosyjskiego punktu widzenia w niezwykle ważnym dla świadomości społecznej polsko-rosyjskim sporze o ocenę historii i miałaby niezwykły rezonans społeczny. Zbrodnia Katyńska jest nadal jednym z kluczowych punktów współczesnej polskiej tożsamości historycznej. Pamięć o niej w czasach dyktatury komunistycznej pomagała tę tożsamość podtrzymywać przeciwko wszechobecnemu kłamstwu. Pamięć o niej służy obecnie budowaniu społecznego przekonania, że służba Ojczyźnie ma niekiedy swoją wielką cenę, zaś obowiązkiem państwa jest pamiętać o tych, którzy w imię tej służby oddali życie".
Tylko czytelne znaki
W piątek, 9 kwietnia, na dzień przed tragedią, jeden z najbliższych współpracowników pana prezydenta, minister Władysław Stasiak, udzielił wywiadu Krzysztofowi Skowrońskiemu. Szef Kancelarii Prezydenta RP mówił: "Obecność Putina w Katyniu [7 IV 2010 r.] nie była przełomem. Prawda opiera się na konkretach. Przełomem byłoby otwarcie archiwów, zmiana stanowiska Rosji przed Europejskim Trybunałem w Strasburgu, odtajnienie materiałów ze śledztwa z 2004 roku. Czekam na czytelne znaki". Teraz my będziemy na nie czekać, panie ministrze.
"Katyńska kość niezgody w relacjach Warszawy i Moskwy zostanie pochowana razem z prezydentem Kaczyńskim" - napisała 12 kwietnia "Niezawisimaja Gazieta". Nie. Nie ma żadnych "kości niezgody". To wyrażenie zakłada, że racje obu stron są równouprawnione i wystarczy tylko gałązka pokoju. Złudne i fałszywe przeświadczenie. Nie ma "kości niezgody" ani "węzła gordyjskiego". Jest z jednej strony niedostatek dobrej woli, z drugiej zaś niezgoda na nieszczerość, na kolejne zatajenia, na nieprawdę. Trwajmy w tej niezgodzie na nieprawdę, bo to jest rdzeń naszego testamentu katyńskiego. Nie toczymy sporu z narodem rosyjskim. Domagamy się jedynie tego, co się nam należy od rosyjskiego państwa - następcy prawnego Związku Sowieckiego. A dla zwolenników "zakopywania kości" mamy złe wieści. Na Katyniu się nie kończy. Pilna jest sprawa wyjaśnienia okoliczności zamordowania około 100 tysięcy Polaków, obywateli Związku Sowieckiego, pod koniec lat 30. Zamordowanych tylko z powodu przynależności narodowej. Profesor Andrzej Nowak z Uniwersytetu Jagiellońskiego nazywa tę zbrodnię "polskim holokaustem". Katyń jest symboliczną puszką Pandory, którą trzeba otworzyć, by poczynając od tej sprawy, całe zło stworzone przez ludobójczy bolszewizm zostało nazwane i policzone. Zło, którego Rosjanie byli ofiarami na równi z Polakami, a może jeszcze bardziej, więc prawda jest w obopólnym interesie naszych narodów. Rosja potrzebuje wielkich, mądrych ludzi, by ten proces oczyszczenia doprowadzić do końca. Czy panowie Putin i Miedwiediew dorośli do takiej roli? Czas pokaże.
Nie zakopiemy prawdy
Wszyscy jesteśmy strażnikami polskiego testamentu katyńskiego. Nie pozwólmy, by ktokolwiek, w naszym imieniu, zmieniał jego zapisy i ogłaszał przedwcześnie i nieprawdziwie koniec katyńskiego kłamstwa. Ten koniec musi być poprzedzony pełną prawdą i otwartymi archiwami z dokumentami zbrodni. Jako strażnicy musimy wystrzegać się egzaltacji i naiwności. Nie można przykładać nadmiernej wagi do gestów i pięknych słów. Liczą się tylko czyny.
Tę straż winniśmy nie tylko panu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, ale i wielu ludziom, którzy znaleźli w sobotę śmierć w Lesie Katyńskim: panu prezydentowi Ryszardowi Kaczorowskiemu, oficerom Wojska Polskiego, którzy pragnęli oddać cześć swym starszym Kolegom, wnuczce generała Mieczysława Smorawińskiego i innym członkom Rodziny Katyńskiej, kapelanom Rodzin Katyńskich i Wojska Polskiego, niestrudzonemu rycerzowi walki o prawdę i uwolnienie Polski od miazmatów komunizmu - prezesowi IPN Januszowi Kurtyce, budowniczemu cmentarzy katyńskich Andrzejowi Przewoźnikowi, budowniczemu pierwszego pomnika katyńskiego w Polsce Stefanowi Melakowi, legendzie "Solidarności" Annie Walentynowicz - poranionej w młodości Polce z zaanektowanych przez Sowiety Kresów. Jesteśmy ją winni tym, którzy odeszli wcześniej, a którzy sterali swoje życie na drogach ku niepodległości i prawdzie. Takim ludziom jak nieodżałowanej pamięci ksiądz prałat Zdzisław Jastrzębiec Peszkowski, kapelan Rodziny Katyńskiej i Pomordowanych na Wschodzie, jak niestrudzony, przez lata prześladowany za swą służbę Polsce i prawdzie Wojciech Ziembiński i tym wszystkim, którzy nie zgodzili się na katyńskie kłamstwo, przykrywające cieniem niepamięci także inne, nie mniej dramatyczne, powojenne już losy Polaków i towarzyszące im nowe porcje starego kłamstwa.
Jesteśmy winni tę straż naszym dzieciom i wnukom. Jesteśmy ją winni Polsce.
Piotr Szubarczyk, IPN Gdańsk
za: NDz 17-18.4.10 (kn)